ROZDZIAŁ DWUDZIESTY

733 55 3
                                    

Z dedykacją dla wszystkich maturzystów

Ostatnia kropla krwi opadła na powierzchnię eliksiru rysując kręgi na nieruchomej tafli płynu. Severus zakorkował probówkę z krwią Alison i odłożył ją do pancernej szafeczki. Po wielu miesiącach prób i błędów eliksir był gotowy. Tym razem był pewien, że wszystko zrobił poprawnie. Pomysł z krwią nasunął mu się, gdy obmywał Alison twarz. Wiedział, że to ryzykowny pomysł, że być może nie wszyscy go zaakceptują, ale najważniejsze dla niego było to, by zadziałał. Alison zgodziła się z nim bez namysłu.
Severus odetchnął z ulgą i wyszedł ze swojej pracowni. Bezczynne gapienie się na stygnący wywar jakoś nigdy go nie pociągało. Było późne popołudnie, ciepłe, majowe powietrze wygoniło uczniów z zamku, ale on wyjątkowo nie miał ochoty ścigać ich za drobne występki. Miał poważniejsze zmartwienia. Jego podejrzenia co do Quirrella rosły z każdym dniem, ale wciąż nie udawało mu się ich potwierdzić. Obaj z Dumbledore’em czuli się coraz bardziej zaniepokojeni. Otoczyli Kamień Filozoficzny dodatkową ochroną, jednak wciąż nie wiedzieli, jakie niebezpieczeństwo czai się w Hogwarcie. Snape prawie przestał sypiać ze zdenerwowania.
Dodatkowo sam sobie przysporzył zmartwień. Chcąc się dowiedzieć, czym aktualnie zajmuje się Alison, zaczął prenumerować „The New York Ghost” i z rosnącym niepokojem czytał o nagonce, jaką MACUSA urządziła na organizację Czystokrwistych. Dobrze wiedział, że to właśnie Ally dowodzi tym śledztwem. W końcu miała okazję, żeby złapać i osądzić morderców swoich rodziców i wykorzystywała ją w sposób brutalny i bezwzględny. Trzech, spośród pięciu przywódców organizacji już siedziało. Snape uśmiechnął się paskudnie, kiedy czytał o tym, że w ekskluzywnym więzieniu, do którego trafili amerykańscy arystokraci, zaczęło straszyć. Podobno nocą odwiedzała ich Zmora i byli tym tak przerażeni, że woleli wymieszać się z pospolitymi przestępcami w więzieniu strzeżonym przez dementorów.
Snape domyślił się tożsamości tej Zmory i nie omieszkał podzielić się z nią swoimi spostrzeżeniami. W odpowiedzi dostał tylko informację, że lepiej zrobi pilnując swojego nosa, bo i jego może zacząć coś nawiedzać nocami. Odpisał jej, że o niczym innym nie marzy i nagle odkrył, że korespondowanie ze Zmorą wcale nie jest takie trudne, jak mu się wcześniej wydawało. A w ostatnim liście napisała mu, że ma zamiar zrobić Sammy’emu niespodziankę i że razem z Maggie przylecą na jego urodziny. Severus odliczał dni do kolejnego spotkania.

~*~

Piątek, 29 maja 1992
Alison otworzyła furtkę i uśmiechnęła się szeroko, gdy zobaczyła, że Snape czeka na nią na ganku. Tylko przez wzgląd na Maggie nie rzuciła mu się w ramiona. On zresztą też nie zrobił nic, co mogłoby dać córce do zrozumienia, że mamusia i tatuś są znowu razem. Chociaż póki co żadne z nich jeszcze tak tego nie nazywało.
– Porozmawiajcie sobie, a ja pójdę do swojego pokoju – powiedziała Maggie po tym, jak już przywitała się z ojcem.
Mogli udawać nawet w nieskończoność, ale ona i tak wiedziała, co się dzieje między nimi. Może nie umiała do końca nazwać ich uczuć, może była jeszcze za młoda, żeby wiedzieć, czemu zachowują się tak jakby im nie zależało, ale wyczuwała, że coś się zmieniło na lepsze.
Snape nie odrywał wzroku od twarzy Alison. Jego czujne oczy rejestrowały każdą zmianę, która w niej zaszła od poprzedniego spotkania. Kobieta wyraźnie schudła i pobladła. Wyglądała też, jakby brakowało jej snu i to od dłuższego czasu.
– Skończyłeś już się gapić? – spytała zaczepnie.
– Nie – odparł. – Już wiem, czemu uznali cię za Zmorę.
– Właśnie na takie słowa czekałam – skrzywiła się lekko. – Dzięki.
– Jesteś najpiękniejszą Zmorą na świecie – powiedział cicho Severus i podszedł do niej. Pocałował ją krótko, ale nie odsunął się, tylko stanął tak blisko, że ich ciała stykały się.
– Tak lepiej – szepnęła zarumieniona. Wspięła się na palce i też go pocałowała. – Tęskniłam.
– Ja też – przyznał.
Nie ruszali się z miejsca w obawie, że jak tylko się od siebie odsuną, to czar pryśnie i coś popsuje im tę chwilę. Severus nachylił się nad nią i szepnął jej do ucha:
– Mam dla ciebie lekarstwo. Wiem, że nie to chciałaś usłyszeć, ale chcę, żebyś jak najszybciej zaczęła je brać.
– Tak? – udała, że się zdziwiła. – A dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?
– Bo ktoś mi obiecał, że będzie mnie nawiedzał nocami i już nie mogę się tego doczekać – mruknął.
– Serio? Tak ci spieszno do spotkania ze Zmorą?
– Żebyś wiedziała – szepnął.
Czuł, że jeszcze chwila i nie wytrzyma tego napięcia, że rzuci się na nią i zrobi z nią wszystkie te rzeczy, które śniły mu się po nocach. Gdyby tylko chciała, nie wahałby się ani chwili. Jednak wyraźnie czuł, że póki co są to tylko jednostronne pragnienia. To znaczy wiedział, że ona też by tego chciała, ale w jej przypadku libido było jeszcze uśpione. Miał nadzieję, że jego eliksir szybko zadziała  i następnym razem spędzą ze sobą upojną noc.
– A jeśli to nie zadziała? – spytała Alison.
– Coś wymyślę – odparł spokojnie. – Ale zadziała, nie bój się.
– Tego się nie boję – odpowiedziała z nutą niepokoju.
– A czego? – Severus odruchowo odsunął się od niej, jakby przeczuwając, że zaraz powie mu coś, czym go zrani.
– Gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że zależy ci tylko na jednym – wyrzuciła z siebie.
– Bo tak jest – roześmiał się Snape. – Ale nie na tym, o czym myślisz.
Alison odetchnęła z ulgą. Podeszła do niego i przytuliła go. Snape objął ją ramieniem i pocałował w czubek głowy. Nie było tak źle, jak mogłoby być. Uniosła głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Tym razem nie uciekał wzrokiem, nie krył się z tym, że coś do niej czuje. Jej oczy rozjaśniły się radosnym blaskiem i wspięła się na palce, żeby go pocałować. Severus wiedział już, że jeśli nie będzie krył się ze swoimi uczuciami, to częściej będzie widział ją właśnie taką – swoją Ally, dziewczynę, w której się zakochał. Z wielkim trudem przerwał pocałunek i rozluźnił uścisk. Chwilę później zrozumiał, że jego przypuszczenia były słuszne – to wszystko między nimi było jeszcze zbyt kruche i łatwo było to popsuć.
– Już się nie ukrywamy przed Maggie? – szepnął.
– Jeszcze nie wiem – odparła i zobaczyła, jak jego twarz się zachmurza.
– Nie wierzysz w to, że nam się uda – stwierdził ze smutkiem Snape i zostawił ją samą na podwórku, a sam wszedł do domu, do pokoju córki.

Snape, after all this time? Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz