21 grudnia 1991
Gdy wrócili razem do Sebastiana i Eileen, weszli do dawnego pokoju Severusa, w którym teraz spała Maggie. Snape, trochę zbyt późno, zrozumiał, że to właśnie tu powinien był wrócić od razu. Przysiadł na łóżku i patrzył na córkę z taką miłością, że Alison dyskretnie wycofała się z pokoju. Czuła, że powinna zostawić ich samych.
Wzięła szybki prysznic, założyła naszykowany przed wyjściem strój: czarne, garniturowe spodnie, białą koszulę i czarną kamizelkę. Na nogi włożyła czarne szpilki. Stanęła przed lustrem i delikatnie umalowała rzęsy. Uśmiechnęła się do swojego bladego oblicza i pociągnęła usta czerwoną pomadką. Wyglądała trochę poważniej niż zwykle i o taki efekt jej chodziło. Niektórzy zatrzymywani przez nią przestępcy nie traktowali jej serio, kiedy widzieli ją au naturel. Weszła do kuchni i zaparzyła kawę. Po chwili namysłu przygotowała też drugi kubek, dla Severusa.
Okazało się to dobrym posunięciem, bo po chwili Snape, zwabiony zapachem kawy, wszedł do pomieszczenia. I zamarł w progu przyglądając się jej uważnie. Nagle poczuł się dziwnie nie na miejscu w swoich codziennych ubraniach, których w dodatku nie zmienił od poprzedniego dnia. Kiedy odwróciła się twarzą do niego i podała mu kubek kawy, przez chwilę walczył ze sobą, ale nie zdobył się na okazanie jakichkolwiek uczuć.
Alison miała wrażenie, że dostrzegła te niewypowiedziane uczucia w jego czarnych, najpiękniejszych na świecie, oczach, ale trwało to tak krótko, że uznała to za wynik zmęczenia. Ta nocna bliskość, tak pełna emocji, zdawała się blaknąć w świetle dnia i wyglądało na to, że do wieczora nie pozostanie po niej ślad.
– Zbieraj się – mruknęła Alison. – Musisz złożyć zeznania.
– Teraz? – spytał zdziwiony Severus.
– Za chwilę – uściśliła.
Snape zastanawiał się, czy to perspektywa przesłuchania tamtych trzech, tak wpłynęła na jej zmianę nastroju, czy też on zrobił coś, co jej się nie spodobało. A może czegoś nie zrobił? Stwierdził, że być może powinien był pokazać jej, że ich nocna rozmowa wiele dla niego znaczyła, ale nie umiał się na to zdobyć. Bał się swoich uczuć i nie chciał się z nimi zdradzić w obawie przed odrzuceniem. Dopił kawę i zamknął się w łazience.
– Możemy iść – powiedział kwadrans później.
Odświeżył się i przebrał i od razu poczuł się lepiej. Alison wrzuciła proszek Fiuu do kominka i razem przenieśli się do Ministerstwa Magii.~*~
Severus spisywał swoje zeznania, starając się niczego nie pominąć, a Alison w tym czasie przyglądała mu się uważnie. W ciągu tych kilku miesięcy, które minęły od ich pierwszego spotkania po latach rozłąki, Snape się zmienił. Nieznacznie, ale jednak. Częściej się uśmiechał, czasem nawet do niej. Przy dzieciach zaś zupełnie zapominał o swojej masce obojętności i chyba to właśnie sprawiło, że Ally coraz częściej chciała z nim przebywać. Patrzyła teraz na jego rytmicznie poruszające się szerokie ramiona i wspominała, jak ją obejmował zaledwie kilka godzin wcześniej. Jak trzymał ją za rękę w Dolinie Godryka... Chciała, żeby tym razem nie zepsuli tego, na czym obojgu im zależało, a co było tak bardzo kruche i niestabilne. Obiecała sobie, że nie da mu się wyprowadzić z równowagi, że nie uniesie się honorem... Latami nagromadzone złość i żal już zniknęły i liczyła na to, że nigdy nie wrócą.
Severus podał jej swoje zeznania.
– Skończyłem – oznajmił.
– Dobrze, jeśli to wszystko to podpisz je... – odparła powielając pergamin. – Wszystkie trzy kopie.
– Na pewno nie chcesz, żebym ci pomógł? – spytał. Pomimo tego, że udawał, że jest obojętny, to bardzo chciał pobyć z nią dłużej.
– Jesteś w stanie mi zagwarantować, że nie posuniesz się za daleko? Że mnie posłuchasz, jeśli uznam, że przesadziłeś?
– Mogę – odpowiedział Severus po chwili namysłu. – Musisz tylko jasno określić, czego ode mnie oczekujesz.
– Mają przeżyć, zachować świadomość i pozostać w jednym kawałku – stwierdziła z dziwnie zaciętą miną. – Muszą przetrwać proces. Chcę ich widzieć w Azkabanie.
– Myślę, że dam radę – stwierdził Snape i uśmiechnął się krzywo.
– Dobrze, jeśli tak, to muszę cię zatrudnić... jako niezależnego konsultanta – zaśmiała się. – Poczekaj tu, zaraz wrócę.
Wyszła z pokoju przesłuchań i przeszła do kwatery auorów. Wtajemniczyła Rufusa w swój plan, wzięła od niego dokumenty dla Severusa i wyniki pierwszego przesłuchania zatrzymanych.
– Wypełnij je, a ja zobaczę, co wczoraj zeznali nasi klienci – mruknęła podając Snape'owi dokumenty.
Severus znowu pisał, ale tym razem zerkał co jakiś czas na nią. Do tego, że sam ukrywał wszelkie emocje zdążył się już przyzwyczaić. Natomiast Alison była zawsze ekspresyjna, bezpośrednia i w jej wykonaniu dawało to upiorny efekt. Podczas wojny widywał ją czasem taką, ale bardzo rzadko. Taką minę miała kiedy przybyła do Hogwartu zaraz po śmierci Miriam. Pomimo tego, że znał ją od lat, to nagle zrozumiał, że nie chciałby mieć w niej wroga. Nie, kiedy patrzyła w taki obojętny sposób, a na dnie jej oczu widać było zimną nienawiść. Przeniosła spojrzenie z dokumentów na niego, więc szybko odwrócił wzrok.
– Jesteś gotowy? – spytała. Jej głos też brzmiał zimno i nieprzyjemnie.
– Tak – odpowiedział tylko.
Alison pozbierała dokumenty, które wypełnił i podała mu zeznania sprawców. Snape przebiegł je wzrokiem w ciągu kilku sekund.
– Do niczego się nie przyznali? – spytał, chociaż tego się mniej więcej spodziewał.
– Jak widać – odparła. – Rufus już zdążył mi powiedzieć, że całą winę próbowali zrzucić na ciebie.
– Nie uwierzył im, mam nadzieję?
– Nie, od początku wiedział, że tam będziesz i w jakim celu.
– Jako niezależny konsultant–śmierciożerca? – skrzywił się.
– No... tak... – odpowiedziała cicho. – Przeszkadza ci to?
– Nie, ale mogłaś mnie uprzedzić.
– Uznałam, że nie było to konieczne – stwierdziła. Wiedziała, że może go tym wkurzyć, ale nie mogła się powstrzymać. Poza tym... potrzebna jej była jego złość.
– Świetne zagranie, Stark – warknął, wiedząc, czemu to powiedziała i zły na siebie, że osiągnęła zamierzony efekt.
Weszli w końcu do sali przesłuchań. Alison zapraszała po kolei każdego zatrzymanego. Jej rozmowa z nimi z pozoru była uprzejma i przyjacielska. Nie naciskała, nie podpuszczała, tylko dawała szansę na skorzystanie z okoliczności łagodzącej, jaką było przyznanie się do winy. Żaden z mężczyzn z niej nie skorzystał. Severus przyglądał się temu i oceniał, w jaki sposób mógłby ich złamać. Szukał ich słabych punktów, luk w wymyślonej przez nich historii, wszelkich nieścisłości.
Kiedy trzeci z nich wyszedł z sali, uśmiechał się złośliwie. Tylko Travers mógłby stanowić jakieś wyzwanie, pozostali dwaj byli znacznie mniej skomplikowani.
– Co o tym myślisz? – spytała Alison.
– Zacząłbym od Rogera...
– Wtedy pozostali wszystko wyśpiewają? – odgadła.
– Skoro wiesz, to po co pytasz? – zezłościł się.
– Żeby wprawiać cię w odpowiedni nastrój – mruknęła.
– Zajebiście – warknął. – Udało ci się.
– Ja porozmawiam z Cuttlerem i Bowlerem, a tobie przyprowadzę Traversa – powiedziała stanowczo. – Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli nie zamknę drzwi?
– Nie – odparł zimno.
Chociaż nie podobało mu się to, że tak łatwo dał się jej zdenerwować, to w zasadzie odczuwał pewien rodzaj satysfakcji, że rozładuje w końcu całą wściekłość, która od lat zżerała jego duszę.
Travers wszedł do sali z bezczelnym uśmiechem na ustach. Nie bał się Snape’a. Co prawda słyszał o nim, o prawej ręce ich wspólnego pana, jako o osobie bez skrupułów, ale nigdy w to nie wierzył. Snape nie brał udziału w większości spotkań, nie czerpał uciechy z zabaw z mugolami. Nie chodził z innymi śmierciożercami na wódkę, nie gwałcił mugolskich kobiet. Był zawsze ponad to. Według Traversa był zbyt słaby, żeby być śmierciożercą.
– Sprzedałeś się Ministerstwu, Snape? – zakpił.
– Nie – odpowiedział Severus, bawiąc się przy tym swoją różdżką. – Po prostu nie lubię skurwysynów gwałcących młode dziewczyny. Crucio!
Tego Travers się nie spodziewał. Aurorzy nie używali już Zaklęć Niewybaczalnych, więc dotychczas czuł się pewnie. Był odporny na wszelkie środki przymusu, z wyjątkiem bólu. Ale tym razem nie miał do czynienia z aurorem, tylko ze śmierciożercą i to takim, którego najwyraźniej nie docenił. Snape był silniejszy niż przypuszczał.
Roger upadł na ziemię i walczył z narastającym w nim krzykiem. To jeszcze nie był ten rodzaj bólu, który odebrałby mu zdolność myślenia. Snape przerwał zaklęcie, posadził Traversa z powrotem na krześle i jak gdyby nigdy nic powiedział:
– Znam twoje zeznania, ale dziwnym trafem nie pokrywają się one z tym, co opowiadałeś mi wczoraj. Może zechcesz to jakoś wyjaśnić?
– Nie zmusisz mnie do tego – odparł spokojnie Travers. – Takie zeznania i tak nie będą ważne.
– Czyżbyś nie został uprzedzony, że to sytuacja wyjątkowa? – zdziwił się Snape, chociaż dobrze wiedział, że tamten kłamie licząc na to, że Severus jest tylko tępym narzędziem do zadawania bólu.
– Nic ci nie powiem – warknął Travers.
– Powiesz mi – odparł spokojnie Snape. – Powiesz mi o wszystkim. Od ciebie tylko zależy, ile to potrwa.
Jego nieludzko wręcz spokojny ton głosu tym razem nie zwiódł Traversa. Spiął się i nieumiejętnie próbował to ukryć. To jego uważano za brutalnego, okrutnego, czasem szalonego, więc chłodna, obojętna postawa Snape’a, początkowo go zmyliła. Teraz już wiedział, jak bardzo. Nie odzywał się, myśląc o tym, jak wybrnąć z sytuacji, gdy poczuł palący ból. Spojrzał na swoje ciało i krzyknął przerażony. Palił się! Zerwał się z krzesła i zaczął gasić płomienie obejmujące jego ciało, nie przestając przy tym wrzeszczeć w niebogłosy.
Severus uśmiechnął się paskudnie i ugasił ten nierzeczywisty pożar. A później rzucił kolejne zaklęcie. Proste, a jakże skuteczne.
Travers złapał się za gardło w rozpaczliwej próbie zaczerpnięcia oddechu, ale nie mógł tego zrobić. Jego usta i nozdrza zostały sklejone jakąś substancją i mężczyzna się dusił. Tym razem przynajmniej cierpiał w milczeniu.
Severus podszedł do niego.
– Zaraz dam ci odetchnąć – oznajmił. – A ty mi odpowiesz na kilka pytań, dobrze?
Travers, siny i półprzytomny, kiwnął głową. Snape odblokował mu usta.
– Dlaczego to zrobiliście? – spytał.
– Dobrze wiesz – odparł Travers z trudem łapiąc powietrze. Zobaczył, że Snape unosi różdżkę, więc szybko dodał: – Chcieliśmy przywrócić do życia naszego Pana.
– W jaki sposób? – pytał dalej Snape, patrząc mu uważnie w oczy i sondując jego umysł.
– Rytuał Rzezi Niewiniątek – Travers poddał się zaskakująco szybko. – Potrzebowaliśmy krwi dzieci... naszych dzieci... ale te idiotki wolały się zabić niż oddać nam swoje bękarty.
– Czyj to był pomysł? – padło ostatnie pytanie, które Snape miał zadać. O resztę miał ich wypytać Rufus.
– Nie... nie mogę... – jęczał Travers. I zaraz zawył głucho, czując na nowo zablokowane usta.
Snape przetrzymał go dłużej niż poprzednio, zanim pozwolił mu złapać oddech.
– Kto? – powtórzył pytanie.
– Nie... proszę... oni mnie zabiją...
– Jeśli nie powiesz, to ja cię zabiję – wysyczał mu Snape do ucha. Tak cicho, żeby nie usłyszała go siedząca w pokoju obok Alison.
– Cuttler, Bowler, mój brat Radegast... – wymieniał Travers, a Snape czuł, jak robi mu się zimno. – On... i moja żona... Oni to wymyślili...
– Kto jeszcze? – spytał Severus wręcz łagodnie.
– Rooster, NcNair senior i inni... nie znam wszystkich nazwisk.
– Malfoy? – spytał Snape, a Travers poczuł się odrobinę pewniej.
– Ta durna lesba? – skrzywił się. – O niczym nie miała pojęcia.
– Pytałem o Lucjusza – odpowiedział Severus, jednocześnie uderzając go pięścią w zęby.
– Nie! – zawył Travers i zakrztusił się własną krwią.
Snape uleczył wszystkie jego rany, pozwolił mu usiąść i podał mu pergamin i pióro.
– Pisz – warknął. – Tym razem szczerze, bo jeśli cokolwiek nie będzie się zgadzało, to zaczniemy zabawę od początku.
Travers trzęsącą się ręką chwycił pióro i zaczął spisywać zeznania, a Severus oddychał głęboko, żeby się uspokoić. I wtedy zorientował się, że do tej pory tylko mu się zdawało, że w sąsiednim pomieszczeniu jest cicho. Teraz usłyszał dobiegające zza ściany wrzaski. Podszedł do drzwi i ostrożnie zajrzał do pokoju.
Cuttler leżał na podłodze i zwijał się z bólu, jęcząc przy tym cicho. Natomiast Bowler siedział na krześle, nienaturalnie wygięty do tyłu i wył, jakby obdzierano go ze skóry. A Alison stała z uniesioną różdżką i bardzo cichym głosem zadawała im obu pytania.
Snape wycofał się do swojego przesłuchiwanego i starał się wyrzucić z pamięci to, co przed chwilą zobaczył. Alison, pozbawiona wszelkich hamulców i przerażająca w swojej nienawiści, wydała mu się również niezwykle pociągająca. Przeklął się w myślach i skoncentrował tylko na tym, że przede wszystkim budziła w nim lęk. Pomogło.
Travers skończył pisać, więc Snape przeczytał jego wypociny i skinął głową.
– Masz szczęście – mruknął.
Otworzył drzwi, za którymi, jak wiedział, czekali aurorzy i kazał im zabrać przesłuchiwanego. Podszedł do niego Rufus.
– To są te zeznania? – spytał wskazując na dokumenty w dłoni Severusa.
– Tak – odparł Snape, czując, że w końcu opada z niego napięcie. – Proszę.
– Jesteś wolny – odparł Rufus. – Możesz iść.
– Poczekam... – zaczął Snape, ale Scrimgoeur uciszył go przykładając sobie palec do ust.
– Zrobiłeś swoje, a Alison sobie poradzi – powiedział auror. – Nie chciałaby, żebyś tu był, kiedy skończy.
– To się okaże – odparł zimno Severus. I spytał, zanim Scrimgeour zdążył ponownie się odezwać: – Dlaczego akurat ona się tym zajmuje? Myślałem, że jest detektywem i jej zadanie kończy się, gdy znajduje wam podejrzanych.
– To skomplikowane... – Rufus nie był pewien, czy powinien mu o tym mówić. – Zwykle jest tak, jak mówisz. Jednak tym razem... Alison bardzo się zaangażowała w tę sprawę, a znając ją i jej osiągnięcia, uznałem, że tylko ona może ich przesłuchać. Ma odpowiednie umiejętności, doświadczenie i w tym kraju jest nietykalna, bo wciąż ma amerykańskie obywatelstwo.
– I pozwalasz jej torturować? Boisz się sam pobrudzić ręce?
– Nie boję się, to ona na to nalegała, a ja... nie umiem jej odmówić – wyznał Rufus niechętnie.
Nagle drzwi się otworzyły i Alison wyszła z pokoju przesłuchań.
– Chyba są gotowi, żeby z tobą porozmawiać – powiedziała do Rufusa.
– Zaraz do nich pójdę... – odpowiedział jej. – Ally, aurorzy poszli zatrzymać tych, których wymienił Travers, ale pomyślałem sobie, że z jego bratem wolałabyś porozmawiać osobiście.
Coś niebezpiecznie błysnęło w jej szarych oczach. Bez słowa chwyciła Snape’a za łokieć i siłą pociągnęła go w stronę najbliższego kominka.
– Szybciej, szybciej – mruczała pod nosem.
– Stark, opanuj się – powiedział Severus łapiąc ją za ramiona i potrząsając nią lekko. – W takim stanie nikomu nie pomożesz.
– Ale Lilith... I Alice! Jeśli coś im się stanie...
– Nic im nie będzie – odparł szybko.
– Snape, tym razem, jeśli uznasz to za... stosowne, to nie będę cię powstrzymywać.
CZYTASZ
Snape, after all this time? Część II
FanfictionHistoria dalszych losów Severusa Snape'a i Alison Stark. Jaki błąd popełnił Severus? Czy rzeczywiście miało to aż tak poważne skutki, by nazwać go największą porażką w jego życiu? Co takiego chciała powiedzieć mu Alison i dlaczego tego nie zrobiła...