ROZDZIAŁ CZTERNASTY

715 55 12
                                    

Sammy zwykle starał się nikomu nie zazdrościć, ale tym razem czuł, że sytuacja go przerosła. Już sam nie wiedział, co go najbardziej zabolało: czy to, że Harry został szukającym już w pierwszej klasie, czy to, że dostał nowiutką miotłę, czy też to, że latał na niej z Ronem a nie z nim. Nie mógł sobie poradzić z tymi nieprzyjemnymi uczuciami, więc poszedł do gabinetu mamy, żeby się jej wyżalić.
Alison wysłuchała go ze spokojem i próbowała jakoś go pocieszyć, ale z marnym skutkiem. Nie umiała mu pomóc. Wiedziała, że nie chodziło tylko o miotłę czy o miejsce w drużynie, ale o to, że Harry miał nowych przyjaciół, którzy nie do końca akceptowali Sama.
– Powinieneś o tym porozmawiać z Harrym – powiedziała łagodnie. – To twój przyjaciel, więc zrozumie.
– Tylko czy on będzie chciał ze mną rozmawiać? Cały czas gada tylko z Weasleyem...
– A ty nie lubisz Rona? – spytała.
– To nie tak... Lubię ich obu, tylko mam wrażenie, że Harry o mnie zapomina, kiedy Ron jest w pobliżu...
– Synku, ja mogę cię tylko wysłuchać, ale to ty musisz to rozwiązać...
– Wiem... może gdybym miał miotłę, to mógłbym z nimi polatać i... byłoby łatwiej – powiedział Sammy z głęboko skrywaną nadzieją, że mama załatwi mu pozwolenie na posiadanie miotły.
– O nie, mój drogi, regulamin szkoły tego zabrania – odparła. Mając w pamięci swoją rozmowę z Severusem, wpadła na pewien pomysł: – Ja nie mogę naginać zasad, ale skoro McGonagall zrobiła wyjątek dla Harry’ego, to opiekun Slytherinu też by mógł...
– Tata mi nie pozwoli – stwierdził Sammy ze smutkiem. – Chyba jest na mnie zły, bo go nie posłuchałem...
– Ojciec na pewno nie jest na ciebie zły – Alison powstrzymała syna przed dalszym użalaniem się. – I założę się, że się ucieszy, jak pójdziesz do niego z tym problemem.
– Tak myślisz? – ucieszył się Sammy. – To idę do niego... Chyba, że... To znaczy, może ty byś mogła?
– Sam, to twój tata, dlaczego się go boisz?
– Nie boję się go, tylko nie wiem, jak z nim rozmawiać.
– Normalnie. I szczerze.
– Spróbuję.

~*~

– Sammy, nie powinienem tego robić – powiedział ostrożnie Severus, ale zmiękł widząc zawód na twarzy syna. – Chyba, że dostaniesz się do drużyny.
– Czyli nic z tego – mruknął chłopak.
– Dlaczego? Jeśli dobrze latasz, to powinieneś sobie poradzić... Jesteś drobny, lekki, zwinny...
– Szukający? – zdziwił się Sam i spojrzał na ojca z nadzieją. – Tylko czy zdążę się przygotować do egzaminu? Kiedy jest nabór do drużyny?
– Po kolei – Severus powstrzymał zapędy syna. – Nabór na rezerwowego szukającego trwa... Ale jeśli okażesz się lepszy, od obecnego, to wskoczysz na jego miejsce... Egzaminy są za tydzień... Dasz radę?
– Musiałbym poćwiczyć – odparł chłopiec. – A bez miotły będzie​ ciężko...
– Spryciarz – pochwalił go Snape. – Możesz latać na mojej miotle... Nie jest to najnowszy model, ale umiejętnie prowadzona, bije na głowę te nowsze... – Podszedł do szafy i wyciągnął z niej Nimbusa Tysiąc Jeden. – Dostałem go od twojej mamy, na osiemnaste urodziny.
– I chcesz, żebym teraz ja na nim latał? – spytał chłopiec z niedowierzaniem. Te stare Nimbusy nie ustępowały w niczym nowszym modelom, a często były od nich lepsze.
– Tak... Zawsze myślałem o tym, że przyjdzie czas, żeby ci ją przekazać – powiedział i delikatnie pogładził rączkę miotły. Odwiązał​ do niej czarną wstążkę, która od tylu lat przypominała mu o tym, jaki był wtedy szczęśliwy. Złożył ją i z pietyzmem schował do kieszeni kamizelki. Podał miotłę Samowi: – Jest twoja.
– Dziękuję, tato – wyszeptał wzruszony Sammy.
– Ale nikt nie może się dowiedzieć, że ci na to pozwoliłem, więc póki co miotła będzie stała u mnie w gabinecie, a jak będziesz chciał potrenować, to tylko pod moim okiem, jasne? – powiedział Severus poważnym tonem, ale uśmiechał się przy tym szeroko.
– Oczywiście, panie profesorze – odparł Sammy i rzucił się ojcu na szyję.
Severus, zaskoczony jego reakcją, drgnął lekko, ale odruchowo przytulił go. Samuel wysunął się z jego objęć, zawstydzony swoją wylewnością, ale stwierdził, że skoro ojciec jest w dobrym nastroju i w dodatku nie wstydzi się swoich uczuć, to może powinien z nim porozmawiać o jeszcze jednej kwestii:
– Tato, czy... czy ty... – nie wiedział, jak ubrać swoje myśli w słowa. – Czy chciałbyś... no... znowu z nami zamieszkać? – zakończył szeptem.
Severus nie wiedział, co powiedzieć. Nie spodziewał się takiego pytania i nie był na nie przygotowany. Coś jednak musiał powiedzieć. Położył dłonie na ramionach syna i spojrzał na niego z góry:
– Sam, nie zrozum mnie źle, ale to nie zależy tylko ode mnie i od tego, czego ja bym chciał.
– Nie o to pytałem – powiedział cicho Sammy.
– Chciałbym – odpowiedział Severus jeszcze ciszej niż jego syn.
– To zrób coś z tym – stwierdził stanowczo chłopak patrząc na ojca wyzywająco. – Zanim ktoś inny zajmie twoje miejsce.
– Sammy, myślę, że nie powinienem z tobą o tym rozmawiać – stwierdził Severus poważniejąc.
– Masz rację – zgodził się chłopiec. – Ale mama na pewno chciałaby to usłyszeć.
– Wątpię – mruknął Snape. I żeby zmienić temat wskazał na miotłę i zapytał: – Chcesz ją wypróbować?
– Jasne! – krzyknął uradowany Sammy, prawie zapominając o wcześniejszej rozmowie.
– To idź się przebrać, a ja pożyczę od kogoś drugą miotłę – powiedział Snape i razem wyszli z gabinetu.
Chłopak pobiegł do dormitorium, a Severus przez chwilę zastanawiał się, kto mógłby mu użyczyć miotły. Pomyślał o Minerwie, ale stwierdził, że to wiązałoby się z odpowiedziami na kilka niewygodnych pytań, więc dość szybko odrzucił tę możliwość. Pani Hooch nie rozstawała się ze swoim sprzętem nawet na chwilę, a reszta nauczycieli korzystała ze szkolnych mioteł. Po namyśle ruszył do gabinetu Alison, wyzywając się w myślach od idiotów. Przecież chciał tam pójść, to po co sam siebie oszukiwał?

Snape, after all this time? Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz