U... cz.17

359 40 15
                                    

Obudziłam się tuż po wchodzie słońca i poczułam się naprawdę wypoczęta, jak już dawno nie byłam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obudziłam się tuż po wchodzie słońca i poczułam się naprawdę wypoczęta, jak już dawno nie byłam. Wczorajszy solidny posiłek i kąpiel w tych niesamowitych źródłach, naprawę pomogły i byłam jak nowo narodzona, pełna energii i gotowa...

No właśnie. Na co właściwie byłam gotowa?

Za moimi plecami leżał wielki demon, jednym ramieniem otaczając moją talię. Chyba żebym mu nie uciekła.

Obejrzałam się przez ramię.

Spał. Najzwyczajniej w świecie spał i w dodatku chrapał. Na jego szczęście niezbyt głośno. Przez błonę skrzydła, którym mnie osłaniał przebijało dzienne światło, ujawniając siateczkę naczyń. Zatem skrzydła demona były ukrwione, a błona była żywą tkanką. To by wyjaśniało, skąd brało się ciepło, kiedy mnie nimi okrywał. Ostrożnie podważyłam ów „namiot" i zerknęłam na zewnątrz.

Ognisko wygasło, ale w dolinie i bez ognia panowała przyjemna temperatura. Delikatnie odsunęłam obejmujące mnie ramię. Demon zamruczał coś przez sen, po czym zwinął skrzydło i przekręcił się na drugi bok. No, to byłam wolna.

Ale radość z tego faktu ustąpiła równie szybko, jak się pojawiła. Bo cóż niby mogłabym z tą wolnością zrobić? Jedyną drogą ewentualnej ucieczki byłby powrót na stepy, po których pałętali się rogaci. W góry nie mogłam iść, ponieważ nie potrafiłam rozpoznawać niby-skał i z pewnością bardzo szybko zginęłabym marnie w jakiejś pułapce. A nawet gdyby jakiś cudem udało mi się takich uniknąć to i tak daleko bym nie zaszła, wędrując po twardej skale bez butów.

Westchnęłam sobie cicho, podobało mi się czy nie, byłam skazana na mojego demona i nic na to nie mogłam poradzić. Ale na pewno mogłam się teraz ubrać.

Nasze odzienie, czy raczej w moim przypadku jego żałosna namiastka, wyschło i z uczuciem ulgi założyłam na siebie pozbawiony rękawów kolet. Nagość stanowczo była dla mnie niekomfortowa, bez względu jak bardzo podobała się Rigelowi. Nie ukrywam jednak, że wczoraj zaskoczył mnie swoją powściągliwością. Obawiałam się, że jak się położymy, to będę musiała stoczyć z nim walkę, która zapewne znów zakończyłaby się moją sromotną przegraną. Lubił mnie upokarzać, wczoraj jednak się powstrzymał.

Usiadłam naprzeciw niego i przyglądałam mu się. A właściwie to jego plecom i wielkim skrzydłom, które teraz nie wydawały się takie znów wielkie, kiedy miał je ciasno złożone przy ciele. Nie budziłam go. Gdybym to zrobiła pewnie zaraz zacząłby mnie poganiać, a ja nie byłam pewna, czy mam się do czego śpieszyć. Jego wczorajsze zachowanie... Jakby było mu mnie żal i chciał mi umilić ostatnie chwile zanim... zanim spotka mnie przeznaczenie, które niekoniecznie mi się spodoba. Mogłam się mylić i całkowicie błędnie odczytać jego intencje, bo przecież demon ma z pewnością zupełnie inną mentalność jak człowiek, ale jeśli miałam rację, to dziwiło, że w ogóle okazał współczucie. Bardziej chyba jednak pasowałaby teoria, że miał jakiś nieznany mi cel, by tak się zachować.

UkryciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz