-Luka obudził się pół godziny temu- oznajmił O'Pry, rozłączając się.
Siedziałem osłupiony u boku Lilith... Upłynęło kilka minut, zanim zdołaliśmy przyswoić tę informację.
-Musimy jechać- upomniał nas mężczyzna.
Skinąłem głową i zgarnąłem kluczyki ze stolika.
-Dokumenty- zwróciła się kobieta do męża, zawiązując szalik.
-Mam- oznajmił, otwierając drzwi.
-Będę za państwem- zasugerowałem, wchodząc na maszynę.
-Tak, tylko uważaj na siebie- zaćwiergotała i wsiadła do samochodu.
*
Dotarliśmy do szpitala po niecałych 25 minutach, starając się omijać wszelakie objazdy i poranne korki.
Kiedy zatrzymałem się na parkingu padł mi telefon, a niebo zaczęły przysłaniać chmury.
Wraz z rodzicami Luki, półbiegiem skierowaliśmy się do budynku, gdzie wydawał się panować niepokojący spokój.
Na recepcji o dziwo nie było kompletnie nikogo, jedynie jakiś samotny cień krzątał się za drzwiami na izbę przyjęć.
Weszliśmy do windy.
Drzwi się zamknęły.
Rodzice mojego ukochanego byli tak przejęci, że żadne z nich nie wydusiło choćby słowa.
Trzęsły mi się ręce, cudem wcisnąłem guzik.
Pierwsze piętro.
Drzwi się otworzyły.
Pielęgniarka z pacjentem na wózku, wywróciła oczami i mruknęła coś o tym, że poczeka.
Drugie piętro.
Winda staje.
Drzwi nie otwierają się.
-Co do...- zaczyna O'Pry, ale nie kończy, bo dźwignia rusza.
Trzecie piętro.
Gardło zaczyna mnie palić, a oczy zachodzą mi czernią- zdaję sobie sprawę, że wstrzymałem oddech.
Wychodzimy.
Lilith ciasno owija ręce, wokół ramienia męża.
Dostrzegamy ordynatora...
Przyspieszamy kroku.
-Dzień Dobry- wyrzucają oboje, z iskrami nadziei w oczach.
-Witam, zapewne dostali państwo telefon, że pacjent się obudził- stwierdza bez wyrazu.
Kiwają głową.
-Możemy go zobaczyć? Prawda?- wtrącam się.
-Wydaje mi się to w tej chwili niewykonalne- oznajmia, unosząc nieznacznie podbródek.
-Ale... Co?- odzywa się zdezorientowana niebieskooka.
-Państwa syn jest czasowo otumaniony... Nie jesteśmy pewni czy to wina leków, czy może szoku jakiego doznał podczas wypadku....-
Patrzymy to na siebie, to na lekarza.
-Co ma pan na myśli mówiąc "otumianiony"?- pyta matka Luki.
-To chyba w niczym nie przeszkadza, wciąż nie rozumiem...- gonię.
-Przez "otumaniony" rozumiem to, że pacjent obudził się...- odchyla się na bok, spogląda na zegarek.-Równo godzinę temu, na kwadrans zanim dostali państwo telefon... I od tego czasu nie odezwał się do nas słowem-
CZYTASZ
Rude Boy | boyxboy
Fiksi Remaja[UKOŃCZONE] •Dylan zmusza Lukę do pójścia na imprezę• •Dwójka nastolatków, usiłuję zakupić alkohol bez dowodu• •Seth jest pełnoletni• [+18] texting, angst, boyxboy, yaoi, romance, lgbtq+, 18+, bdsm, bisexualism, seks, wulgaryzmy; [PISANE w 2017/201...