ROZDZIAŁ SIÓDMY

724 52 13
                                    

Alison siedziała w samochodzie razem z dziećmi i Remusem Lupinem i przyglądała się odjazdowi Dursleyów z wyrazem niesmaku na twarzy. Tak bardzo było jej szkoda Harry'ego, ale nic więcej nie mogła dla niego zrobić. Próbowała rozmawiać z Petunią, przekonywała Dumbledore'a, że byłaby lepszą rodziną zastępczą dla chłopca, ale bez skutku. Udało jej się osiągnąć tylko tyle, że była odpowiedzialna za jego bezpieczeństwo. Jednak nie wolno jej było ujawnić się, ani poinformować chłopca o świecie, do którego należał. Z bólem zgodziła się na te warunki, żeby tylko móc być bliżej Harry’ego. Była to winna Jamesowi i Lily.
– Nie mogę patrzeć na to, jak ci mugole go traktują – mruknął Remus. – Za każdym​ razem, gdy to widzę, zastanawiam się, czemu Dumbledore na to pozwala.
– Tak, wiem, ja też – odparła Ally ruszając z podjazdu, przy którym stali. – Mam nadzieję​, że Albus wie, co​ robi.
– A ja się już nie mogę doczekać, aż Harry wreszcie pozna prawdę – wtrącił się Sammy.
– Pewnie chcesz mu sam wszystko opowiedzieć, co? – spytała Alison, przypominając sobie, że kiedyś Severus dokładnie tak samo chciał wtajemniczyć Lily.
– No pewnie, to przecież mój najlepszy przyjaciel – stwierdził chłopiec.
– Ciekawe, jak na to zareaguje? – zastanawiał się na głos Remus. – Jeśli jest taki jak James...
– Wydaje mi się, że jest bardziej rozsądny niż jego ojciec... w jego wieku – odparła ze smutkiem Ally.
– I że uważniej dobiera sobie przyjaciół – stwierdził Lupin, uśmiechając się smutno do Sama.
– A właśnie! – przypomniała sobie Alison. – Widziałam się z Syriuszem.
– Jeszcze nie zdechł w Azkabanie?
– Widocznie dementorzy nie działają na niego tak, jak na innych.
– A szkoda – warknął Lupin. – Nigdy nikomu źle nie życzyłem, ale... On zasłużył sobie na pocałunek dementora.
– Jesteś pewien? – zdziwiła się Ally.
– Po tym, co zrobił... – odparł z nienawiścią w głosie, ale ze względu na dzieci, nie dokończył swojej myśli.
– Może nie powinnam go bronić – zaczęła niepewnie. – Ale wierzysz w to, że to on ich zdradził?
– Nie mam wątpliwości – odrzekł Remus i nagle dodał: – Biedny Peter...
Pogrążył się w ponurych wspomnieniach i do końca podróży milczał, jak zaklęty. Alison nie nalegała na kontynuację tematu. Nie podzieliła się też z nim swoim odkryciem, że Black jest animagiem. Z jakiegoś powodu czuła, że powinna to zachować dla siebie.
Przez resztę drogi słychać już było tylko przekomarzanie się dzieci, które szybko znudziła rozmowa dorosłych.
– No, jesteśmy na miejscu – oświadczyła Alison. – Wysiadamy i udajemy, że to przypadkowe spotkanie.
Szli wolno w stronę wejścia do zoo. Minęli Dursleyów przy ich samochodzie i wymienili z nimi zdawkowe uprzejmości. Harry wytrzeszczył oczy ze zdumienia, ale Sammy uśmiechnął się do niego łobuzersko i pokręcił głową. Nie chciał zwracać na siebie uwagi wujostwa Pottera.
Ta ostrożność była zbyteczna. Petunia zajmowała się pozostałymi dwoma chłopcami, a Vernon z obleśnym uśmiechem przyglądał się Alison. Od dawna próbował się do niej zbliżyć. Nie podobał mu się co prawda ten typek, który jej towarzyszył, ale Dursley wiedział od lokalnych plotkarek, że nie był jej mężem. Chociaż i tak by się tym nie przejął. Taka kobieta jak Alison nie wahałaby się, którego z nich dwu wybrać.
Ally na jego pewny siebie uśmiech zdobywcy odpowiedziała pogardliwym wzruszeniem ramion i spojrzała współczująco na Petunię. Remus kupił bilety, z trudem radząc sobie z mugolskimi pieniędzmi, i w końcu wszyscy czworo weszli na teren ogrodu zoologicznego.
Maggie była zachwycona wycieczką i z wypiekami na twarzy oglądała każde zwierzę po kolei, natomiast Sammy niecierpliwił się, bo chciał jak najszybciej spotkać ponownie Harry'ego i uwolnić go od towarzystwa Dursleyów.  Jednak musiał czekać, aż jego mama wybierze odpowiedni moment.
Remus dyskretnie obserwował Harry'ego. Był jedną z osób, które Dumbledore przydzielił do ochrony chłopaka i ucieszył się, gdy Alison zaproponowała mu wspólną wycieczkę do zoo. Opiekę nad młodym Potterem potraktował jako pretekst, żeby być bliżej niej. Jego nieśmiałe, nastoletnie uczucia wybuchły ze zdwojoną siłą, gdy po kilku latach spotkał ją przypadkiem na Pokątnej. Ucieszyło go to, że już nie była ze Snape'em i robił wszystko, żeby się z nią umówić. Dobrze wiedział, że Alison go lubi, ale czuł, że nie jest dla niej nikim więcej niż kumplem. Nie poddawał się jednak i co raz częściej spotykał się z nią nie tylko przy okazji pilnowania Harry'ego.
Weszli za Dursleyami do pawilonu gadów.
– Sammy, myślę, że jak Harry będzie wychodził, to możesz zacząć realizować swój plan – szepnęła Alison do syna, a chłopiec aż się rozpromienił.
Widział, że Dudley z rodzicami i Piersem odeszli na bok, a Harry został sam przed terrarium z ogromnym pytonem. Podszedł bliżej​ i nagle poczuł, jak mama kładzie mu dłoń na ramieniu i zaciska palce. I wtedy zrozumiał, że ten cichy syk, który wcześniej słyszał, dochodzi z ust Harry'ego a nie ze środka terrarium​...
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, przestrzeń pawilonu wypełnił okrzyk Piersa Polkissa.
– DUDLEY! PANIE DURSLEY! CHODŹCIE I POPATRZCIE NA TEGO WĘŻA! NIE UWIERZYCIE, CO ON ROBI!
Dudley pospieszył ku nim swoim kaczkowatym krokiem.
– Zjeżdżaj – rozkazał, uderzając Harry’ego w żebra.
Harry, zaskoczony, upadł na betonową posadzkę. To, co wydarzyło się w następnej chwili, stało się tak szybko, że nikt nie zauważył, jak w jednej sekundzie Piers i Dudley wlepiali nosy w szybę, w następnej odskoczyli do tyłu, wrzeszcząc z przerażenia.
Harry usiadł i aż go zatkało: przednia szyba zniknęła. Wielki wąż odwinął się błyskawicznie i ześliznął na posadzkę. Wszyscy obecni w terrarium zaczęli krzyczeć i tłoczyć się do wyjść.
Harry mógłby przysiąc, że kiedy wąż prześlizgiwał się obok niego, usłyszał syczący głos:
Brazylio, przybywam... Graciasss, amigo.
– Alison, zabieraj dzieciaki, ja to załatwię – powiedział Remus.
– Zobaczymy się później – szepnęła. Wzięła Maggie na ręce i złapała dłoń opierającego się syna. – Chodź, Sammy. Teraz już nic nie możemy zrobić.
– Wiem! – warknął chłopiec. – Biedny Harry! Przecież ten mugol zamknie go w komórce pod schodami i już nigdy nie wypuści!
– Wieczorem dowiem się, jak to się skończyło – powiedziała Alison, równie przejęta, jak on. – A jutro porozmawiam z jego ciotką.
– Ale jest jeden plus tej afery – stwierdził nagle chłopiec.
– Jaki? – zdziwiła się jego mama.
– Harry jest wężousty. Na pewno trafi do Slytherinu – odpowiedział Sammy.
– Nie wiem, czy to wystarczy – odparła na to Alison, ale chłopiec i tak nie przyjął tego do wiadomości.
Miał zamiar trzymać się swojej koncepcji, aż do końca. Przecież tylko nadzieja na to, że będą razem z Harrym w jednym domu, skłoniła go do pójścia do Hogwartu. Gdyby Tiara Przydziału postanowiła ich rozdzielić, musiałby codziennie stawiać czoła swojemu ojcu w pojedynkę. A tego Samuel obawiał się najbardziej. Jego myśli popłynęły tym torem...
Wiedział, że już za tydzień w końcu się z nim zobaczy, ale nie miał pojęcia, jak to wszystko się potoczy. Bał się tego spotkania, ale jednocześnie nie mógł się go doczekać. Kłębiło się w nim mnóstwo uczuć: strach, żal, tęsknota i bunt. Głównie to ostatnie powodowało, że chciał wygarnąć ojcu, powiedzieć mu kilka przykrych słów i zranić go, tak jak on zranił jego. I mamę, a nawet Maggie.
Całą resztę dnia poświęcił na rozmyślanie o tym, jak będzie wyglądało ich spotkanie, i o tym, jak to będzie móc uczyć się od własnego ojca. Jego wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach, podsuwając mu coraz to nowe obrazy, w których w ogóle nie umieli się dogadać. Natomiast kompletnie nie potrafił wyobrazić sobie, że są w jakiejś kwestii zgodni. Przynajmniej do momentu, gdy wieczorem odwiedził ich ponownie Remus Lupin. Wujek rozmawiał z mamą jakoś inaczej niż inni jej koledzy i zawsze sprawiał wrażenie, jakby chciał zostać na dłużej. Sammy podejrzewał, że mężczyzna podkochuje się w Alison, a to mu się wcale nie podobało. Bo pomimo wszystko chciał, żeby jego rodzice byli razem. Był pewien, że ojciec się z nim zgodzi.

Snape, after all this time? Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz