Dzień bodajże dwudziesty piąty maja. Nie wiem, nie liczę już tego. Na zajęcia też przestałam chodzić. Nie mam ochoty przez pewien okres widzieć którąkolwiek twarz ludzką. Ludzie to świnie. Druga osoba jest im tylko potrzebna, gdy coś potrzebują. Tak są introwertykami i samolubnymi szmatami, które patrzą tylko na swój nos. Mam ich dość na pewien okres. Od rozmowy z Ma... z tym dupkiem jestem załamana. Moje serce tak boli. On postawił jego dziewczynę, która zna bodajże od roku, albo i nawet mniej ponad swoją przyjaźń od podstawówki. Może nie przeżywałabym tego tak bardzo gdybym nie miała do niego jakiś uczuć. Od dawna moje serce i wszystko inne było dostępne tylko dla niego. Nikogo innego. Dlatego może to tak bardzo boli. Spojrzałam na lampki wiszące nad łóżkiem. " Ciepło, które wywołują te lampki jest z mojego serduszka. ". Tak z dupy, a nie serduszka. Chwyciłam za nie i mocno pociągnęłam rzucając o ziemię. Na ziemi pojawiło się mnóstwo małych kawałeczków szkła. No i co ty robisz? Myślisz, że rozwalając sobie pokój to coś zmienisz? Nie. Jedyne co ci zostanie to sprzątanie tego syfu. Po policzkach spłynęły mi łzy. To tak bardzo boli. Wszystko mi o nim przypomina. Nawet zwykły kaktus na oknie i te cholerne lampki. " ... Żebyś o mnie nie zapomniała, kiedy będę tak daleko. ". Nie martw się, teraz na pewno nie zapomnę. Nie zapomnę chyba na zawsze. Jednak mam wrażenie, że ty na odwrót. Masz piękną dziewczynę dupku. Modelkę od siedmiu boleści. Dobraliście się razem. Wredna szmata, która musi dostać wszystko co chce i pieprzony chuj, który jest naiwny i tak naprawdę nigdy się o nikogo nie martwi poza sobą. Z moim ust wydał się głośny szloch, twarz zasłoniłam rękami i zaczęłam płakać. Nad zwyczajniej płakać. Znów płakać. Zauważyłam, że od pewnego czasu tylko to robię. I teraz sobie coś uświadomiłam. Nie płacze z ważniejszych powodów. Mój płacz przez ostatni czas był wywołany przez jedną i konkretną osobę. Był nią Garritsen. To on sprawiał, że czułam się jak gówno i nie umiałam normalnie funkcjonować. Manipulował mną i się bawił niczym zabawką. Nie martw się kochany. Drugi raz tego błędu nie popełnię. Nie dam się nabrać na twoje słodkie słówka i tym podobne. Nie tym razem. Przez ciebie otworzyłam swoje oczy. Nigdy tak naprawdę nie byliśmy przyjaciółmi. Nasza relacja opierała się tylko i wyłącznie na fałszywości. Nic z tych wspomnień nie było prawdziwe i z serca. To była tylko maska.
- Chryste panie jak ty wyglądasz? - Drzwi otworzyły się z impetem, a z nich wyłoniła się krótkowłosa brunetka o oczach niebieskich jak ocean. Fenna Reinik, czyli jedna z moich lepszych przyjaciółek. Prawdziwych przyjaciółek. Chociaż teraz trudno nazwać kogokolwiek prawdziwym przyjacielem. Chciała do mnie podejść, ale przeszkodziły jej kawałki szkła na podłodze. - Co do cholery? - Spojrzała w dół i zobaczyła kawałek szkła prawie wbity w jej nogę. - Jezu, coś ty zrobiła? Ty wiesz jakie to może być niebezpieczne? Co tu się w ogóle stało? - No i się zacznie. Naprawdę nie mam ochoty z nikim gadać. Nawet z tak bliską mi osobą jaką jest Fenna. Wzruszyłam ramionami i położyłam się plecami na łóżku. Znam zagrożenie tego szkła na podłodze, ale nich sobie leży. Każdy ma swoje życie i niech nie wchodzi w nie z brudnymi butami. One mi nie przeszkadzają, a ja im, więc nie mam co się nimi już interesować. - Co ci w ogóle jest? - Nie odpowiedziałam. Dobrze wie co mi jest. Nie musi się pytać. - Jeśli chodzi ci o Martijna to on wyjechał i ...
- Nie wymawiaj nawet jego imienia przy mnie. - Powiedziałam ostro. Niech nawet nie próbuje. To chuj i prostak. Chcę o nim zapomnieć jak najszybciej.
- O co ci chodzi? - podeszła ostrożnie do łóżka, na którym leżę i usiadła obok mnie łapiąc za rękę. Mart... ten dupek tak robił. Pamiętam kiedy zdobyłam pierwszy raz w swoim życiu jedynkę. Płakałam. Bałam się tego jak zareagują moim rodzice, więc poszłam do domu Garritsenów i przesiedziałam u nich do wieczora. Ale sytuacja o jakiej mówię była kiedy właśnie wróciliśmy ze szkoły. Usiadłam na łóżku bruneta i schowałam twarz w ręce. Byłam z siebie taka niezadowolona. Zastanawiałam się jak mogłam dostać jedynkę. Ja? Dlaczego? Przyszły dj usiadł obok mnie i mocno złapał za rękę. Przez moje ciało w tamtym momencie przeszły dreszcze. Szeptał mi do ucha słowa pocieszenia, a ja powoli się uspakajałam. Od tej pory robił tak za każdym razem gdy płakałam. Ale to już nie wróci. W ogóle czemu o nim myślę? Muszę o nim zapomnieć, a nie zrobić sobie serię wspomnień kiedy to byliśmy "przyjaciółmi".
CZYTASZ
Boy, You Will Be Daddy
Novela JuvenilMartijn i Fleur byli przyjaciółmi od najmłodszych lat. Może nie lubili się zbytnio od początku jednak mimo wszystko są ze sobą teraz bliżsi niż którekolwiek mogło z nich sądzić. Fleur Van Der Veen od zawsze czuła, że coś ciągnie ją do kreatywnego i...