U... cz.18

349 32 17
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Pozwoliłem jej postać z otwartymi ustami i podziwiać mój dom. Wiedziałem, że zrobi na niej wrażenie wzniesiony z rozmachem budynek z czarnej skały, połyskującej fioletowym blaskiem zawartego w niej tutejszego minerału. Jeszcze się nie ściemniło i światło gasnącego dnia wydobywało niezwykłe świetlne refleksy z polerowanej srebrzystoszarej dachówki i iglic wieżyczek.

Podjazd był wybrukowany szarymi kamiennymi płytami o nieregularnych kształtach a na samym jego środku, obmurowany czarno-fioletowymi kamieniami, znajdował się gejzer. W regularnych odstępach czasu tworzył naturalną gorącą fontannę. Ale chyba największe wrażenie zrobiła na dziewczynie rzeka lawy opływająca dom z lewej strony. Zakręcała przed podjazdem i tworzyła coś w rodzaju fosy, nad którą przerzucono bazaltowy most. Mostu strzegły dwa gargulce, spoglądające na przybyszy fioletowymi oczami z czystych ametystów. Ich pazury wykonano z krwistych rubinów i wyglądały, jakby stwory unurzały je we krwi.

Sam zawsze byłem pod wrażeniem, kiedy wracałem do domu. Siedziba Rodu Ognia była bowiem bezsprzecznie najbardziej niezwykłą i najbardziej okazałą ze wszystkich dziewięciu demonich siedzib w Tartarox, choć byliśmy jednym z mniej licznych rodów.

Z rozbawieniem przyglądałem się teraz jakie wrażenie wywarł widok na mizernej ludzkiej istocie, która całe dotychczasowe życie spędziła pewnie w jakiejś krytej strzechą lepiance bez wygód. No, może nie aż tak. W końcu przez tysiąclecia ludzkość trochę się rozwinęła i nauczyła tego i owego, więc wygody to pewnie jakieś tam mieli. Ale z pewnością dom, który zostawiła po tamtej stronie Kaysana, nie umywał się do tego, przed którym teraz stała.

Wsunąłem dwa palce pod brodę dziewczyny i nacisnąłem lekko, zmuszając do zamknięcia buzi.

– Widzę, że ci się podoba.

– Aaa... No, eee...

No i proszę, wyparowała z niej cała elokwencja.

– Te figury są okropne – odezwała się wreszcie i wskazała na gargulce.

Uszczypliwość niestety nie. Ale było mi to obojętne, bo to nie był mój pomysł, żeby ozdabiać nimi most tylko Antaresa. Nie poczułem się więc urażony.

– Mnie też się nie podobają – zgodziłem się z nią, prowadząc przez most. Wszystkiego była ciekawa. Dotykała poręczy i przyglądała się kamiennym blokom pod różnym kątem, żeby sprawdzić, jak wyglądają, gdy inaczej pada na nie światło. Nie wątpię, że dla niej było to ciekawe doświadczenie, ale kiedy mało nie wpadła do rzeki, wychylając się przez balustradę wnerwiłem się.

– Mogłabyś trochę uważać!

– Przecież byś mnie wyciągnął – stwierdziła beztrosko.

– Wariatka – fuknąłem zdegustowany.

Pociągnąłem ją przez podjazd, bo nie byłem pewny czy przypadkiem nie wpadnie jeszcze na pomysł, żeby sprawdzić temperaturę wody w fontannie.

UkryciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz