II " Stare czasy "

397 19 7
                                    

- Gdzie ty byłaś?! - Usłyszałam bardzo mi znany głos w głębi mojego pokoju hotelowego. Moje serce zabiło szybciej. Zamknęłam za sobą drzwi i odwróciła się do stojącego za mną bruneta.

- Byłam na spacerze. - Odpowiedziałam patrząc na swoje buty, które nagle stały się takie ciekawe. Nie wiem czemu, ale zawsze kiedy Martijn był zły mój głos stawał się cichy, prawie nie słyszalny, a w ustach powstawała jakby jakąś blokada, przez którą nie mogłam nic mówić. Po prostu stałam tak jak słup dając się opieprzać. Nawet nie mogła mu w tedy spoglądać w twarz. Nie to, że się go bałam. Nie. W jego otoczeniu, czułam się zawsze bezpiecznie niezależnie od sytuacji. Po prostu nie chciałam patrzeć na jego twarz kiedy kłóciliśmy się z mojego powodu, bo wiem, że go w tym momencie go zawiodłam.

- Na spacerze?! Ty słyszysz, co ty mówisz?! Jest godzina dwunasta, a ty mi mówisz, że ze spaceru wracasz?! - Wybuchł. Kiedy Martijn jest zły rzadko da się go opanować. Jest wściekły na cały świat. Nawet na zwykły kwiatek rosnący na trawniku. Ale tym razem nie miał w sumie być o co zły. Mam dwadzieścia lat, mogę iść sama na spacer. Jego przejęcie moją osobą naprawdę mi się podoba i to bardzo. W końcu mam wrażenie, że mnie zauważył podczas tego wyjazdu, ale to i tak go nie usprawiedliwia.

- Byłam po prostu się przejść. Wiesz jak kocham Paryż. Rzadko mam szansę tutaj przyjeżdżać. Jutro wylatujemy do Holandii, a ja chciałam przejść się ostatni raz tymi ulicami. Nie wiedziałam, że aż tak się tym przejmiesz. - Powiedziałam spoglądając na niego co jakiś czas. Chyba zrozumiał. Nie raz mówiłam mu jak to ja kocham ten kraj, to miasto. Nie raz zdradzałam mu moją miłość do crosantnów, bagietek oraz samego języka francuskiego. Wie, że gdybym budziła się każdego ranka w wielkim łóżku, z widokiem na wieżę Eiffla, a po pokoju roznosił by się zapach kawy i świeżo pieczonej bagietki mój cały dzień był by piękny i kolorowy. Na moich plecach poczułam dwie silne ręce zaciskające się w przytulas, a na karku ciepły oddech z jego ust, który przyprawiał mnie o dreszcze na całym ciele.

- Przepraszam. - Jedno słowo, a tyle znaczy. Znając go już tyle lat nie musiał mówić nic więcej. Wystarczyło by nawet tylko gdyby mnie do siebie przyciągnął i przytulił. Wtuliłam się bardziej w jego ramię, a ręce zawiesiłam na karku. W tej ciszy mogłam dokładnie słyszeć bicie jego serca i delikatny oddech przy moim prawym uchu. Chciałam zostać tak w tych ramionach wieczność. Nie potrzebowałam niczego więcej. Stalibyśmy tak w tym przejściu gdyby nie bolące mnie nogi. Odsunęłam się od niego powoli i spojrzałam w jego oczy. Jego piękne niebiesko-szare oczy. Tonęłam w nich. Były jak ocean, którym utknęłam, a dookoła nie było widać ani kawałka lądu. Brunet uśmiechnął się lekko. - Już jest okey? - Powiedział z podniesionym brwiami. I znów ten moment guli w gardle. Chciałam zwyczajnie odpowiedzieć tak, ale stałam i patrzyłam się ciągle w jego oczy. Oczy, które znałam tak dobrze. Można powiedzieć, że od dzieciństwa. Oczy, które przyciągały mnie do siebie za każdym razem jak na nie patrzyłam. W końcu pokiwałam energicznie głową wiedząc, że trochę za długo schodzi mi wpatrywanie się w niego. Jednak Martijn chyba nie przyjmował do tego większej wagi. Wraz z moją odpowiedzią na jego usta wpłynął pełny uśmiech, a po moim ciele rozlało się ciepło. Brunet odsunął się od mnie i jakby był mieszkańcem tego pokoju wszedł w jego głąb rzucając się na wielkie łóżko. Zastanawiałam się czasami po co bierze zawsze takie pokoje? W jednym takim łóżku na spokojnie mogłyby się zmieścić trzy osoby. Dla jednej dziewczyny jak ja wystarczyło by naprawdę malutkie łóżeczko. Poklepał miejsce obok siebie, abym położyła się obok. Usiadłam na skraju łóżka i popatrzyłam na niego. Jego obecność za każdym razem mnie zawstydzała. Nie zależnie, czy mówił o tym jak dobry zrobiłam popcorn z mikrofali lub gdy po prostu siedzieliśmy na kanapie.Cała się denerwowałam z nie wiadomo jakich powodów. Jego brwi powędrowały ku górze. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Może wie, że jesteś cała spięta? Nie umiesz odpowiadać mu na zwykłe pytania. Mogę się założyć, że właśnie teraz prześwietla twoje serce i uczucia z nim się wiążące. Nim się obejrzałam para silnych rąk pociągnęła mnie do tyłu, przez co wylądowałam na plecach. W moich ust wydał się chichot. Martijn leżał oparty ręka o głowę, która była skierowana teraz w moją stronę.

Boy, You Will Be DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz