'91

3.4K 180 43
                                        

Doszedłem do drzwi i obleciały mnie wątpliwości jak powinienem się z nim pożegnać.

Dwie migotki i śnieżnobiały uśmiech czekały cierpliwie na mój ruch.

Miałem wrażenie, że jego rzęsy muszą być równie gładkie co włosy.

Pokiwał głową, jakby odczytując moje zakłopotanie i przyciągnął mnie do uścisku.

Nikt mnie jeszcze w ten sposób nigdy nie objął...

Odwzajemniłem gest, pozwalając cudownemu zapachowi jego perfum, spenetrować moje nozdrza.

Odsunęliśmy się od siebie, a następnie pociągnął klamkę.

Słowa nie były potrzebne, po prostu spojrzeliśmy na siebie, a ja odwróciłem się i zacząłem zmierzać do bramki.

Sięgnąłem po telefon, a instynkt mi mówił, że jego tęczówki oblegały tylne kieszenie moich spodni.

~

Zadzwoniłem do Dylana, podekscytowany jak pięciolatek na widok ciężarówki z lodami.

Pierwszy sygnał.

Połączenie odebrano

-NIE UWIERZYSZ JAK CI ZARAZ POWIEM!- pisnąłem do słuchawki.

-Nie, to TY NIE UWIERZYSZ JAK CI ZARAZ POWIEM- odezwał się niski, męski głos.

-Victor?-

-Lukaaa?-

-To ja powinienem być zdziwiony- przewróciłem oczami.

-Yy, nie. Bo to ty zadzwoniłeś-

Palnąłem się w czoło, co on sobie myśli. Ja tu się szykuję na pogadankę tygodnia, a on się zachowuję jakbym wybierał sos do pizzy.

-TAK, ale nie wiedziałem, że ty odbierzesz-

-Nie przesadzasz czasem? Wszystko tam gra i świszczy?-

-Dasz Dylana?- zapytałem słodko.

-No nie uwierzysz jak ci powiem- zachłysnął się powietrzem.

-No nie uwierzę- bąknąłem i kopnąłem butelkę, która pękła o krawężnik.

Jeszcze jeden przystanek autobusowy, a byłbym u bruneta.

-Dylan śpi. Zasnął zaraz przed tym jak Scott zobaczył znaczek Argentów na łusce!-

-Obudź go proszę i przekaż, że wpadnę za jakiś czas- rzuciłem.-Aha i Brett niedługo umrze- rozłączyłem się.

~

Wbiegłem na klatkę schodowej, zaraz po tym jak zobaczyłem cień Dylana w oknie, ostatniego piętra.

Zziajany wytarłem buty i wszedłem do mieszkania, nie pukając, bo nie miało to żadnego sensu.

-To było wredne- powiedział bardzo dobitnie, kiedy mnie zobaczył.

Vic skinął mu głową, a ja walnąłem się na kanapę.

-Powiesz coś w końcu?-

-Masz jeszcze te lody cynamonowe?- wymruczałem w poduszkę.

Podświadomie czułem, że blondyn rozłożył ręce i próbowali coś sobie przekazać.

-To tyle?- wypalił starszy.

-Victor!- syknał przyjaciel, zatykając mu usta.

-Jordan też zginie z rąk podróbki Mengele-

-Kurwa?- wyraził swoje niezadowolenie, niebieskooki.

-Ma okres- przekazał mu przez zęby siedemnastolatek.-Ogarnę to-

-Nie mam okresu!- krzyknąłem, zrywając się do siadu.

Kątem oka zobaczyłem paczkę z napisem Popcorn i zanurkowałem po garść, która trafiła do moich ust.

Łzy napłynęły mi do oczu...

-Karmelowy?- jęknąłem zawiedziony.

Chłopak, trzymany za ramię przez ciemnookiego, na pewno nie widział w swoim życiu takiej sceny.

-Lody wyszły- oznajmił cicho Dyl.

Słona ciecz zaczęła powoli spływać po mojej żuchwie...

Przyjaciel miał w oczach niepokój, ale doskonale wiedział co i jak w takiej sytuacji zrobić.

-Ale zaraz wrócą- dodał i popchnął blondyna w stronę drzwi.-...im większe... I chusteczki... wiem, ale wiesz... Dobra- słychać było cmoknięcie, a następnie trzaśnięcie drzwi.





Rude Boy | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz