XXIX " Nowy Przystojny Znajomy "

247 16 10
                                    

- Myślisz, że dobrze wyglądam? - Dziś Fenna miała iść na swoją rozmowę o pracę, a jako jedyna na razie wiedząca o tym poprosiła mnie, abym jej towarzyszyła. Zaraz po naszej rozmowie zadzwoniła do kliniki spytać się, czy aby ich oferta jest nadal aktualna. Oczywiście nie muszę wspominać, że to wszystko stało się oczywiście za moją namową. Muszę też przyznać iż jej ciągle pytania o to czy dobrze wygląda są dla mnie szokujące, ale i męczące. Fenna Reinik nigdy nie była osobą stresującą się. Wręcz przeciwnie. Egzaminy, wyjazdy, czy rozmowa z przystojnym mężczyzną nie były dla niej wyzwaniem. Jednak widząc ją teraz z nogami jak wata to nie jest normalne. W stu procentach. Mimo to trzeba przyznać iż jest to w sumie dobra odmiana. Mogłabyś wziąć z niej przykład. Ty się ciągle wszystkim stresujesz. Och, zamknij się. Mimo to jednak to prawda. Wszystkim się zawsze stresuje. A szczególnie jeśli to Martijn. Zamknij się.

- Tak Fenna. Pytasz się już o to pięćdziesiąty raz. - Spojrzałam na nią wzrokiem, który mówił skończ. Naprawdę zaczęło mnie to już denerwować. Jak na rozmowę o pracę trzeba też przyznać, że trochę się odstawiła. Odstawiła mam na myśli iż założyła ciuchy, w których nigdy w życiu nie pomyślałabym, że założy. Ale jednak mnie zaskoczyła. Za swoje nogi założyła jasno brązowe sandały na obcasie, granatową spódnicę z białą lekko rozpiętą u góry koszulą no i oczywiście torebka musi być. Jest to nieodłączny element życia Fenny. Nigdzie się bez niej nie rusza. Może nawet iść po prostu do sklepu po bułki, ale i tak weźmie torbę. Czemu? Nie wiem. Tłumaczy się zawsze iż czuje się dziwnie bez niej. Jakby nie była sobą. I trzeba powiedzieć, że w tym momencie naprawdę nie jest sobą. Dlaczego? Pierwsza rzecz: Fenna nie nosi sandałów. Nienawidzi ich wręcz. A tu jednak taka odmiana? Druga rzecz: nie lubi koloru granatowego. Do spódniczek nic nie ma, ale do koloru granatowego? Dużo. Więc dziś rano kiedy podeszła do mnie i zapytała się, czy może pożyczyć od mnie spódnicę, w której właśnie idzie to muszę przyznać, że szczęka mi opadła. Bardzo mi opadła, chyba aż do ziemi. Fenna i granatowy? To połączenie nie z tej planety. Mimo tego wszystkiego muszę przyznać iż naprawdę dobrze wyglądała. Musi się częściej tak ubierać.

- A myślisz, że mnie przyjmą? - No i po raz kolejny. Wracamy do tego samego. Na szczęście kilka metrów dalej zobaczyłam wejście do przyszłego miejsca pracy Fenny. Dzięki Bogu! Nie wiem ile bym z nią jeszcze tak wytrzymała. Spojrzałam na zegarek na nadgarstku. 11:57. Boże, za chwilę się spóźnimy!

- Lepiej przestań gadać i rusz się. Mamy trzy minuty. - Chwyciłam ją za ramię i mocno pociągnęłam w stronę budynku. Jakby na zawołanie oczywiście nagle światła na przejściu stały się czerwone, a my się prawie wywaliłyśmy. Norma. Mimo tego jakimś cudem udało nam się w końcu dotrzeć na czas. Była to klinika położona w wielkim ceglanym budynku. Drzwi były wielkie i szklane. Była też z boku przyczepiona tabliczka z nazwą kliniki oraz imieniem i nazwiskiem założyciela. Julian Van Der Heide. Wiemy o nim tyle ile on o nas. Czyli w sumie nic. Zanim wyszliśmy z Fenna z pokoju trochę obstawiałyśmy jak by mogła wyglądać. Nie to, że coś tylko po prostu jesteśmy ciekawe. Po wspólnej naradzie uważamy iż jest to mężczyzna po pięćdziesiątce, łysy lub z siwymi włosami z lekkim brzuszkiem. Fenna oczywiście przesadzała też iż jest zły, niedobry i w ogóle nikogo nie lubi. Mimo jej uwag i tak wiedziałam, że to będzie miły facet. Wiedziałam to po prostu w głębi duszy. Spojrzałam w stronę brunetki, która patrzyła z lekkim strachem w stronę budynku i chwyciłam ją za rękę wyciągając prawie siła do środka. Wchodząc do środka na wstępie widać było recepcję. Ale jaką recepcję? Gigantyczną. Długi blat, za którym siedziały dwie panie w fartuchach. Za nimi na ścianie wisiało wielkie ledowe logo kliniki, a w kątach pokoju stały doniczki z kwiatami. Po bokach rozchodziły się także dwa korytarze. Jeden po prawej, a drugi po lewej zapewne do gabinetów. Całość była utrzymana w bieli. Nawet podłoga, która swoją czystością aż raziła. Mogłam się nawet w niej przejrzeć jeśli chciała. Spojrzałam po raz kolejny dziś w stronę Fenny. Stała jak słup soli, oglądając wnętrze. Cóż jeśli się nie pośpieszcie za chwilę nigdy tu już ponownie nie wejdźcie. Racja, spotkanie. - Chodź, idziemy. Później się napatrzysz. - Zwróciłam się do brunetki, która przełknęła głośno ślinę. Wpatrywała się we mnie jeszcze z pięć sekund po czym kiwnęła głową i ruszyłyśmy razem w stronę recepcji. Oparłam się rękami o blat. Co zrobić, aby zwrócić na siebie uwagę? Przecież one nic poza komputerem nie widzą. Nie wiem, rzuć się na nie, postukaj o blat, striptiz zrób. Mam to gdzieś! Zamknij się lepiej. Postukałam lekko o blat ręka i po czym szeroko się uśmiechnęła. Trzeba wzbudzać sympatię. - Emm, dzień dobry. Moja przyjaciółka miała mieć tu dziś rozmowę o pracę. Fenna Reinik. - Starsza kobieta, na oko wyglądała na czterdzieści podniosła na mnie wzrok. Nie wyglądała na bardzo miłą, można powiedzieć iż gdyby mogła grać złą czarownice w filmach byłaby idealna w tej roli. Zmrużyła lekko oczy i dziwnie się na nas spojrzała.

Boy, You Will Be DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz