'70

5.6K 324 160
                                    

  -Seth...-

Starszy klęczał, wtulając się z utęsknieniem w moje półnagie ciało.

Ktoś z boku powiedziałby, że wyglądał całkiem normalnie, jednak ja widziałem, że tak nie jest.

Oczy miał podkrążone, a powieki zdobił fiolet.

Włosy straciły swój blask, a usta były suche i pozagryzane.

Nie mogłem znieść widoku tych smutnych tęczówek.

  -Luka...- wyszeptał, zachrypniętym głosem, mocniej mnie do siebie przyciągając. Musiałem przytrzymać się jego ramion, żeby nie polecieć do przodu.-Przepraszam, że musiałeś to widzieć. Ja... Nie wiem jak mogłem do tego dopuścić-

Oczy mu się zaszkliły.

Wyciągnąłem rękę, żeby pogładzić go po policzku, wtulił się w nią ufnie, upuszczając pojedyncze łzy.

  -Nie chciałem tego pocałunku. Nie chciałem cie zranić. To było zaledwie dotknięcie ust, zanim go odepchnąłem... Luka... Nie mogę bez ciebie normalnie funkcjonować. Wszystko na co tylko spojrzę, przypomina mi o tobie-

Przymknąłem oczy.

  -Nie widzę sensu budzić się rano, kiedy nie mogę usłyszeć twojego śmiechu, dotknąć twojej skóry, czy zasmakować twoich ust... Nie widzę sensu, w jedzeniu czegokolwiek, jeśli już nigdy nie spojrzysz w moją stronę.Nie chcę dni bez słońca- powiedział, łamiącym głosem.-Nie chcę dni bez ciebie-

Objąłem go za szyję, opierając o siebie nasze czoła.

  -Nie chcę dni bez ciebie, Seth- szepnąłem, po czym złożyłem czuły pocałunek na jego popękanych ustach.

Ciemnowłosy ujął mnie troskliwie w ramiona i położył na łóżku.

Uśmiechnąłem się ciepło i zdjąłem mu kurtkę, niwelując przestrzeń między nami.

Opadliśmy na poduszki, splatając nasze nogi i ręce.

  -Nie spałeś- stwierdziłem, przejeżdżając opuszkami palców, po sińcach.

Starszy nie odpowiedział, jedynie zaczął kreślić wzory na moich obojczykach.

  -Nick u mnie był- mruknąłem, badając linię jego szczęki.

  -Wiem- westchnął.-Próbował się do mnie do dzwonić, ale nie odbierałem. Więc napisał mi po fakcie-

  -Jesteś na niego zły?-

  -Przez to co zrobił, myślałem, że cie straciłem- szepnął, ujmując moją twarz w dłonie.

  -Nie straciłeś- odparłem i pozwoliłem mu się pocałować.

Nasze wargi delikatnie się o siebie ocierały, jakbyśmy robili to pierwszy raz.

Nasze języki, muskały wzajemne wnętrza, z utęsknieniem.

Przelaliśmy w to całe nasze uczucie.

Wtuliłem się w zagięcie jego szyi, podczas gdy on gładził moje plecy.

  -Jesteś wyjątkowy- szeptał.-Naprawdę wyjątkowy... Czemu wciąż tu jesteś? Nie jestem nawet w połowie ciebie wart-

  -Szszsz- spojrzałem mu w oczy.-Jestem wyjątkowy, tylko wtedy, kiedy jestem z tobą. Sprawiasz, że chce mi się starać, że naprawdę próbuję... Sprawiasz, że jestem lepszym człowiekiem-

  -Chce mieć z tobą dzieci- oznajmił ciemnowłosy, wpatrując się we mnie z miłością.

  -To może być trochę trudne- zachichotałem, gładząc go po policzku.

  -Wszystko jest możliwe, jeśli naprawdę tego chcemy-

  -Więc będę miał z tobą dzieci- oznajmiłem, z szerokim uśmiechem.

Starszy złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

  -Będziemy mieli drewniany domek...- zaczął, bawiąc się kosmykami moich włosów.

  -Taki dębowy, w środku świerkowego lasu...- kontynuowałem, wyobrażając sobie, jak pięknie byłoby mieszkać w takim miejscu.

  -I kominek... Oh... Widzę to... Ty ubrany w cienką koszulę, przygotowujesz obiad. Obejmuję cię za talię, dzieciaki biegają pod naszymi nogami...-

  -Byłoby cudownie- wzdycham.

  -Będzie, obiecuję- na jego twarzy nie ma cienia wątpliwości, jest tylko oddanie.-Chyba powinienem iść-

  -Zostań. Zaśnij ze mną- ziewam i mocniej się w niego wtulam.

  -Zostanę- całuje mnie w czoło.

*

Budzę się z niemiłym uczuciem chłodu, wystawiam rękę i szukam ciała Setha...

Pusto.

Uchylam powieki, nie ma go.

Gdyby nie zapach, jaki pozostawił na poduszce i płatki róż, pomyślałbym, że to co się stało wczoraj, było jedynie snem.

Otwieram drzwi, z dołu słychać niewyraźną rozmowę.

Na paluszkach pokonuję schody i kieruje się do kuchni.

  -A mnie to gucio obchodzi! Nie będzie mi taki hultaj, co to mojego braciszka do płaczu doprowadza, się panoszył w kuchni! Psik mi stąd, bo dostaniesz po nosie- jazgotała Mel, zabijając chłopaka spojrzeniem.

  -Eee, Mel?- mruknąłem, zdradzając swoją obecność.

Dziewięciolatka odwróciła się z promiennym uśmiechem, jak gdyby nigdy nic.

  -Cześć Lulu-

  -Kiedy wstałaś?-

  -Przed chwilą- zaćwiergotała.

Spojrzałem pytająco na chłopaka, który wbił wzrok w podłogę.

  -Czyli nie jadłaś śniadania?- dopytałem.

  -Niezupełnie. Umówiłam się z Adelą, więc muszę iść się ubrać. Zapleciesz mi warkoczyki zanim wyjdę, prawda?-

  -Oczywiście- 

Dziewczynka podeszła do kartonu z sokiem, przy którym stał ciemnowłosy i uśmiechnęła się do niego ciepło.

  -Daje ci ostatnią szansę. Mój braciszek nie będzie się przez nikogo smucił...Inaczej...- wyszeptała, wbijając swoje małe paluszki w ramię starszego.-Krhhh- gestem poderżnęła sobie gardło i dźgnęła go w bark.

  -Mel!- krzyknąłem.

  -Smacznego- rzuciła i w podskokach wybiegła z kuchni.








Rude Boy | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz