ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

673 43 8
                                    

Poranek po Nocy Duchów był jednym z najlepszych, jakie Severus przeżył w ciągu kilku ostatnich lat. Obudziły go roześmiane głosy Alison i Maggie, które siedziały w jego salonie na jego sofie i jadły dostarczone przez skrzaty domowe śniadanie. Aż go ścisnęło w żołądku, gdy uświadomił sobie, że jeszcze chwila i dziewczyny wrócą do siebie. Spróbował się uśmiechnąć, ale ból był zbyt silny i wyszedł mu tylko krzywy grymas.

– Tata! – zawołała Maggie, gdy go zobaczyła. Podbiegła do niego i przytuliła się mocno. Snape'owi zrobiło się ciemno przed oczami i jęknął cicho.

– Maggie, zostaw tatę. Uściskasz go następnym razem – powiedziała Alison podchodząc do nich i odciągając córkę od ojca. Wtedy spojrzała na niego z troską i spytała: – Jak się czujesz?

– Tak sobie – mruknął i pokuśtykał do sofy.

– Zamówiłyśmy ci śniadanie – odezwała się Maggie i roześmiała się. – Ale tak długo spałeś, że zdążyłyśmy je zjeść.

– Jak długo? – spytał tylko.

– Spokojnie, zdążysz na lekcje – uspokoiła go Ally. – Chociaż nie powinieneś na nie iść.

– Muszę – stwierdził i wziął kawałek ciasta, którego nie zdążyły zjeść.

– Powiesz mi, po co w ogóle tam poszedłeś? – spytała Alison.

– Mam podejrzenia, że ktoś próbuje wykraść to, czego pilnuje ten pies – wyjaśnił.

– Quirrell? – odgadła bezbłędnie.

– Tak mi się wydaje, ale nie mam dowodów. Dumbledore kazał mi na niego uważać... – urwał, gdy zdał sobie sprawę z tego, że i tak powiedział za dużo.

Alison chyba to zrozumiała, bo nie pytała o nic więcej. Niestety nie została z nim dłużej - musiała jeszcze odprowadzić Maggie do przedszkola i przygotować się do swoich zajęć. Snape westchnął.

W ciągu​ kilku kolejnych dni stan nogi Severusa wcale się nie poprawił. Rana wciąż się paprała, antidotum na jad Puszka się warzyło, a ciągły ból zdecydowanie źle wpływał na jego samopoczucie. Żeby jakoś sobie ulżyć, zaczął czepiać się uczniów dosłownie o wszystko. Miał wielką nadzieję, że trafi w końcu na Pottera i jego wścibskich przyjaciół, których, nie wiadomo dlaczego, obwiniał o swój stan.

Od czasu, gdy Harry i Ron uratowali ją od niechybnej śmierci z rąk górskiego trolla, Hermiona nie była już tak bezwzględna wobec łamania regulaminu szkolnego i obcowanie z nią stało się o wiele przyjemniejsze. W dniu poprzedzającym pierwszy mecz Harry'ego trójka Gryfonów podczas przerwy wyszła na zimny dziedziniec. Czekał tam na nich Sammy, który w końcu pogodził się z faktem, że jego przyjaciel ma też innych znajomych i zaczął spędzać czas razem z całą ich trójką.

Hermiona wyczarowała im jasny, niebieski płomień, który można było zamknąć w słoju od marmolady. Stali, grzejąc się przy nim, kiedy nagle pojawił się Snape. Sammy skulił się w sobie. Wciąż nie był pewien, czy ojciec akceptuje jego znajomych, ale wolał się o tym nie przekonywać w ich obecności.

Skupili się blisko, by ukryć płomień, bo byli pewni, że wykorzystywanie magii do takich celów jest zabronione. Niestety, ich miny musiały się wydać Snape'owi podejrzane, bo podszedł do nich, wyraźnie chcąc się do czegoś przyczepić. Nie zobaczył płomienia, ale wypatrzył książkę, którą Harry trzymał pod pachą.

– Co tam masz, Potter?

Harry pokazał mu książkę; był to Quidditch przez wieki".

– Książek z biblioteki nie wolno wynosić poza obręb szkoły. Daj mi ją. Gryffindor traci pięć punktów.

Snape, after all this time? Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz