ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECI

650 44 28
                                    



Czerwiec, 1993
Alison z wielką uwagą przeglądała wszelkie raporty na temat Gilderoya Lockharta. Po blisko dziesięciu miesiącach śledztwa miała wreszcie wszystko dopięte na ostatni guzik.
Na początku bardzo długo była pewna, że Rufus zlecił jej to śledztwo tylko po to, by czymś ją zająć. Żeby jakoś uzasadnić fakt, że jego Biuro wciąż jej potrzebowało. Bo tak naprawdę w czarodziejskiej społeczności był to wyjątkowo spokojny rok. Nikt nie nagłaśniał drobnych, pozornie nic nie znaczących nalotów czy rewizji w domach „byłych” śmierciożerców, które były głównymi zadaniami aurorów, więc wśród zwykłych obywateli największe emocje budziła Doroczna Loteria Proroka Codziennego.
Chociaż Stark nie widziała sensu w przydzielonym jej zadaniu, to rzetelnie sprawdziła działalność Lockharta w ciągu ostatnich paru lat – od momentu, gdy stał się popularny. Coś jej w nim nie pasowało, ale nie wiedziała, co. Dlaczego Zrzeszenie Likwidatorów Magicznych Zagrożeń i Katastrof i Liga Ochrony Fantastycznych Zwierząt mieli jakieś zastrzeżenia? Bo to na ich wniosek prowadziła to wyjątkowo nudne śledztwo. Nie była ekspertem, ale jedyną podejrzaną kwestią w tej sprawie było to, że Lockhart pojawił się jakoś tak nagle i zupełnie znikąd. Nie był zrzeszony w żadnym stowarzyszeniu, nie miał odpowiedniego wykształcenia... W tak nagle objawiony, samorodny talent Alison po prostu nie wierzyła. I jak wynikało z leżących przed nią papierów – nie tylko ona.
Potrzebowała czegoś nowego... Jakiegoś punktu zaczepienia. Wysłała przesyłką wewnętrzną prośbę do Piusa Tickenssea, a sama zaczęła przerzucać strony w książkach Lockharta. Po kilku godzinach miała przed sobą długą listę jego osiągnięć i jeszcze dłuższy wykaz jego podróży. Porównała je ze sobą i poczuła się zaintrygowana.
Lockhart w swoich książkach dosyć barwnie opisywał, jak to bywał wzywany przez okoliczną ludność, żeby rozprawić się z zagrażającym jej niebezpieczeństwem. Jednak nikt nie był w stanie tego potwierdzić. Ludzie zamieszkujący tereny, na których działał czarodziej, nigdy o nim nie słyszeli albo nie potrafili sobie go przypomnieć. Ze spisu jego teleportacji wynikało, że nie docierał w te miejsca, o których pisał. Oczywiście mógł dostać się tam w inny sposób, ale prawie każdy rozdział zaczynał się od słów: "teleportowałem się tam o świcie...".
Alison spojrzała jeszcze raz na listę z wydziału transportu i wypisała z niej miejscowości, w których Lockhart bez wątpienia był, a później porównała je z adresami członków Zrzeszenia Likwidatorów Magicznych Zagrożeń i Katastrof i uśmiechnęła się pod nosem. Chwyciła długopis, napisała do nich wszystkich listy z zapytaniem, czy danego dnia o określonej godzinie mieli przyjemność spotkać się ze sławnym Gilderoyem Lockhartem.
Odpowiedzi spływały do niej tygodniami, ale większość z nich była negatywna. Wszyscy o nim słyszeli, ale nikt nigdy go nie widział, z wyjątkiem trzech czarownic, które napisały, że takie spotkanie mogło mieć miejsce, ale im więcej o nim myślą, tym większy ból głowy odczuwają.
Stark nie zlekceważyła tych trzech kobiet i zdecydowała się porozmawiać z nimi osobiście. Wzięła od Severusa eliksir odwracający skutki klątwy Obliviate i po dolaniu im go do herbaty, uzyskała szczątkowe potwierdzenie swoich domysłów – to nie Lockhart stał za tymi wszystkimi spektakularnymi akcjami, o których pisał, tylko inni ludzie, którym później wyczyścił pamięć. I to jak! Ally poczuła mimowolny podziw dla jego umiejętności w tym zakresie.
Teraz upewniła się dwukrotnie, czy jej koncepcja naprawdę ma sens i przedstawiła wyniki swojej pracy Rufusowi.
– Nareszcie jakiś konkret, którym możemy się zająć – ucieszył się Scrimgeour. – Wygląda to na kawał solidnej detektywistycznej roboty i osobiście nie mam żadnych zastrzeżeń.
– Wiesz, w porównaniu z tym, co ma nadejść, to to była bułka z masłem – odparła Ally.
– Co teraz? Chcesz go aresztować? – spytał Rufus sięgając po stosowne dokumenty.
– Tylko, jeśli nie będę miała innego wyjścia... Ale myślę, że szkoda by było zmarnować taki talent – powiedziała Alison i podała Rufusowi jedną z przesyłek wewnętrznych, które kilka dni wcześniej rozesłano po Ministerstwie.
– To może być dobry pomysł. Porozmawiam z Arnoldem Peasegoodem i dam ci znać.

Snape, after all this time? Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz