XVI " W Zły Dzień Dzieją Się Złe Rzeczy " (3/3)

224 19 6
                                    

To ten dzień. Dzień w którym wszystko ma być rozwiązane. Mam pójść z samego rana do apteki wraz z Anną, która wczoraj przyjechała do mnie do Amstelveen, kupić test ciążowy i zobaczyć jak potoczy się moja przyszłość. Na razie nie wspominałam nic na ten temat rodzicom. Nie chciałam ich martwić. Myślę, że kiedy już będzie to w stu procentach pewne nie będę miała wyboru. Oby to jedna była pomyłka lub moje wymysły. Ja matką? Oczywiście, że nawet gdybym ją została to nie usunęłabym jego. Obiecałam przecież sobie, że będę najlepszą przecież matką. Ale taka ze mnie matka jak z odkurzacza pies. Nie wiem nawet co robić, jak się zajmować takim małym dzieckiem. Czy panikuję? Zdecydowanie. Jestem głupia. Wiem, że wiele razy sobie to już powtarzałam, ale chyba nie przestanę dokonać życia. Szczerze? To dopiero teraz poczułam się jak dziwka. Przeruchał, zostawił tylko nie zapłacił, a za moją karmę mogę mieć teraz dziecko. Czemu o tym nie pomyślałam wcześniej? Bo nie myślisz. Najwyraźniej tak. Dobra, trzy duże wdechy. Nie można panikować. To na pewno głupi stres i tyle. Nie będę w ciąży i będę kontynuowała moją naukę, aby później zostać lekarzem. Tak, to jest to. Nic tego planu nie może zniszczyć. Wzięłam łyka swojej kawy dalej wpatrując się przez okno w kuchni. Nie mogłam dzisiaj spać. W moje głowie walało się tysiące myśli przez co wyglądam jak wrak. Zdecydowanie super wygląd na wieści o dziecku. Och, zamknij się. Nawet nie chce mi się malować. Nic mi się w ogóle nie chcę. Jest to spowodowane moim brakiem snu, czy może jednak przerażeniem? Wydaje mi się, że jedno i drugie. Położyłam kubek napełniony do połowy na blat i ruszyłam w stronę regału w salonie. Stały na nim moje i Lotte zdjęcia z dzieciństwa, nagrody, dyplomy oraz książki. Nie wzięłam ze sobą prawie nic prócz telefonu, ładowarki i ubrań. Znaczy Fenna co jakiś czas przyjeżdża z resztą ubrań, ale nie prosiłam ją o jakiś komputer lub coś z tych rzeczy. Nie. Nawet szczerze mówiąc nie pomyślałam. Nie mając nic do roboty wzięłam obojętnie jaką książkę i rzuciłam się na kanapę. Zawsze uwielbiałam na niej siedzieć. Była i jest bardzo wygodna mimo upływu tylu lat. Otworzyłam na pierwszej stronie i zaczęłam czytać. Książka była ciekawa, muszę przyznać, ale i tak mimo to moje powieki zaczęły opadać lu dołowi. Od razu odpłynęłam w krainę snów. Snów w której nikt mnie nie zrani, ani zniszczy życia.

Otworzyłam swoje powieki, ale za chwilę szybko je zamknęłam pod wpływem jasnego światła padającego prosto na moją twarz. Co się dzieje? Czułam jak moje ciało praktycznie nie mogło się ruszyć. Jednak znalazłam w sobie pewną siłę otworzyłam oczy i podparłam się na rękach. Wokół mnie była biel. Było dosłownie nic. Kompletna pustka. Przetarłam oczy lewą ręką, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie umarłam. Jednak dalej tu byłam. Nic się nie zmieniło. Otaczała mnie po prostu ślepiąca biel. Westchnęłam głośno i z całych swoich zaczęłam się podnosić w górę, aby ustać. Gdzie ja jestem? Czy umarłam? Raczej wątpię, że umarłaś. Czy umiera się od wypicia kawy lub czytania książki? Raczej wątpię. Zignorowała głos w mojej głowie przetarłam tył moje białej jak śnieg sukienki do kolan. Tak samo nie wiem jak się na mnie wzięła.

- Powinnaś była mi powiedzieć. - Usłyszałam zachrypnięty głos za swoim plecami. Doskonale wiedziałam kto to. Żyłam z nim prawie czternaście lat. Moje serce się zatrzymało. On tu jest, jak? Powinien teraz podróżować po świecie, a nie stać w białym pomieszczeniu mówić głupie słowa. Odwróciłam się powoli w jego stronę i zobaczyłam te piękne niebiesko-szare oczy. Miała ochotę wpaść w jego ramiona i przytulić najmocniej jak umiałam. Dotknąć jego twarzy, zobaczyć, czy on naprawdę tu jest, ale nie mogłam zrobić ani jednego ruchu. Czułam jakbym była sparaliżowana. Z jego oczu zaczęły wpływać pojedyncze łzy, a z ust wydawał się szloch. On płakał. Czy to przez mnie? Co tu się w ogóle dzieje? - Powinnaś była mi o tym powiesić. - Wyszeptał drgającym głosem w moją stronę. Co powinnam mu powiedzieć? O czym on gada? - To twoja wina. - Zmarszczyłam brwi z niezrozumieniem. Co jest moją winą? Co takiego złego zrobiłam. Brunet odkręcił głowę w moje lewo i spojrzał się na podłogę. Zaczyna mi się to w ogóle nie podobać. Czy to jakiś ukryta kamera? W końcu spojrzałam w lewą stronę, a to co tam zobaczyłam zamroziło mi krew w żyłach. Z moich ust wydał się głośny krzyk, a po policzkach zaczęły spytać pojedyncze łzy. Na ziemi leżało małe dziecko. Całe we krwi, fioletowe, co oznacza iż było martwe. Z pępka wystawała też długa pępowina, która była zwinięta obok postaci. Chciałam tam podbiec i mu pomóc, ale nie mogłam się ruszyć. Jakby jakiś siła trzymała mnie właśnie w klatce i kierowała jak marionetką. Upadłam na kolana zasłaniając ręką buzię, płacząc i krzycząc w niebo głosy. Czemu to tu jest? Czemu nie mogę mu pomóc? Chcę do niego podejść, ocalić. Ale nie mogę zrób ani jednego kroku. Martijn za to odwrotnie. Mógł chodzić, gdzie chciał i kiedy chciał. Jego szczęka ściskał się mocno, oczy stały się ciemniejsze, a ręce zaciśnięte w pięść. Był zły, bardzo zły. - Jesteś z siebie zadowolona? To przecież nasza dziewczynka. Nasza córeczka. - Wskazał w stronę martwego dziecka. Co? To moje dziecko? Moja córka? Co się stało? Czemu ona jest martwa? Coraz głośniej szlochałam, a z ust wydawały się głośne krzyki przerażenia i żalu. To moje dziecko? Czemu ono nie żyje? Kto to zrobił? Nagle twarz Martijna obróciła się w moją stronę. Podszedł powoli i złapał mocno ręką za moją twarz. Dominowała nad mną. On stał z surowym wyrazem twarzy, a ja klękałam przed nim ciała w łzach. Nie mogłam w to uwierzyć. Moje dziecko leży na środku jakiego białego pokoju martwe. Do tego jest to moja wina. Co ja takiego zrobiłam? Pochylił się w stronę mojej twarzy i mocniej zacisnął dłoń co zaczęło mi sprawiać coraz więcej bólu. Co on robi? Co on ma na myśli? - Skrzywdziłaś ją. Ją i mnie. - Wysyczał prosto w moją twarz. Drugą rękę położył na szyi i zaczął mocno ściskać przez co zaczynało mi brakować powietrza. Co ona robi? Czy on chce mnie zabić? -Zabiłaś ją, więc ja zabiję ciebie. - zaczęłam się bronić. Waliłam rękami, nogami próbując się uwolnić, ale nic z tego. Wszystko zaczęło się rozmywać. Wszystko co teraz widziałam to białości. Czy ja umarłam?

Boy, You Will Be DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz