XVIII " Jest Szansa? "

273 21 9
                                    

- Martijn? - Powiedziała cichym, drżącym głosem. W brunecie coś drgnęło. Ona będzie jest w ciąży. Te słowa powtarzały się w jego głowie non stop. Jego przyjaciółka będzie miała małe dziecko. Był sparaliżowany. Nie tylko tym, że patrzyły na niego najpiękniejsze oczy na świecie, ale też bał się. Bał się o nią. Ona ma dopiero dwadzieścia lat. Studiuje i mieszka w akademiku. Nie ma pracy. Co z nią będzie? Był też zły. Nikt mu o tym nie powiedział. Wszyscy o tym wiedzieli, a nic nie powiedzieli. Louis przeczuwał to od początku i tylko go zbywał. Laura to samo. Milczała jak grób. Kurwa, Fleur jest do cholery jego przyjaciółką, dlaczego nikt mu o tym nie powiedział? Dlaczego ona mu o tym nie powiedziała? Wiedział, że wybierając Charelle to co między nimi było się skończyło, ale myślał, że chociaż zadzwoni do niego i powie lub napomnie coś o tym. Ale ona tego nie zrobiła. Nawet mu o tym nie napisała. Laura z Anna spojrzały po sobie i wiedziały, że jest to idealny moment, aby wyjść i zostawić ich samych. Nie musiały nic mówić, rozumiały to bez słowa. Byli przyjaciele nawet nie zauważyli braku dwójki dziewczyn, które wyszły z kuchni zostawiając ich samych. Martijn wiedział, że Fleur potrzebuje teraz jednej rzeczy. Potrzebuje poczucia obecności jakiejkolwiek osoby wokół siebie. Instynktownie podszedł do dziewczyny i owinął ręce wokół jej tali mocno ją do siebie przyciągając. Wiedział, że mógł za raz dostać w pysk, ale nie przejmował się tym. Liczyło się teraz to, że jego była przyjaciółka jest teraz w jego ramionach. Nawet teraz kiedy są pokłóceni. Fleur wiedział, że nie może tego robić, ale coś ją ciągnęło. Coś przyciągało do tego głupiego Holendra. Czuła się w jego ramionach jak w niebie. Była bezpieczna. Zawsze kiedy była wokół wiedziała, że nic złego się nie stanie. Żadnen potwór z pod łóżka nie zaatakuje ją w nocy. Ona była tego pewna. Czuła do siebie poczucie winy. To jego dziecko i Anna ma rację. Powinien wiedzieć, ale jak mu to powiedzieć? Myśli rozrywały jej psychikę na strzępy. Dłużej już nie mogła. Poddała się. Stała właśnie w ramionach swojego byłego najlepszego przyjaciela, który zostanie ojcem jej dziecka. Nie mogła już po prostu. Po jej policzkach powoli zaczęły spadać łzy, które moczyły jego czarną koszulkę. Serce bruneta się krajało. Wiedział, że dwudziestolatka nie chcę tego dziecka. Przynajmniej nie teraz. Nie kiedy studiuje. Planuje sobie życie, zdobywa wykształcenie. To nie czas i miejsce na ciążę. W tak ciężkim okresie nie może sobie pozwolić na jakieś widzimisię Charelle. Ma jej zdanie teraz w dupie. Jeśli kocha to zrozumie. Jedynym jego celem na ten moment było przekonanie Fleur, aby nie usuwała ciąży. Nie wiedział, że studentka postanowiła urodzić dziecko i być najlepszą matką jaką potrafi. Nie wiedział o tym. Nikt nie wiedział. Van Der Veen nie wspomniała o tym nawet Annie czy Fennie. Siedziała z tym cicho jak grób. Nie ważne kogo jest to dziecko, kto jest ojcem to ona je urodzi i chce, aby jej dziecko miało dom i przynajmniej jednego kochającego rodzica. Ona już o to zadba. Martijn przesuwał powoli ręka po jej plecach jak to miał w zwyczaju. Za każdym razem tak robił jak ją przytulał. Powoli ją to uspokajało. Czuła się w tym momencie naprawdę dobrze. Co było nowością od można powiedzieć miesiąca. W końcu czuła ulgę. Wielką ulgę. Chodź na chwilę. Miała świadomość tego iż za dwie minuty, albo i mniej to wszytko się skończy. Ona odejdzie i zostawi ją samą. Samą z jego dzieckiem. Jego własno robionym dzieckiem. I co ona wtedy zrobi? Nic, nie ma nawet na nie pieniędzy. Nic nie ma. Jest dopiero dwudziestoletnią dziewczyną z Amstelveen, studentką medycyny i byłą przyjaciółką Martijna Garritsena znanego pod nazwą Martin Garrix. W końcu brunetka odsunęła się od dj-a i wytarła rękawem oczy z łez. Nie wiedziała czy to dobrze, że tak zrobiła. Znajduje, że nie, ale nie przejmowała się tym zbytnio. Od dłuższego czasu ma poczucie wyrzutów sumienia. Jedno w tą czy w tą nic nie zmieni. W końcu jednak spojrzał w te piękne szaro-niebieskie oczy. Oczy, za którymi tak bardzo tęskniła, a nawet o tym nie wiedziała. Wtedy uświadomiła sobie coś. Jej uczucie nie odeszło. Nawet po takiej kłótni. Ona dalej kocha Martijna Garritsena. Problem jest tylko w tym, że on jej nie kocha. Przynajmniej tak myśli. Jednak po stronie Holendra zaczęło się coś dziać bardzo dziwnego. W brzuchu latały motylki, a ręce pociły się z zdenerwowania. Kompletnie nie wiedział co się z nim dzieje. Pomyślał, że jest to spowodowane tęsknotą. Wielką tęsknotą po prawie miesiącu, ale wiele powrotów już mieli na swoim koncie. Żaden z nich nie wyglądał tak jak dziś. Podczas żadnego nie czuł takiego uczucia. Stresował się. Stresował się obecnością Fleur Van Der Veen. Jego przyjaciółki od dzieciństwa, którą zna na wylot i na odwrót. Patrzył w jej piękne, czekoladowe oczy. Światło świecące przez okno sprawiało iż można było pomyśleć, że one błyszczą. Błyszcząca dziewczyna. Czy jest ktoś taki na ziemi? Nie. Jest nią tylko Fleur Van Der Veen. Jego najlepsza przyjaciółka. Niekontrolowanie na jego twarz wpłynął pełny uśmiech, a ręka z pleców przeniosła się na policzek brunetki. Fleur nie wiedziała co się dzieje. Serce zaczęło szybciej bić, a w gardle pojawiła się suchość. Martijn zachowywał się dziwnie i nie miała pojęcia dlaczego. Było niczym w tą piękną, Amsterdamską noc podczas, której pierwszy raz ją pocałował. Tym razem znów było podobnie. Garritsena przyszła nagle chęć zasmakowania jej pełnych malinowych ust. Była to wielka pokusa, z którą coraz ciężej musiał walczyć. Jej błyszczące oczy wpatrywały się prosto w jego przez co po jego plecach przeszły dreszcze. Dosyć znajome. Jakby już takie miał, ale z innego powodu. Pierwsza myśl jaka mu przyszła do głowy to Charelle. Nie pamiętał jednak nocy z jego urodzin. Nie wiedział, że podczas niej rozpoczął nowy okres w życiu jego przyjaciółki. Kiedy tylko do jego głowy dostała się modelka opamiętał się. Co on robi? Momentalnie odsunął się od przyjaciółki. Co z nim jest nie tak? Ma dziewczynę, super modelkę i chcę całować przyjaciółkę od najmłodszych lat? To jest nie logiczne. Tak nie można. Fleur za to stanęła w bezruchu. Co się właśnie stało? Co mu jest? Dlaczego on to robi? W jej głowie ponownie zaczęło się pojawiać tysiące pytań, na które nie znała odpowiedzi. Nie wiedziała co teraz czuje Martijn. Serce żałowało, ale rozum wiedział, że postąpił dobrze. Dobrze w stosunku do swojej dziewczyny. - Wszystko okey? - Spytała przejęta Fleur. Naprawę dziwnie się zachowywał i coraz bardziej ją to przerażało. Chłopak przełknął głośno ślinę i potrząsnął głową na tak. Tak naprawdę nic nie było okey. Chciał pocałować swoją przyjaciółkę. Czy to jest normalne? Raczej nie. Nie są przyjaciółmi z korzyściami. Oficjalnie nie są w ogóle przyjaciółmi. Zapadła niezręcznia cisza. Martijn intensywnie myślał. Czy to dobry pomysł, aby do siebie wrócić? Być znów przyjaciółmi? Ma wrażenie, że jeśli sprawa będzie tak dłużej wyglądać to nie wytrzyma psychicznie. Tęsknił za nią, cholernie tęsknił. On wie. Chce ją z powrotem. Niezależnie od tego, czy jego dziewczyna będzie na niego zła. To jest jego przyjaciółka. Osoba, która zna go lepiej niż on sam siebie. Nie ma szans, żeby ją tak zostawił. Nigdy w życiu. Wie, że popełnił błąd. Wielki błąd, ale chce go naprawić. Westchnął głośno i skierował swój wzrok na płytki na podłodze. Fleur wiedziała, że coś go dręczy. Podeszła do niego powoli i położyła rękę na ramieniu. Czuła ciepło bijące od niego. Kochała go. Kochała wszytko, każdą część jego ciała i charakteru. Nawet wady. W miejscu, na którym leżała jej ręka na ciele Martijna pojawiło się mrowienie. Nie wiedział, czym jest to spowodowane, ale to czuł. Nie było to nieprzyjemne mrowienie. Wręcz przeciwnie. Podobało mu się. Było przyjemne. Dodało mu to trochę otuchy przed tym co chce powiedzieć.

- Czy jest szansa, żebyś mi wybaczyła i ponownie została moją przyjaciółką? - Spytał nerwowo nawet nie podnosząc na nią wzroku. Wiedział, że jeśli to zrobi mógłby znów mieć chęć pocałowania jej. Fleur stała w szoku. On chce znów być przyjaciółmi. On znów chce z nią spędzać czas, oglądać po nocach seriale i żreć pizzę o trzeciej nad ranem. On chce do tego wrócić. Z jednej strony cieszyła się. Tęskniła za Garritsenem, ale coś też przez to zrozumiała. Znów przez to popadnie w friendzone. On dalej nie czuje nic do niej. Nie czuje w tym sensie. Jednak poczucie tęsknoty i miłości wybrało za nią zanim zdarzyła pomyśleć.

- Szansa zawsze jest przyjacielu. - Brunet myślał, że właśnie się przesłyszał. Ona nazwała go przyjacielem. Znów, po dwóch tygodniach. Nie mógł w to uwierzyć. Podniósł szybko wzroku z podłogi na jej twarz z lekkim uśmiechem i zrozumiał, że dziewczyna naprawdę nie żartowała. Ona mówiła serio. Chce znów z nim zostać przyjaciółmi. Szybko zarzucił jej ramiona na szyi i mocno ścisnął jakby nie widzieli się co najmniej pięć lat. Prawda była taka iż to był tylko miesiąc. Był szczęśliwy. Szczęśliwy jak diabli. Wszystkie dzisiejsze informacje do niego właśnie dotarły. Zostanie wujkiem, pogodził się z Van Der Veen i wszystko prawie wróciło do normy. Nie mógł w to uwierzyć. Fleur za to dopiero teraz zrozumiała co zrobiła. Powiedziała głupstwo bez przemyślenia sprawy. Wypadkowała się w to samo gówno, z którego wyszła i byłą szczęśliwa. A teraz? Teraz już nie ma odwrotu. Holender w końcu odsunął się od przywróconej przyjaciółki i złapał ją mocno za rękę ciągnąc do salonu. Ponownie tego samego dnia, tym razem na jego dłoni pojawiło się mrowienie. Podobało mu się to. Z każdą chwilą coraz bardziej.

- Długo cię nie widziałem. Głodny jestem, idziemy po dziewczyny i jedziemy na pizzę przyszła mamo. - Dziewczyna zbladła. On wie. On wie, że jest mamą. Trudno by nie przez test leżący na podłodze. Pytanie jest tylko, czy pamięta tą noc. Tą najwspanialszą i magiczną noc podczas, której pojawiło to co ma w brzuchu. Czy on pamięta? Mówił, że nie, ale mógł ją okłamałć. Tak jak ona. Ona też go okłamała. W tak ważnej sprawie skłamała mu, że nic podczas nocy 14 maja się nie stało. A to nie prawda. Ta noc zmieniła całe jej życie. Nie wie, czy jego też, ale czuję, że ją kłamie. Czuje, że Martijn to wie. Co ona zrobi gdy ją przyłapie? A co jeśli przyjechał właśnie tylko w tej sprawie? Co ona mu odpowie? Zgaduje, że nie uda jej się go okłamać. Dalej coś do niego czuję i zmięknie przy jego spojrzeniu. Martijn ustał i spojrzał zdziwiony na przyjaciółkę. Zastanawiał się czy powiedział coś nie tak. Przecież wiedział test, więc co jest nie tak? - Coś jest nie tak? - Spytał zdziwiony. Fleur przez chwilę nawet zastanawiała się, aby nie powiedzieć mu prawdy. Jednak zanim to zrobiła ugryzła się w język. Nie, ona nie może. Jest jeszcze szansa, że nie pamięta. Nie wkopie się samej, przez jakąś głupotę. Na pewno. Założyła na swoją twarz sztuczny uśmiech i spojrzała na bruneta kiwając głową na nie. Martijn ścisnął jeszcze bardziej jej rękę przez co mrowienie było jeszcze bardziej odczuwalne. Co jest z nim nie tak? Nigdy tak nie reagował? Co się z nim dzieje? Nie powinien tego czuć, ma przecież dziewczynę. To przy niej powinien mieć motylki w brzuchu, stresować, czy nie sprawi jej przykrości lub gdy go dotknie. Za to jest odwrotnie. Wszystkie te uczucia wytwarza jego przyjaciółka. Jego najlepsza przyjaciółka. Uważał, że to nie w porządku, ale nie chciał przestać. Podobało mu się to i to bardzo. Odsunął od siebie te myśli i odwzajemnił jej uśmiech. Wiedział, że był sztuczny, bo przecież znają się już od kilku lat. Wie, że będzie musiał z nią porozmawiać na osobności. Nie ma wyboru. Tak samo nie wróci już dziś do Amsterdamu. Nawet nie takiej opcji. Zostanie z nią, ponieważ wie, że ona tego potrzebuje. Potrzebuje kogoś przy sobie, a on był zawsze dla niej najbliższy. Nie zostawi jej znów. Już nigdy w życiu. To był największy błąd przez całe jego dwadzieścia jeden lat. Porzucić Fleur Van Der Veen. Kobietę, która zawsze z nim była nie ważne co się działo. Kobietę, która przychodziła do niego w nocy tylko, żeby odsłuchać jego gównianych piosenek. Kobietę, która wspierała go od samego początku w karierze oraz szkole. Kobietę, którą kocha. Kocha bardziej niż kogokolwiek na świecie. On kocha Fleur Van Der Veen.

Boy, You Will Be DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz