- Więc gdzie was zawieść? - Spytała moja mama. Po tym jak przyjechała do domu zjedliśmy obiad przez nią zrobiony, spakowaliśmy nasze rzeczy do walizek i plecaków po czym wsiedliśmy do samochodu, którym zmierzamy teraz do Amsterdamu. Martijn jednak naprawdę musi wrócić do miasta, a ja uważam, że to odpowiedni czas, aby się ogarnąć i zacząć się w końcu uczyć. Nie będąc na zajęciach przez dwa tygodnie narobiłam sobie mnóstwo zaległości. Myślę, że cały weekend spędzę nad książkami i notatkami znajomych ze studiów. Trzeba wrócić do realnego świata z nowymi informacjami. Nie będę już ciągle sama. W brzuchu noszę swoje dziecko. Ciekawi mnie też reakcja Fenny na wieść o dziecku. Będzie się cieszyć? A może będzie zła? Nic nie wiem. Muszę przyznać, że Reinik jest jak zagadka. Od ostatniego czasu naprawdę tak. Ciągle siedziała w telefonie i nie chciała o tym nikomu powiedzieć co się dzieje. To chyba wystarczająca informacja. Spojrzała na Martijna do tyłu znacząco na co odpowiedział oczkiem w moją stronę. Jestem pewna, że moja twarz płonie teraz z czerwoności. Mimowolnie na moje usta wpłynął duży uśmiech. Boże Garritsen! Nienawidzę cię! A czemu? Ponieważ widzę jak moja mama się patrzy na mnie teraz. Nie mogę się już doczekać tej rozmowy o mnie i Martijnie później. - Więc gdzie? - Czułam w jej głosie, że się uśmiecha.
- Może do ciebie Fleur, co? - Spytał rozłożony na tylnim siedzeniu mój przyjaciel. Skąd wiem? Widzę go dokładnie w lusterku. Nie dało się bardziej rozłożyć. Przyznaj się, że i tak ci się to podoba. Nie prawda. Prawda. Przyznaj. No dobra trochę.
- Dokładniej?
- Do akademika! Wow! - Wykrzyczał przez co zaczęłyśmy się z moją rodzicielką śmiać. Trzeba przyznać, że nikt inny jak Martijn potrafi rozbawić nas obie w sekundę. To chyba jakiś jego ukryty dar. Który dość często chyba używa. Przynajmniej w moim towarzystwie. Mimo to na moją mamę też to działa. Może to dlatego go tak lubi? Może dlatego od zawsze wierzy w to, że kiedyś będziemy razem? Nie to, że tego nie chcę Wręcz odwrotnie. Bardzo bym chciała i nie miała bym nic przeciwko gdyby naprawdę do tego doszło, ale spójrzmy realnie na sprawę. Nigdy do tego nie dojdzie. A to dlatego, że jest już zajęty. Jest już zajęty przez Charelle Schriek. Modelkę od siedmiu boleści, czyli osobę, której jestem chyba wrogiem numer jeden. Czemu? Nie wiem. Ponieważ się tylko przyjaźnię z Martinem, ale dla niej to chyba za dużo. Dla niej jest w ogóle wszystkiego jest za dużo. Chyba tak. Jednak czemu ci najlepsi chłopcy muszą być zawsze zajęci lub są gejami, albo są twoimi najlepszymi przyjaciółmi? W moim wypadku praktycznie wszystkie z wymienianych opcji się sprawdzają. Prócz jednej, która mam nadzieję, że nigdy się jednak nie spełni. Mam na myśli geja. Czuła bym się w tedy jakbym przegrała życie. A to czemu? Bo w tedy nie miała bym kompletnie szans. Spojrzałam po raz kolejny na tylne siedzenie. Siedział tam z bananem na twarzy i patrzył się tak samo w lusterko jak ją. Mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej na to. Spojrzałam z powrotem na drogę i przejechałam ręka po włosach. - Można podgłosić radio? - Spytał w naszą stronę. Chwyciłam za gałkę i trochę przeleciałam w prawą stronę. Leciała piosenka, której nigdy nie słyszałam w życiu, ale podobała mi się. Miała trochę bardziej rockowe brzmienie. Moja głowa zaczęła się kiwać w rytm muzyki i za chwilę zauważyłam, że Martijn robi to samo. Długo czasu nie było trzeba czekać, abyśmy zaczęli tańczyć. Moja mama patrzyła tylko na nas jak na idiotów, ale mało nas to obchodziło. Świetnie się bawiliśmy i to się liczyło. Tak spędziliśmy resztę drogi do Amsterdamu. Tańcząc i śpiewając do nieznanych nam wcześniej piosenek.
>>><<<
Szliśmy korytarzem w stronę mojego pokoju w akademiku. Za dużo się tu nie zmieniło. Przed drzwiami wiedziałam tylko trochę więcej studentów, którzy zamierzali do wyjścia i tyle. Zgaduje, że jest jakaś impreza i dlatego jest ten cały tłum. Jednak nie mam pewności. Nie było mnie tu przez dwa tygodnie. Przez taki okres czasu wiele rzeczy może się zmienić. Tak jak na przykład w moim przypadku dowiedzieć się, że jest się w ciąży. W dodatku ze swoim najlepszym przyjacielem. Nic mnie więc nie zdziwi. Doszłam do drzwi mojego pokoju i wyjęłam klucze z napisem o numerze 351. Włożyłam je do otworu i za chwilę mogłam podziwiać mój pokój, w którym nie byłam przez długi czas. Nic się nim nie zmieniło. Moje i Fenny łóżko jest jak zawsze pościelone równo, na szafkach stoją poustawiane książki. Jedyne co nie było idealne to drzwi od łazienki i szafy mojej przyjaciółki. Były otwarte. Długo nie musieliśmy czekać na moją współlokatorkę. Wyszła z toalety ubrana w czarną obcisłą sukienkę, tego samego koloru trampki i dżinsową kurtkę. Włosy zostawiła rozpuszczone i lekko zakręcone na końcówkach. No i oczywiście makijaż. Czyli rzecz, w której jest mistrzem. Niepodważalnym. Nigdy nie wiem jak ona to robi, że jej to jak świetnie wychodzi. Moja umiejętność nakładania na siebie makijażu kończy się na nałożeniu podkładu, pudru, zrobieniu brwi i poleceniu lekko masakrą po rzęsach. Więc moje umiejętność w porównaniu z jej są do bani. Zakładała właśnie kolczyk na ucho kiedy zauważyła nas w drzwiach. Właśnie. Nas. Kiedy jej wzrok poleciał na Martijna upuściła kolczyk, który miała w ręku i ścisnęłam usta w prostą linię.
CZYTASZ
Boy, You Will Be Daddy
Novela JuvenilMartijn i Fleur byli przyjaciółmi od najmłodszych lat. Może nie lubili się zbytnio od początku jednak mimo wszystko są ze sobą teraz bliżsi niż którekolwiek mogło z nich sądzić. Fleur Van Der Veen od zawsze czuła, że coś ciągnie ją do kreatywnego i...