ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY

730 56 5
                                    

Następnego dnia rano Severus zabrał Maggie do Londynu, żeby na kilka dni została pod opieką Eileen, a Alison teleportowała się z chłopcami do Nory.
– Może pokażecie Harry’emu okolicę? – zaproponowała Molly, gdy już wszyscy ze wszystkimi się przywitali. – Możecie zabrać ze sobą miotły.
Zachęcone możliwością zagrania w quidditcha dzieciaki, zabrały swoje miotły i wśród głośnych okrzyków wybiegły na podwórko, a później na łąki otaczające dom Weasleyów.
– Nareszcie chwila ciszy – stwierdziła Molly i zdjęła fartuch kuchenny, który zwykle nosiła. – Chodź, usiądziemy na tarasie i pogadamy.
Alison widziała błaganie w jej oczach, więc bez namysłu wyraziła zgodę.
– Molly, tylko szczerze, Sam i Harry nie będą dla ciebie obciążeniem?
– Daj spokój, Ally, dwoje w tą czy w tamtą, dla mnie to bez różnicy – odparła. Z westchnieniem ulgi usiadła na chyboczącej się ławeczce, wyjęła z kieszeni krótkich dżinsowych ogrodniczek paczkę papierosów i z szerokim uśmiechem na ustach zapaliła jednego. – Mam nadzieję, że chłopcy zajmą czymś moje dzieci i będę miała święty spokój.
– Od dawna ci powtarzam, że powinnaś zagonić chłopaków do pomocy – powiedziała Alison, również zapalając swojego papierosa. – Nie musisz w kółko wokół nich skakać.
– Próbowałam, ale oni wszyscy wrodzili się w Arthura i mają dwie lewe ręce do pracy – mruknęła Molly i z lubością zaciągnęła się dymem. – Czasami mam tego wszystkiego dość... Nie masz pojęcia, jak bardzo czekam na rozpoczęcie roku szkolnego. Wszyscy wyjadą i będę miała czas dla siebie.
– Może ja ci pomogę przez ten miesiąc? – zaproponowała Ally. – Głupio mi, że tak ci zrzuciłam problem na głowę.
– Zgadzam się tylko dlatego, że brakuje mi towarzystwa kogoś dorosłego – roześmiała się Weasley. – Obowiązki domowe nie przeszkadzają mi tak bardzo, jak to, że ciągle siedzę w domu...
– Z twoimi umiejętnościami, to chyba nie zajmuje ci to dużo czasu, co?
– Och, ktoś jeszcze pamięta, że byłam dobra w zaklęciach.
– Nie bądź taka skromna, nie każdy ma tytuł mistrzowski – uśmiechnęła się Ally.
– Jasne, i co mi po nim? – mruknęła Molly, odpalając kolejnego papierosa. – Powinnam mieć drugi, z prania, gotowania i sprzątania. Chociaż nie. Spójrz na ten dom. Czekam, aż Arthur go wyremontuje i od dwudziestu lat nie mogę się doczekać.
– To może czas mu przypomnieć, że miał to zrobić? – zaśmiała się złośliwie Alison. – My zaczniemy, wejdziemy mu na ambicję, i on dokończy.
– Pomysł sam w sobie nie jest zły, ale wątpię, żeby mój mąż zauważył, że coś się zmieniło w domu. Chyba, że przebudujemy jego garaż.
– Słuchaj, od dzisiaj zmieniamy porządki panujące w tym domu – stwierdziła Ally. – Nie jesteś typem kury domowej i twój mąż musi to w końcu zrozumieć.
– To jest takie proste, kiedy o tym mówisz, ale w praktyce to się nie uda – wątpiła Molly, chociaż jej oczy rozjaśniły się na myśl o tym, że miałaby coś zmienić w swoim życiu.
– A próbowałaś? – spytała Alison, a widząc przeczący ruch głowy Weasley, uśmiechnęła się. – No właśnie. Wiem, że po szkole chciałaś uczyć... Flitwick proponował ci asystenturę, może od tego zacznij?
Molly zapatrzyła się w przestrzeń przed sobą. Chciała tego. Zawsze chciała wrócić do Hogwartu jako nauczycielka. Jedyny wakat, który co roku był wolny, to była Obrona Przed Czarną Magią, a ona zdecydowanie wolała zaklęcia, ale teraz zaczęła się zastanawiać, czy nie lepiej by było robić cokolwiek, byleby tylko wyrwać się z tych czterech ścian, w których czuła się uwięziona. Ginny i chłopcy mieli pójść do szkoły i po raz pierwszy od lat nie będzie musiała nikim się opiekować. Może to już czas, by zrealizować swoje marzenia?
– Skontaktuję się z Dumbledore’em – stwierdziła z nową energią.
– Świetna decyzja – pochwaliła ją Ally. – A teraz chodź, pokażemy twoim dzieciakom, jak ich mama potrafi czarować.
Stanęły z wyciągniętymi różdżkami, ramię w ramię i powoli prostowały każdą ścianę, futrynę i ościeżnicę. Molly była niesamowita, kiedy już uwierzyła w siebie i przypomniała sobie wszystko to, czego uczyła się przez tyle lat. Jednym ruchem ręki potrafiła sprawić, żeby stare, wiekowe okna wyglądały jak nowe. Ramy pokryte były świeżą farbą, a szyby błyszczały i były gładsze i bardziej przejrzyste niż kiedykolwiek. Alison, która była dużo lepsza w transmutacji, zmieniała wnętrze domu, dostosowując je do potrzeb dużej rodziny, ale nadając mu bardziej wyrazisty charakter. Molly wciąż walczyła z latami pomyłek budowlanych, w których specjalizował się jej mąż, i w końcu Nora miała taką bryłę, o jakiej zawsze marzyli jej właściciele.
Kobiety, zmęczone, ale zadowolone z siebie, usiadły ponownie na tarasie. Po chwili usłyszały trzask teleportacji, i Arthur Weasley pojawił się przed nimi. Wytrzeszczył oczy ze zdumienia i spojrzał niepewnie na swoją żonę.
– Molly? To twoje dzieło? – spytał wskazując ręką na odnowiony dom. – Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Przecież ja mogłem...
– Nie mogłeś – warknęła Molly. – Od dwudziestu lat nie znalazłeś czasu, a wystarczyło jedno przedpołudnie.
– Kochanie, trzeba było mi przypomnieć – kajał się mężczyzna.
– Uch, wolałabym, żebyś sam o tym pamiętał – wyznała cicho jego żona.
Arthur upuścił teczkę i uklęknął przed nią patrząc jej prosto w oczy.
– Wybacz mi – szepnął.
Alison widziała, że Molly zaraz parsknie śmiechem. Może czuła się niedoceniana, może życie, które przypadło jej w udziale nie było spełnieniem jej marzeń, ale ten łysiejący, szczupły mężczyzna był miłością jej życia i akceptowała wszystkie jego zalety i wady. Łącznie z tym, że był kompletnie niezaradnym, bujającym w obłokach, marzycielem. Teraz klęczał u stóp swojej żony i szeptem zapewniał ją o tym, że jest najwspanialsza na świecie.
– Już dobrze, powinnam to dawno sama zrobić – powiedziała udobruchana Molly.
– To może ja dzisiaj zrobię obiad? – zaproponował nieśmiało Arthur.
– Zgoda. Zresztą... przyzwyczajaj się do tego, bo jak pójdę do pracy, to nie będę miała tyle czasu.
Arthur zaniemówił. Jak automat wstał z klęczek, podniósł z ziemi teczkę i zniknął we wnętrzu domu. Molly roześmiała się radośnie, a Alison pokręciła głową.
– Subtelne to to nie było – zachichotała.
– Lepiej, żeby przeżył szok za jednym zamachem – odparła Weasley. – Zjesz z nami? On naprawdę dobrze gotuje, jak już mu się zdarzy.
– Nie... muszę wracać do domu – z żalem odmówiła Ally.
– Maggie została sama, tak?
– Severus zabrał ją do babci – powiedziała i poczuła na sobie palące spojrzenie Molly.
– Severus? – powtórzyła Weasley. – Myślałam, że nie rozmawiacie ze sobą.
– Rozmawiamy – mruknęła Stark. – I nie tylko...
– Nie kręć. Jesteście znowu razem, tak?
– Tak... chyba można tak powiedzieć. Pracujemy nad tym, w każdym razie.
– To wracaj do niego i korzystaj, dopóki dzieciaków nie ma w domu – roześmiała się Molly.
Alison zawtórowała jej i z wdziękiem obróciła się w miejscu, żeby się deportować.

Snape, after all this time? Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz