U... cz.20

359 34 17
                                    


Tak, poczułem się znacznie lepiej, przyglądając się swemu odbiciu w lustrze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tak, poczułem się znacznie lepiej, przyglądając się swemu odbiciu w lustrze. Dopasowane spodnie, buty z miękkiej skóry z przylegającymi do łydek cholewkami, do tego luźna biała koszula bez kołnierzyka i z szerokimi rękawami ściągniętymi w nadgarstkach mankietami. Włosy, wreszcie umyte i uczesane, związałem z tyłu głowy czarną atłasową wstążką.

Koszulę wpuściłem w spodnie i narzuciłem na wierzch kamizelę z miękkiej skórki zapinaną na sprzączki. Pozostawiłem jej jednak niezapięte, to dodawało mi nonszalanckiego wyrazu.

Antares czekał na mnie w bibliotece i ku mojemu niezadowoleniu nie był tam sam. Bruxas oczywiście musiała wcisnąć wszędzie swój nos. Jedynym plusem był fakt, że nałożyła na siebie coś bardziej gustownego niż to prześcieradło, w którym wystąpiła przy powitaniu. Niestety, nie dało się o obecnym stroju powiedzieć, że był mniej niż owo prześcieradło wyzywający.

I oczywiście w dalszym ciągu prowokacyjnie lepiła się do coraz bardziej zirytowanego tym faktem Antaresa. Mnie pozostawało jedynie ignorować jej zachowanie. Zaś mój braciszek do cierpliwych ani subtelnych istot nie należał i jeśli Bruxas się nie opamięta może stracić nie tylko żądło z gruczołem jadowym. Wściekły Antares gotów jej i cały ogon wyrwać z dupy.

– Dziewczyna pozostaje nietykalna dla was obojga, co najmniej do czasu aż znajdziemy sposób, by ją doprowadzić do Księgi. Zrozumieliście? – Z marszu przeszedłem do rzeczy, świadomy, że oboje z pewnością są wystarczająco wtajemniczeni.

Bruxas prychnęła lekceważąco.

– Rozporządzasz nią, jakby była twoją własnością. A gdzie ludzka wolna wola? – skrzywił się ironicznie Antares.

– Jest moją własnością – uściśliłem z kamienną twarzą.

– Ojciec wiedział, że dojdzie do takiej właśnie sytuacji. – Nie zamierzał dawać za wygraną, przynajmniej nie od razu. – Wiedział, że umiera a my po jego śmierci staniemy przed koniecznością ustalenia pierwszeństwa między nami. Dlatego kazał ci ją sprowadzić tu żywą. Nie, braciszku, nie jest twoją własnością. Dopiero teraz, kiedy tu jest, rozpocznie się rywalizacja i wyścig.

Bruxas kolejny raz prychnęła, wyraźnie niezadowolona, że rozmowa kręci się wokół mizernej śmiertelniczki. Zsunęła się z kolan wyraźnie lekceważącego ją Ataresa, z naburmuszoną miną stanęła przy oknie i wlepiła wzrok w ciemność, udając, że ignoruje nas obu. Dobrze jednak wiedziałem, że jej uwaga jest napięta jak struna i że nie uroni nawet jednego słowa jakie padnie w rozmowie.

Nalałem sobie wina i z pucharkiem w dłoni rozparłem się w fotelu przed kominkiem. Pstryknąłem palcami a ogień strzelił wyżej i żwawiej.

– Nie ma mowy o żadnej rywalizacji. Ona została tu sprowadzona wyłącznie po to, żeby odczytać zapis w Księdze. I prawdopodobnie nie pożyje dłużej niż do wykonania tego zadania. Widzieliście na własne oczy co Księga robi z tymi, którzy mają odwagę ją czytać. Ba, bodaj jej dotykać.

UkryciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz