ROZDZIAŁ PIĄTY

757 54 14
                                    

Alison, po opuszczeniu więzienia, ze zdziwieniem stwierdziła, że spędziła tam zaledwie kilka godzin. Czuła się tak, jakby minęło parę dni. W tym krótkim czasie dowiedziała się więcej, niż się spodziewała i z trudem panowała nad chaosem we własnej głowie. Dobrze wiedziała, czego potrzebuje, żeby się wyciszyć i uspokoić. Zamknęła oczy i deportowała się prosto do domu.
Przekroczyła furtkę i poczuła, jak schodzi z niej całe napięcie. Snape, Malfoy, Bellatrix i Syriusz przestali się liczyć. Teraz ważna była tylko Maggie, która biegła przez podwórko, żeby się z nią przywitać.
Dziewczynka wyciągnęła rączki, a Alison uniosła ją do góry przytulając mocno i wdychając jej cudowny, świeży zapach, dający poczucie bezpieczeństwa.
– Napisałam do ciebie, mamusiu – powiedziała dziewczynka, uwalniając się z objęć matki. – Czy to dlatego wróciłaś?
– Jeszcze nie dostałam twojego listu, ale i bez tego za wami tęskniłam – odparła kobieta z uśmiechem, który lekko zbladł, gdy zobaczyła naburmuszoną minę syna. – Cześć, Sammy.
– Nie odzywaj się do mnie! – wybuchnął chłopiec.
Maggie puściła rękę mamy i ze łzami w oczach pobiegła do swojego pokoju. Nie lubiła, kiedy ludzie wokół niej podnosili głos. Sam, wściekły na siebie i na mamę, zacisnął dłonie w pięści.
– Okłamałaś mnie – powiedział już nieco ciszej. – Dostałem list od Alice... Draco jej powiedział, że nie żyje ich kuzynka... i że ty się tym zajmujesz! W Hogwarcie! Dlaczego mi nie powiedziałaś?!
– Przecież wiesz, że w domu nie rozmawiam na temat pracy – odparła wymijająco, ale chłopiec nie dał się zwieść.
– Widziałaś się z nim?! Dobrze widziałem... w lusterku?!
– Tak, Sam, widziałam się z twoim tatą...
– Dlaczego to przede mną ukryłaś? Wiedziałaś, że go spotkasz, ale nie powiedziałaś? – jego głos zaczynał się łamać, więc Sammy wziął jeszcze jeden głęboki wdech i krzyknął ile sił w płucach: – Nienawidzę cię!
Pobiegł do swojego pokoju i trzasnął drzwiami. Alison nie poszła za nim. Przez chwilę poczuła, że jej świat rozpada się na kawałki. Jednak szybko zebrała się w sobie. Wiedziała, że Sammy żałuje tego, co powiedział, ale nie chciała z nim rozmawiać, dopóki był tak roztrzęsiony. Oboje musieli ochłonąć.
Eileen, która chwilę wcześniej wróciła z zakupami, dopiero teraz odważyła się podejść do Alison.
– Nie przejmuj się tym, zaraz mu przejdzie – powiedziała cicho.
– Tak, wiem, ale Sam ma trochę racji – odparła Ally i spojrzała na drugą kobietę. – Tylko, że chciałam go najpierw jakoś przygotować...
– Mamo! – zawołała Maggie ze swojego pokoju. – Chodź tu.
– Co się stało? – spytała Alison, ale od razu się uspokoiła, gdy zobaczyła, że córce nic nie jest.
– Nie chciałam, żeby Sammy słyszał – wyjaśniła dziewczynka. – To prawda, że widziałaś się z tatą?
– Tak, skarbie – odparła Ally. – Mówiłam mu, że chcesz go poznać.
– No właśnie! Tylko wiesz... trochę się boję.
– Taty?
– Tak – Maggie wtuliła się w mamę.
– Nie masz się czego bać – powiedziała Alison uspokajająco. – On wcale nie jest taki straszny.
– Zaprosimy go na obiad? – spytała nieoczekiwanie dziewczynka.
– Maggie, jeszcze nie wiem, jak to będzie, rozumiesz? Muszę porozmawiać z twoim bratem.
– Rozumiem – stwierdziła poważnie Margaret. – A... czy mogę dać coś tacie?
– Oczywiście – odparła Ally z ulgą. – Co chcesz mu dać?
Maggie rozejrzała się po pokoju i śmiesznie zmarszczyła nosek, kiedy zastanawiała się, czy posiada cokolwiek, co mogłaby podarować tacie, żeby wiedział, że ona naprawdę chce go poznać. W końcu jej wybór padł na zdjęcie w ramce, które stało na szafeczce obok jej łóżka. Była na nim ona i Sam podczas ostatnich urodzin mamy. Maggie uważała, że razem z bratem wyszli super i pomyślała, że tata na pewno chciałby wiedzieć, jak teraz wyglądają.
Alison przyglądała się córce z uśmiechem. To było typowe dla Maggie – podarować całkowicie obcemu człowiekowi coś, co uważało się za swój skarb. Margaret często zaskakiwała rodzinę i znajomych takimi prezentami. I w dodatku potrafiła nimi wywołać uśmiech każdego obdarowanego. Ally często miała wrażenie, że dziewczynka instynktownie wyczuwa, czego potrzebuje druga osoba. Zastanawiała się, co Maggie myśli o Severusie, że wybrała akurat taki prezent.
– Dasz mu to jutro? – spytała podając mamie opakowaną w różowy papier paczuszkę.
– Myślę, że sama powinnaś mu to wysłać – odparła Alison, czując, że zobaczenie miny Snape’a, kiedy dostanie ten ogrom różowości na oczach wszystkich uczniów, to coś, czego za nic nie przegapi.
– Mogę? – ucieszyła się dziewczynka. – A pomożesz mi napisać adres?
– Jasne. Daj kartkę i długopis.
Siedziały razem po turecku na podłodze. Alison dyktowała córce, co ma napisać, a Maggie, przygryzając język, stawiała koślawe, kolorowe literki na kawałku kartki. Eileen weszła do pokoju, żeby zawołać je na posiłek i patrzyła na nie z rozrzewnieniem. Żałowała tylko tego, że jej syn nawet nie wie, ile traci. Westchnęła.
– Dziewczyny, obiad – powiedziała ciepło, a one obie zachichotały ucieszone.
Maggie poszła umyć ręce, a jej mama przywołała swoją sowę i wysłała list do Hogwartu.
– Sammy z nami nie je? – spytała dziewczynka siadając do stołu.
– Powiedział, że nie jest głodny – wyjaśniła Eileen.
Maggie nie pytała o nic więcej, tylko zajęła się swoim talerzem. A obie kobiety wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Jeśli Sam odmawiał wyjścia z pokoju na posiłek, to musiał się naprawdę wstydzić tego, co zrobił.
Tak właśnie było. Samuel żałował tego, co powiedział, już w momencie, gdy ostatnie słowo opuściło jego usta. Bardzo chciał ją przeprosić, ale wstydził się spojrzeć jej w oczy. Siedział w swoim pokoju i nasłuchiwał. Jednak mama nie przyszła do niego, żeby mógł jej wytłumaczyć, jak się poczuł, gdy dowiedział się o tym wszystkim od Alice Travers, a nie od niej. Albo była na niego zła, albo czekała, aż on przyjdzie do niej. Sammy bardzo chciał się z nią pogodzić. Chciał też dowiedzieć się czegoś o ojcu. W takich chwilach zazdrościł siostrze, która nie znała taty i mogła się cieszyć tym, że niedługo się z nim spotka. Sam bał się tego spotkania. Do tego stopnia, że znowu zaczął się wahać, czy chce się uczyć w Hogwarcie. Jednak nie wyobrażał sobie rozstania z przyjaciółmi, którzy od września razem z nim mieli rozpocząć naukę w nowej szkole.
Usłyszał delikatne pukanie do drzwi i cichy głos mamy, która mówiła, że musi już wracać i że zobaczą się ponownie za kilka dni.
Gdy nie odpowiedział, Alison odczekała kilka minut, ale w końcu zrezygnowała i pożegnała się z córką i Eileen. Była już prawie przy furtce, gdy usłyszała szybkie kroki za swoimi plecami, a po chwili chude ramiona syna objęły ją mocno w pasie.
– Przepraszam, mamo – szeptał gorączkowo chłopiec. – Wiesz chyba, że wcale tak nie myślę.
– Wiem, Sammy, wiem – powiedziała ze łzami w oczach. – Nie chciałam ci robić nadziei, dlatego nic nie powiedziałam.
– Nie jesteś na mnie zła? – upewnił się chłopiec.
– Nie, synku – zapewniła go Alison i uśmiechnęła się ciepło. – Ale naprawdę muszę tam wrócić. Obiecuję, że za kilka dni się zobaczymy.
Sammy pokiwał głową i zamknął za nią furtkę. Przez chwilę wpatrywał się w miejsce, w którym zniknęła, a później wrócił do domu, do przerwanej pracy. Miał jeszcze kilka dni, żeby dopracować szczegóły pewnego planu. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, żeby mama mogła się na to zgodzić i razem z nim wprowadzić ten pomysł w życie.

Snape, after all this time? Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz