VII " Jak Urodziny? "

243 19 6
                                    

- To do zobaczenia. - Pomachali rękami Lotte, Laura i Damian. Rozmawialiśmy wszyscy chyba z dwie godziny. Dowiedziałam się trochę o życiu Lotte. Dziewczyna zamieszkała ze swoim narzeczonym w małym mieszkanku. Podobno jest lekarzem w szpitalu. Nie to, że na to narzekam, bo jest kompletnie inaczej. W rodzinie będę mogła w końcu z kimś porozmawiać o medycynie. Kiedy komuś nie wiem komu, przypuśćmy, że cioci. Tłumaczę tematy nie wie kompletnie o co chodzi. Fajnie będzie mieć taką osobę, która chociaż będzie trochę ogarnięta w tym dziale. Okazało się też, że siostra ma na razie przerwę w pracy ze względu na przeprowadzkę, dlatego będzie do mojej dyspozycji codziennie przez prawie dwa tygodnie. Ale tak to podobno nic się nie zmieniło. Została taką samą Lotte jaką była. Rozsądna, ale czasami spontaniczną blondynką. Damianowi podobno film z wczoraj urwał się około dwunastej. Czyli kawał czasu przed zakończeniem imprezy. Louis mówił, że zmył się koło pierwszej-drugiej. Mówiąc pierwszej-drugiej miałam na myśli, że odwoził nietrzeźwych. Laura powiedziała, że zabrała się razem z nim, bo nie miała ochoty już tam siedzieć. I tak zakończyła się długa opowieść urodzin z zeszłej nocy. Zanim się skapnęłam samochód Laury odjechał, a wraz z nim reszta moich przyjaciół. Westchnęłam zrezygnowana, a z twarzy zniknął uśmiech.

- Podwiozę cię. - Powiedział Louis tuż za mną. Louis, kompletnie o nim zapomniałam. Pokiwałam głową i ruszyłam w stronę drogiego auta, którym mnie prawie dziś przejechał. Nie wiedziałam w ogóle, o co mu chodzi. Najpierw jest na mnie obrażony, a teraz milutki jak miś. Nie trzyma się to kupy całkowicie. Zapięłam pasy i grzecznie czekałam, aż blondyn usiądzie na miejscu kierowcy. Zdecydowanie muszę zrobić sobie prawo jazdy. Każdy z moich znajomych ma prawo jazdy. Nie no, może oprócz Martijna. Gdyby on zdobył pozwolenie na prowadzenie samochodu, to myślę, że świat posiała by panika lub tym podobne. - Do Martina? - Włożył kluczyki do stacyjki i spojrzał w moją stronę. To prawda jest jakaś osiemnasta. Brunet na pewno już wstał. Można już załatwić nasze zadanie. Tylko jak? Co ja mu powiem?

- Tak. - Kiwnął głową i za chwilę jechaliśmy dość szybkim tempem po asfalcie. Ma lambo, czego się spodziewać. Do tego to Louis, a on uwielbia szybką jazdę z dźwiękiem silnika w tle. Podniosłam rękę, aby włączyć radio, ale chłopak ja odepchnął mówiąc:

- Chcę z tobą porozmawiać. - Niby cztery słowa, ale poważne. Używaliśmy ich tylko w kryzysowych lub bardzo ważnych sytuacjach. Czyli jest coś na rzeczy.

- Co jest? - Spytałam zachęcającym głosem.

- Przepraszam. Nie chciałem cię dziś przejechać, ani obrazić lub coś z tych rzeczy. - Będąc z Louisem przyjaciółmi od prawie trzech lat dobrze wiem kiedy jest mu przykro i to była jedna z tych sytuacji. Zbyt bardzo się tym przejmował. Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele sobie wybaczają takie małe kłótnie. Chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał. - Cicho bądź na chwilę. Zależy mi na tobie Fleur i dobrze o tym wiesz. Kiedy usłyszałem, co zrobiłaś myślałem, że on cię skrzywdził lub do tego zmusił. Do tego doszła Evi i nerwy mi poszły. Jeszcze raz przepraszam. Nie chciałem. - Mówił nie spuszczając wzroku z drogi.

- Nie musisz przepraszać. Ja też chyba za ostry zareagowała i bez sensu wspomniałam o Evie. Wiem przecież dobrze, że jesteś na nią wrażliwy i nie chcesz, aby ktokolwiek się do niej zbliżał. Nie chciałam.

- Daj spokój. Ustalmy, że wina stoi po obu stronach jak już, dobra? - Zaproponował zatrzymując się na czerwonym świetle. Pokiwałam głową na tak. To prawda, to jeden z lepszych pomysłów na ten moment. Oparłam się czołem o szybę samochodu i zaczęłam oglądać widoki. Ludzie zmarnowani po pracy, nastolatkowie wracający z kin lub pizzy. To generalnie Amsterdam. Każdy tu żyje własnym życiem. Nikt się nie wtrąca, nie zaczepia lub wyśmiewa za plecami, kiedy idziesz ulicą. Ze względu na zachodzące słońce, latarnie powoli zostawały włączane, a ich światło odbijało się o tafę wody w kanałach, przy których stało mnóstwo turystów robiących sobie zdjęcia. Amsterdam jest jednym z miast na świecie, do którego ludzie bardzo lubią przyjeżdżać. Nie wiem, czy to przez te właśnie słynne kanału, muzeum Van Gogha, czy ciekawości? Jest też opcja filmów lub książek. Przez "Gwiazd Naszych Wina" można powiedzieć, że sama zaczęłam inaczej patrzeć na moje miasto i samo życie. Rzeczy śmieszne w podstawówce już nie śmieszą, a są smutne. Mogę teraz z całego serca mogę powiedzieć, że cieszę się, że miałam okazję odwiedzić w tym roku Afrykę i wcześniej kiedyś szpital dla dzieci niepełnosprawnych. Moim zdaniem powinno się im poświęcać więcej uwagi. Samochód gwałtownie zahamował, a z ust blondyna wydała się długa wiązanka przekleństw w stronę rowerzysty za szybą. No tak, rowerzyści. Amsterdam jest też znany z tych rowerów. Tutaj dużo osób jeździ rowerami, ale i tak na drogach powstają korki. Nie wiem jak, ale powstają. Zaśmiałam się i wróciłam wzrokiem znów na szybę z boku. Jesteśmy blisko. Jakaś minuta i będziemy pod wieżowce Garritsena. Co ja mu powiem? Wiem, że powtarzam się cały czas, ale to naprawdę jedyne pytanie, które zadaje sobie teraz w głowie. Będzie bardzo trudno. Kiedy nawet nie umiem się wysłowić przy nim bez takich akcji. Louis skręcił we wjazd na podziemny parking i zatrzymał samochód. Czyli to ten czas. Spojrzałam w jego niebieskie oczy i posłałam lekki uśmiech, który odwzajemnił. Zapadła cisza. W tle unosił się tylko dźwięk działającego auta.

Boy, You Will Be DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz