U... cz.26

317 33 16
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wrota, za którymi zaczynały się schody wiodące do podziemi zrobiły na niej wrażenie. Nie widziała ich wcześniej, bo były ukryte za ciężkim regałem w bibliotece. Regał odsuwał się po wepchnięciu w półkę właściwej książki.

Jednak poznawszy już jej wścibski i ciekawski charakterek dam głowę, iż nie trafiła tam jedynie dlatego, że sięgnięcie po książki leżące najwyżej było poza jej zasięgiem, a przeciągnięcie ciężkiego fotela czy stolika w odległy zakamarek, wąskimi korytarzykami też nie należało do łatwych zadań. Choć z drugiej strony, po tym jak zafundowała sobie u siebie jazdę z komodą, pierwszego wieczora w domu, może powinien mnie zastanowić ten brak zainteresowania. Zakładam jednak, że po prostu jeszcze nie dotarła do tamtego rejonu, na razie skupiwszy się na regałach stojących w bardziej dostępnych miejscach.

Kiedy jednak teraz, odsuwający się regał powoli odsłaniał widok, miałem niezłą uciechę obserwując jak wyraz twarzy Kay zmienia się przechodząc z zaciekawionego poprzez zaskoczenie, niepewność, odrazę a w końcu fascynację. Tak, fascynację. Doprawdy, ona chyba nie przestanie mnie zadziwiać. Każda inna ludzka istota stojąc przed tym dziełem sztuki w towarzystwie trzech demonów najpierw posikałaby się ze strachu, a potem próbowałaby z wrzaskiem uciekać jak najdalej stamtąd, a moja Kay po tym jak minął pierwszy szok podeszła bliżej, żeby się dokładniej przyjrzeć.

– Nie dotykaj! – Chwyciłem ją za nadgarstek, bo już wyciągała rękę, by pogładzić drewniane płaskorzeźby. – Są obłożone rodowymi zaklęciami. Najpierw musimy je zdjąć, bo inaczej ani ty, ani Bruxas tam nie wejdziecie. – Skinąłem na Antaresa, niepotrzebnie, bo on już z przymkniętymi powiekami mamrotał pod nosem odpowiednie formułki.

– To na co czekasz? – burknęła tylko.

– Mogliście to zrobić wcześniej – poparła ją niezadowolona Bruxas.

– To tylko chwila... – Skupiłem się na wsparciu brata.

Wrota w końcu ustąpiły i uchyliły się lekko wpuszczając do biblioteki czerwoną poświatę i kilka kłębów gryzącej w oczy mgły.

Szarpnąłem Kay w tył, bo znajdowała się stanowczo za blisko a nie powinna tym oddychać. Spojrzałem na Bruxas a ta skinęła mi głową na znak, że już otoczyła dziewczynę ochronną aurą. Dołożyłem do tego jeszcze swoją osłonę, ale i tak nie mieliśmy jednak pewności na ile te „płaszcze" okażą się szczelne. Nie mogliśmy całkowicie odciąć jej od powietrza, bo jako człowiek musiała oddychać. Naszym zadaniem było filtrowanie trucizn, tak by to czym oddychała było czyste, a przynajmniej jak najmniej szkodliwe. Resztę musieliśmy zdać na naturalną odporność człowieka.

Antares ruszył pierwszy. Mocno chwyciłem dłoń Kaysany i przyciągnąłem ją bliżej siebie. Bruxas była tuż za nami.

– Uważaj – szepnąłem do Kay – opary zawierają halucynogeny. Może się zdarzyć, że zobaczysz lub usłyszysz rzeczy, których nie ma. Mózg może płatać ci figle.

UkryciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz