U... cz.29

380 31 17
                                    

Czułam się jakbym spadała w świetlistą studnię bez dna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czułam się jakbym spadała w świetlistą studnię bez dna. Ciało było zawieszone w przestrzeni, ale omiatający je pęd powietrza świadczył, że nie tkwię w miejscu. Oczy miałam zamknięte a powieki zbyt ciężkie by je unieść. Trwałam pogrążona w błogim bezwładzie i tylko poważny twardy głos mężczyzny, który twierdził, że jest moim dziadkiem wciąż rozbrzmiewał mi w głowie.

Najbardziej na świecie pragnęłam odzyskać rodzinę, lecz gdy o to zapytałam Nethael tylko ściągnął brwi. Patrzył mi prosto w oczy i uparcie milczał.

– Odpowiedz mi, dziadku. Czy jeśli wrócę odzyskam ich? Jak to się stanie, wrócę do punktu wyjścia? Do miejsca, w którym to wszystko się stało? Zapomnę o tym tutaj?

– Nic takiego się nie stanie, Kaysano – odezwał się wreszcie.

– Więc jak? – Chciałam wiedzieć, jeśli cokolwiek zależało od mojej decyzji nie mogłam i nie chciałam decydować w ciemno ani pod wpływem prowadzących mnie na manowce emocji. nie mogłam decydować w ciemno.

– Nie jest dany jeden czas wszystkim światom.

Nie pojmowałam. Cóż to miało znaczyć? Co oznaczało bezpośrednio dla mnie? Nethael nie wydawał się chętny do udzielania wyjaśnień. Przez chwilę sprawiał wrażenie jakby słuchał kogoś, kogo ja nie widziałam ani nie słyszałam. Wreszcie odchrząknął i oznajmił z powleczonym śmiertelną powagą obliczem:

– Czas Tartarox, nie jest czasem twojego świata... Dnie, spędzane tutaj, nie są równe dniom, które mijają po drugiej stronie Wrót.

I znów surowe milczenie i niepokój niedopowiedzeń. Miałam nieodparte wrażenie, że on próbuje w możliwe łagodny sposób przekazać mi coś, co mnie może przerazić i wpłynąć na chęć powrocie lub zaniechanie go. Że wolałby tę wiedzę pozostawić ukrytą a decyzję spontaniczną. Gdzieś w podświadomości już rodził się lęk i żal, bo choć świadomość wciąż broniła się przed zrozumieniem... wiedziałam. Nie chciałam jednak wierzyć, potrzebowałam potwierdzenia. Jednoznacznego świadectwa z jego ust. Z ust anielskiego generała, któremu obce było kłamstwo.

– Nie pozostawiaj mi milczenia, proszę – jęknęłam, czując obezwładniającą bezsilność. – Powiedz mi prawdę, nawet jeśli zaboli, chcę prawdy, proszę... dziadku...

Osunęłam się na kolana i przysiadłam na piętach. Nie czułam więzi nazywając tego pięknego mężczyznę dziadkiem. Raczej liczyłam, że on ją poczuje i nie pozostawi mnie w niepewności. Zsunął się z podwyższenia, na którym stał, jakby z niego spłynął nie czyniąc kroku. Po prostu przesunął się po skrytej w obłoczkach mgły posadzce i zbliżył do mnie. Jego dłoń ujęła mój podbródek i uniósł mi twarz w górę, zmuszając bym na niego spojrzała.

– Minęło wiele dni dla ciebie, moje dziecko. Dla nich wiele, wiele lat. Ci, których znałaś i kochałaś, odeszli. W ich pamięci przestałaś istnieć z chwilą, gdy dotknął cię demon. Twój brat dziś jest posuniętym w latach mężczyzną i nie zna ciebie. Wie, że nigdy nie miał siostry. On i jego bliscy nie są już twoją rodziną.

UkryciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz