U... cz.31

233 22 5
                                    

Czułam na sobie intensywny wzrok Nethaela, mojego dziadka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czułam na sobie intensywny wzrok Nethaela, mojego dziadka. Tego, o którym z taką miłością, wzruszeniem i tęsknotą opowiadała mi babcia. Obraz wyłaniający się z tamtych opowieści w żaden sposób nie przystawał do mężczyzny, przed którym stałam. Na Najwyższe Dobro, nawet zdradziecki demon miał w sobie więcej zatroskania i ciepła niż ta zimna, wyrachowana istota.

Nie odrywając ode mnie spojrzenia, obrócił lekko głowę, jakby słuchał kogoś, kto szeptał mu do ucha, stojąc tuż za nim. Nikogo tam nie widziałam, ale nie wierzyłam już własnym oczom.

Nethael skinął głową temu, którego nie byłam zdolna dojrzeć i wyprostował się, po czym zwrócił się do mnie:

­– Nasz czas dobiega końca, Wnuczko. Za chwilę będę musiał cię odesłać do piekła, z którego tu przybyłaś lub... – zawiesił znacząco głos – tam, gdzie jest twe miejsce, do domu. Musisz tylko powiedzieć, że chcesz tam wrócić.

Miałam wrażenie, że głowę ściska mi ciasna obręcz. Mówił językiem, który znałam a ja czułam jakbym nie rozumiała słów. Domu nie ma... Kilka chwil temu sam mi to powiedział. A teraz, teraz chce bym do niego wróciła...

– Kaysano...

Słyszałam napięcie w jego głosie. I nakaz, by moja odpowiedź była zgodna z jego wolą. A czego chciałam ja? Czego mogłam chcieć po tym, kiedy straciłam już wszystko?

Rigel... Nie kochał mnie i nigdy nie zależało mu na mnie samej. Wróci do naszego wspólnego świata, a ja...

Spojrzałam w oczy Nethaela, dwa zimne kawałki lodu. Usta miał zaciśnięte w surową linię, brwi ściągnięte. Jego oblicze było piękne i równie odległe jak dom, którym mnie mamił. Musiałam mu odpowiedzieć.

– Chcę wrócić do... piekła.

Potężna siła szarpnęła moim ciałem i poleciałam w próżnię. Zdołałam jeszcze tylko dojrzeć jak twarz mego dziada wykrzywia gniewny grymas a usta otwarły się w krzyku, którego już nie usłyszałam.

Wokół mnie ciemność zmieszała się z iskrami zimnego światła i utworzyła wir, wsysający mnie z zawrotną prędkością. Pęd powietrza wyciskał oddech z płuc. Ciemność gęstniała i pożerała światło, aż została już tylko ona i wtedy nastała cisza...

Ocknęłam się, gwałtownie zasysając powietrze w płuca. Jak ktoś, kto zbyt długo tkwił pod wodą. Uniosłam ciężkie powieki jedynie po to, by nie zobaczyć nic. Czułam swoje kończyny, ale kiedy wyciągnęłam przed siebie rękę nie dostrzegłam jej, jakbym była tylko samym istnieniem, iskrą zawieszoną w nicości, bez ciała. Otaczał mnie nikły blask, chłodny, raz błękitny, raz zielony. Kolory przechodziły łagodnie jeden w drugi. Jedyne co czułam, to spokój. Nie mam pojęcia ile czasu upłynęło, nim dostrzegłam inne iskierki daleko w przestrzeni, w której tkwiłam. Może zresztą nie minęła ani chwila, a czas po prostu nie istniał tu, gdzie się znalazłam?

UkryciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz