ROZDZIAŁ DRUGI

895 56 12
                                    

Podczas obiadu Alison uważnie przyglądała się uczniom ze Slytherinu. Byli cisi, przygaszeni, część z nich nie jadła, tylko wbijała wzrok w puste talerze. Wszyscy wyglądali na przybitych i wystraszonych. Stark przeniosła wzrok na stoły pozostałych domów. Tam również panowała niezwykła cisza. Nikt nie gadał, nawet bliźniacy Weasley, o wyczynach których wiele słyszała od swojego kolegi z pracy, Arthura, zachowywali spokój. Atmosfera ponurej powagi objęła też stół nauczycielski. Ally z żalem pomyślała, że jeszcze nigdy w Hogwarcie nie było tak smutno.
  Szybko skończyła posiłek i wróciła do swojego tymczasowego lokum. Otworzyła worek, z którego wyciągnęła tablicę ze zdjęciami pozostałych dziewczyn. Przypięła do niej fotografię Miriam i zaczęła rozkładać swoje notatki dotyczące śledztwa. Uzupełniła dokumentację i zaczęła myśleć. Jednak nie szło jej to najlepiej. Zgodnie z tym, czego się obawiała, natrętnie powracające wspomnienia o Severusie, rozpraszały ją. Poza tym była przyzwyczajona do tego, że pracowała myśląc na głos, a obok zwykle był ktoś, do kogo mogła mówić. Westchnęła. Było późne, niedzielne popołudnie, więc liczyła na to, że uda jej się znaleźć kogoś, kto jej w tym pomoże. Pomyślała o dyrektorze i wyszła z pokoju, żeby z nim porozmawiać.

~*~

  Severus siedział w swoim salonie i niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w ogień buzujący w kominku. Myślał o Alison. Zwykle nie pozwalał sobie na rozpamiętywanie przeszłości ani na przywoływanie jakichkolwiek pozytywnych uczuć, ale tym razem nie mógł z tym walczyć. Ilość pytań, które chciał jej zadać, gwałtownie wzrosła w ciągu ostatnich kilku godzin. Ale pójście do jej pokoju, żeby z nią porozmawiać było poniżej jego godności. Dlatego siedział bezproduktywnie i bił się z myślami. Chciał wiedzieć, dlaczego zniknęła bez wyjaśnienia, dlaczego odebrała mu możliwość kontaktu z Sammym, a także kiedy wróciła do Anglii i kto o tym wiedział. Już zdążył się domyślić, że jej pobyt w Hogwarcie nie był przypadkiem i że musiała od dawna pracować nad podobnymi sprawami. Tak. Sprawa. To był dobry temat, żeby jakoś zacząć rozmowę. Okazać zainteresowanie, dowiedzieć się czegoś a później uśpić jej czujność i zaatakować. Złośliwa uciecha sprawiła, że poderwał się z miejsca i opuścił swoje kwatery. Po zadziwiająco krótkim czasie pukał do drzwi jej pokoju.
  Alison wyjrzała przez wizjer i zawahała się przez chwilę zanim otworzyła drzwi. Snape nadawał się do słuchania jej rozważań jak nikt inny, a skoro Dumbledore był nieobecny to równie dobrze mogła mówić do niego. Otworzyła drzwi i wpuściła go do środka.
– Czego chcesz? – spytała wrogo, na wszelki wypadek uprzedzając jego zamiary.
– Powiesz mi wreszcie, o co w tym wszystkim chodzi? – Snape mówił spokojnym, cichym głosem, niezdradzającym żadnych emocji. – Moja uczennica popełniła samobójstwo, a ja mam wrażenie, że to nie jedyny taki przypadek.
– Sam zobacz – powiedziała i wskazała mu drzwi do sąsiedniego pokoju.
  Snape stanął jak wryty patrząc na tablicę. Sześć dziewczyn. Pięć absolwentek i jedna uczennica. Wszystkie z jego domu, wszystkie popełniły samobójstwo będąc w mniej lub bardziej zaawansowanej ciąży. Poczuł jak zimna strużka potu spływa mu wzdłuż kręgosłupa. Znał je wszystkie i gdyby ktoś go o nie spytał, odpowiedziałby tak samo: spokojna, grzeczna, nie stwarzająca problemów dziewczyna. Żadna z nich nigdy nie przyszła do niego, żeby się wyżalić. Odruchowo sięgnął po papierosa, a Alison wypchnęła go za drzwi.
– Jak chcesz palić, to wyjdź na balkon – powiedziała. W gruncie rzeczy ucieszyła się, że okazał jakieś uczucia. Wzięła od niego papierosa i zapaliła. I zaczęła mówić: – Pięć lat temu aurorzy znaleźli pierwsze ciało. Uznali to za samobójstwo, ale nie szukali jego przyczyn. Córka śmierciożercy, zaraz po szkole, była w ciąży i niewytrzymała napięcia – tak napisali w raporcie. Zrobili sekcję, ale nikt nie przejął się faktem, że dziewczyna była wielokrotnie gwałcona zanim zaszła w ciążę. Uznali, że sprawa jest zamknięta i tyle. Kiedy cztery lata temu zaczęłam pracę w Londynie akurat wezwano nas do drugiego przypadku... identycznego, jak ten pierwszy. Mój partner przypomniał sobie sprawę sprzed roku i odszukał jej akta. Jednak przeszedł na emeryturę i zostawił mnie samą z mnóstwem wątpliwości. Niewiele udało mi się odkryć, ale rok później znowu trafiłam na zwłoki dziewczyny, która dopiero co skończyła Hogwart, była w ciąży i odebrała sobie życie. To nie mógł być przypadek. Wyszło mi, że mniej więcej w czasie przerwy wielkanocnej dziewczyny były gwałcone i wtedy zachodziły w ciążę. Ukrywały się z tym aż do skończenia szkoły... – zawiesiła głos i zmarszczyła czoło. – Tego nie rozumiem. Dlaczego nikomu nic nie powiedziały? Po ukończeniu Hogwartu wracały do rodziny i bardzo szybko wyprowadzały się z domu, żeby zaledwie po kilku tygodniach umrzeć. Jeśli nie chciały tych dzieci... są na to sposoby. Jeśli chodziło tylko o samobójstwo, to czemu zwlekały? Czemu odcinały się od rodziny?
  Zamilkła i zaciągnęła się głęboko dymem. Widać było, że nie pierwszy raz zadaje sobie te pytania.
  Snape nie odzywał się. Musiał przetrawić nowe informacje. Coraz mniej mu się to wszystko podobało.
– I to wszystko, co wiesz? – spytał sucho.
– Niestety – odparła spokojnie i wróciła do pokoju. Snape poszedł za nią. – Żadna z nich nie zostawiła nic, co by mogło mnie naprowadzić na jakikolwiek ślad. Żadnych listów pożegnalnych, pamiętników, wskazówek. W większości przypadków rodziny nic o nich nie wiedziały. Rodzice albo zginęli podczas wojny, albo dogorywali w Azkabanie, a dziewczynki były wychowywane przez babcie, ciotki lub zupełnie obce osoby.
– Coś jeszcze je łączy? – spytał Severus widząc, że Alison znowu się zamyśla.
– Tak – stwierdziła i spojrzała mu prosto w oczy. – Bardzo ogólnikowo napisana opinia ich wychowawcy.
– Nie było o czym pisać – Snape wzruszył ramionami. – To wszystko?
– Ty mi powiedz. Ty je znałeś, widziałeś, jak dorastały... Nic nie zwróciło twojej uwagi? Nie działo się nic dziwnego?
– Nic, o czym bym wiedział. Nigdy nie było z nimi problemów, nie skarżyły się na nic. Nawet teraz, jak już wiem, co je spotkało, nic mi nie przychodzi do głowy.
– To samo mówił Dumbledore.
– Wiedział o tym?
– Oczywiście – powiedziała. – Musiałam mieć dostęp do akt...
– Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem? – spytał ze złością, a kiedy nie odpowiedziała, dodał: – Podejrzewałaś mnie?
– Nie, ale i tak musiałam cię sprawdzić... Każdą przerwę świąteczną, ferie, wakacje... Musiałam cię wykluczyć...
– Jasne. Musiałaś. Zamiast spytać wprost!
– Żebyś swoim zwyczajem obraził się i wyszedł?
– Lepiej uciec bez słowa, prawda?
  Wykrzyczeli do siebie to, co zalegało w nich od lat. Aż się zdziwili, że wszystkie ich pretensje dało się zamknąć w zaledwie jednym zdaniu. Alison opanowała się błyskawicznie. Wyszła z mniejszego pokoju, który chwilowo był jej gabinetem, i usiadła na fotelu w salonie. Severus nie miał zamiaru ukrywać swojej wściekłości. Poszedł za nią z zamiarem uzyskania odpowiedzi. Jej ciche pytanie zatrzymało go w progu:
– Taki jesteś pewien, że wiesz, co się wtedy stało?
  Coś w jej postawie kazało mu się powstrzymać przed kolejnym wybuchem. Alison wyglądała, jakby skurczyła się w sobie.  Nie patrzyła na niego, tylko zajęła się zapalaniem papierosa. Severusowi nie umknęło ani to, że odrobinę trzęsły jej się dłonie, ani też fakt, że blizna na jej ręce była niczym nie osłonięta. Kolejna kwestia do wyjaśnienia. Westchnął i usiadł na drugim fotelu na wprost niej. Dzielił ich tylko mały stolik kawowy. Tak blisko, a tak daleko.
– Zadałam ci pytanie – odezwała się Alison, widząc, że Snape nie kwapi się, żeby jej odpowiedzieć.
– A co, masz problemy z pamięcią? – zakpił. – Dobrze wtedy zgadłem, że to już był koniec, prawda? Szkoda tylko, że nie starczyło ci odwagi, żeby powiedzieć mi to prosto w twarz. Stchórzyłaś, spakowałaś się i zniknęłaś.
– Ty naprawdę jesteś taki głupi? – zdenerwowała się Alison.
– Sama mówiłaś, że masz mi coś ważnego do powiedzenia – krzyknął. Wstał, oparł się dłońmi o stolik i pochylił się w jej stronę. – O co innego mogło ci chodzić?
  Alison powstrzymała się z trudem. Już wiedziała, co miała na myśli Lilith twierdząc, że książę z bajki zmienił się w trolla spod mostu. Wykrzywiona złością twarz, puste, zimne, czarne oczy i odpychający wygląd sprawiły, że kobieta prawie otrząsnęła się ze wstrętu. Skrzywiła się lekko czując na sobie jego nienawistne spojrzenie. Nagle zapragnęła uciec.
– Może o to, że w końcu wywalczyłam w pracy przeniesienie do Londynu? – powiedziała pełnym jadu głosem. – I o to, że z wielkim żalem musiałam to przełożyć o kilka miesięcy, bo byłam w ciąży?
  Jej słowa zawisły w powietrzu, które nagle zrobiło się gęste od negatywnych emocji. Snape poczuł, że uginają się pod nim nogi. Usiadł z powrotem na fotelu i nie odrywał wzroku od jej twarzy. Wiedział, że nie kłamała. Zignorował pierwszą część jej wypowiedzi, uznając ją za mniej istotną.
– Byłaś... w ciąży? – spytał zaskakująco łagodnie.
– Dowiedziałam się dzień wcześniej – odpowiedziała. – Dlatego nie zdążyłam ci powiedzieć.
– I co... Co się wtedy stało? – Severus czuł, że wydarzyło się coś złego i że musi pohamować swój temperament, jeśli chce się wszystkiego dowiedzieć.
– Kiedy wyszedłeś... Musiałam teleportować się do szpitala. Trafiłam na izbę przyjęć z krwotokiem... – mówienie o tym wciąż sprawiało jej ból, ale musiała wyznać mu prawdę. – Okazało się, że to ciąża bliźniacza... Zagrożona. Położyli mnie na intensywnej terapii i zabronili się ruszać. Aurora Baskerville akurat miała dyżur, więc zaopiekowała się Samem i zaczęła cię szukać.
  Alison zamilkła. Wstała, nalała sobie wody do szklanki i zaczęła krążyć po pokoju.
– A później... Później okazało się, że ja i dzieci mamy góra pięćdziesiąt procent szans na przeżycie... – opowiadała dalej. – Nikt nie wiedział, gdzie byłeś, Sammy nie mógł nawet do mnie podejść... W końcu zabrał go Jarvis, a mnie odcięli od świata. Nie wolno mi było wstawać, siadać, czytać, nic. Odchodziłam od zmysłów. Po trzech miesiącach przegraliśmy walkę. Jedno z dzieci od początku było słabsze i... nie przeżyło. Musieli je... usunąć...
  Alison zatrzymała się i odwróciła twarzą do okna. Zamknęła oczy. Wzięła głęboki oddech i mówiła dalej:
– Później niewiele pamiętam. Podawali mi leki uspokajające, ale przenieśli mnie na inną salę, bo nasze szanse wzrosły do osiemdziesięciu procent. Mogłam widywać się z Sammym i z Tonym... Ale wciąż nie pozwalali mi nic robić. Dopiero w marcu zaczęli traktować mnie normalnie i przygotowywać do porodu...
  Odwróciła się do niego. Oczy błyszczały jej od łez i Severus przez krótką chwilę chciał podejść do niej i objąć ją. Jak dawniej. Jednak siedział wbity w fotel i patrzył na nią martwym wzrokiem.
– Nie obyło się bez dalszych komplikacji, ale na szczęście Maggie urodziła się cała i zdrowa.
  Tym razem zamilkła na dłużej. Wróciła na fotel i ponownie zapaliła papierosa. Przywołanie tych wszystkich wspomnień sprawiło, że poczuła się słaba i bezbronna. Wiedziała, że dobrze zrobiła mówiąc mu o tym. Przygotowywała się do tej rozmowy już od jakiegoś czasu, ale nie była w stanie przewidzieć jego reakcji i dlatego teraz czuła strach.
  Na twarzy Severusa nie zaszła żadna zmiana, ale w jego wnętrzu szalał tajfun emocji. Nagle dotarło do niego to, co powiedziała.
– Mam... córkę?
– Mamy – poprawiła go odruchowo.
– Dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałaś?
– Jak miałam to zrobić? – naskoczyła na niego. – Nikt nie znał twojego adresu, nikt nie mógł się dowiedzieć, że pracujesz w Hogwarcie! Aurora zostawiła ci wiadomość w naszym mieszkaniu! Byłam pewna, że przyjdziesz! A później... nie miałam głowy do tego.
– Nie zostawiła żadnej wiadomości – powiedział Snape, myśląc nad tym intensywnie. – Mieszkanie było puste, ale na pewno nie było żadnej wiadomości.
– Może nie było, nie wiem. Co nie zmienia faktu, że czekałam na ciebie! Możesz mi wyjaśnić, gdzie byłeś, kiedy cię potrzebowaliśmy?
– Szukałem was! Więcej czasu spędzałem w Stanach niż tutaj!
– I nie wpadłeś na pomysł, żeby szukać w szpitalu? – zakpiła.
– Wyobraź sobie, że przez tą cholerną ustawę o ochronie pracowników MACUSA, nie udało mi się niczego dowiedzieć!  Anthony nie chciał mnie wysłuchać – na samo wspomnienie tamtego spotkania Severus potarł nasadę złamanego i boleśnie nastawionego nosa. – Nikt nic nie wiedział! Uznałem, że moja koncepcja miała sens i odeszłaś bez słowa!
  Wrzeszczał na nią mając pełną świadomość tego, że to on wtedy nawalił. Nie postarał się wystarczająco. Alison leżała w szpitalu, odcięta od świata, przerażona i samotna, a on, jak kretyn, przez tyle lat obwiniał ją o wszystko! Tak paskudnie nie czuł się jeszcze nigdy w życiu. Było mu duszno i niedobrze. Nawet nie zauważył, kiedy wstał i podszedł do drzwi.
– Znowu to robisz, Snape – jej cichy, pełen goryczy głos zatrzymał go w miejscu. – Znowu wychodzisz, zamiast zmierzyć się z prawdą.
  Mężczyzna zawrócił i podszedł do niej bliżej. Alison widziała, że jest przerażony i cierpi, ale nie wzruszyło jej to. Nie miała w sobie współczucia dla człowieka, który tak bardzo ją zawiódł. Już nie miała.
  Snape chciał coś powiedzieć, ale rozmyślił się. Dostrzegł jej nienawiść i pogardę, z jaką się w niego wpatrywała. Nie chciał wiedzieć niczego więcej. Prawda okazała się zbyt okrutna i Severus żałował, że w ogóle do niej przyszedł. Dodatkowo wypełniło go poczucie winy, które bezskutecznie próbował zamaskować. Wiedział, że powinien zostać, paść przed nią na kolana i błagać o wybaczenie. A przynajmniej przeprosić. Jednak nie umiał zdobyć się na to, żeby okazać jakąkolwiek słabość. Zegar wybił godzinę osiemnastą dając mu tym samym pretekst do wyjścia na kolację.
– Muszę iść – powiedział. – Dokończymy tę rozmowę kiedy indziej.

Snape, after all this time? Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz