ROZDZIAŁ SZESNASTY

632 48 11
                                    

Harry nie słyszał wiwatów na swoją cześć. Nie zaczekał nawet na ogłoszenie wyniku meczu, tylko od razu zabrał przyjaciół i razem z nimi poszedł świętować zwycięstwo w chatce Hagrida. Ron, Sam, Hermiona i Hagrid opowiadali mu, jak zachowanie jego miotły wyglądało z ich perspektywy. Gryfoni od razu zaczęli rzucać podejrzenia i tłumaczyć mu, że ktoś rzucił urok na jego miotłę.

– To był Snape – wyjaśniał mu Ron. – Hermiona go zobaczyła. Czarował twoją miotłę, nie spuszczał z ciebie wzroku.

– Bzdury – rzekł Hagrid. – Niby dlaczego miałby to robić?

Harry, Ron i Hermiona wymienili znaczące spojrzenia, zastanawiając się, czy mu powiedzieć. Harry uznał, że trzeba wyjawić prawdę, ale jednocześnie spojrzał na Sama przepraszająco.

– Czegoś się o nim dowiedziałem – powiedział. – W Noc Duchów próbował przejść koło psa o trzech głowach. Potwór go ugryzł. Sądzimy, że chciał ukraść to, czego strzeże pies.

Sammy zachłysnął się herbatą. Kilka razy pytał ojca, co mu się stało w nogę, ale ten nawet słowem nie wspomniał o trzygłowej bestii, która go ugryzła.

Hagrid, wstrząśnięty odkryciem dzieciaków, wypuścił z rąk dzbanek.

– Skąd wiecie o Puszku? – zapytał.

– O Puszku?

– No tak... to mój pies... kupiłem go od jednego Greka... w pubie, w zeszłym roku... pożyczyłem go Dumbledore'owi, żeby pilnował...

– Czego? – zapytał Harry.

– No... co to, to nie, więcej wam nic nie powiem, nawet nie pytajcie – odburknął Hagrid. – To ściśle tajne, ot co.

– Ale Snape próbował to wykraść.

– Bzdura – powtórzył Hagrid. – Snape jest nauczycielem w Hogwarcie, nigdy by czegoś takiego nie zrobił.

Sam poczuł nagłą sympatię do Hagrida. W dodatku widział, że Harry też zaczyna wątpić w swoje wcześniejsze podejrzenia.

– Więc dlaczego próbował zabić Harry'ego? – zawołała Hermiona.

Po wydarzeniach ostatniego popołudnia z całą pewnością zmieniła zdanie o Snapie.

– W końcu potrafię poznać, czy ktoś rzuca zły urok, jak to zobaczę – dodała. – Trzeba mieć stały kontakt wzrokowy, a Snape ani razu nie mrugnął okiem, sama widziałam!

– A ja wam mówię, że się mylicie! – zaperzył się Hagrid. – Nie mam pojęcia, dlaczego miotła Harry'ego zachowywała się tak dziko, ale Snape nigdy by nie zabił ucznia! A teraz posłuchajcie mnie, wszyscy! Grzebiecie w sprawach, które was nie dotyczą. To niebezpieczne. Zapomnijcie o tym psie, zapomnijcie o tym, czego on strzeże. To jest sprawa między profesorem Dumbledore'em a Nicolasem Flamelem...

– Aha! – krzyknął Harry. – A więc w to jest zamieszany jakiś Nicolas Flamel, tak?

Hagrid miał taką minę, jakby był wściekły na samego siebie.

– Chyba czas już na was – mruknął pod nosem i zaczął udawać, że nie dostrzega ich pytających spojrzeń.

Młodzi czarodzieje wyszli z chatki gajowego, ale wciąż nie przerywali dyskusji.

– A ja ci mówię, że​ to nie był Snape – powiedział Sam i spojrzał na Hermionę ze złością: – Skoro jesteś taka mądra, to powiedz mi, jak się odczynia zły urok?

– No trzeba utrzymywać stały kontakt wzrokowy i wypowiadać przeciwzaklęcia – odpowiedziała odruchowo i zrozumiała, do czego Stark zmierzał: – Ale jestem pewna, że to był on! Miotła Harry'ego uspokoiła się, gdy Snape przerwał kontakt wzrokowy.

Snape, after all this time? Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz