'82

5.1K 251 90
                                    

W zdumiewającym tempie znalazłem się na końcu korytarza.

Wyrazu twarzy pielęgniarki, która jako jedyna znajdowała się w sali, nie odwzorowałby najwybitniejszy malarz.

Jej mimika wykrzywiła się w tak dziwny kształt, że żaden istniejący przymiotnik nie mógłby tego opisać.

Przymknąłem oczy, starając się uspokoić tętno i zawroty głowy, spowodowane nagłą przebieżką.

Uchyliłem powieki i przeniosłem wzrok na liliowe łóżko, stojące pod ścianą.

I wtedy znów zgubiłem oddech...

Ujrzałem najpiękniejszą i najdelikatniejszą istotkę, jaką dane mi było nazywać swoim maluszkiem.

Jasnowłosy uniósł leniwie, lewą piąstkę i przetarł nią obie powieki.

-Cześć kwiatuszku- odezwałem się, a kąciki ust same powędrowały mi w górę.

Niebieskooki przełknął ślinę i wbił wzrok w pościel.

-Nie chciałem, żeby tak wyszło- miauknął.

Zmarszczyłem brwi i powędrowałem wzrokiem w stronę pielęgniarki, oczekując jakiś sugestii, jakiejś pomocy... Jedyne co dostałem to jej rozszerzone jak narkoman źrenice, wpatrujące się w nastolatka i ciepły oddech na ramieniu.

Przechyliłem głowę i pomachałem ręką, w wyniku czego, jakby się otrząsnęła i po zaledwie paru sekundach, niemal wybiegła z sali, wpadając na rodziców Luki.

-Synuś- wciągnęła powietrze ze świstem, Lilith.

Nastolatek obdarzył ich jedynie przelotnym, pustym spojrzeniem.

-Boli cię coś?- zapytał ojciec, zupełnie niepasującym do niego tonem.

-Potrzebujesz czegoś?- kontynuowała blondynka.-Wody? Soku? Coś do jedzenia? Poprawić ci poduszkę?-

Byli całkowicie roztrzęsieni, ale i niesamowicie szczęśliwi.

-Mogę porozmawiać z Sethem?- spojrzał im głęboko w oczy.

Oboje wydawali się całkowicie zbici z tropu, lecz mimo tego skinęli głowami i wyszli, informując, że mamy 10 minut.

Uklęknąłem przy jego posłaniu i odgarnąłem niesforne kosmyki, opadające na jego chude kości policzkowe.

Chłopak westchnął, wciąż wpatrując się w okno.

-Odezwiesz się?- mruknąłem.

Odchrząknął.

-Nie chciałem, żeby tak wyszło- powtórzył.

-Spójrz na mnie- poleciłem, ujmując jego podbródek i kierując w swoją stronę.

Starłem kciukiem pojedynczą łzę, która spłynęła po gładkim, niczym aksamit policzku.

Wtulił się w mą dłoń, niczym rasowy kotek.

-Nie chciałem, żebyś bezczynnie czekał. Mieliśmy się spotkać...- wyszeptał.

-Ćśśś, jestem tu. Ty też tu jesteś. Jesteśmy razem. Spotkaliśmy się- odparłem, szczypiąc go w policzek.

Kilkusekundowy chichot sprawił, że serce mi się stopiło, jednak zaraz przez twarz przemknął mu grymas bólu.

Ścisnąłem jego rękę, przeklinając w duchu, że nie mogę tak po prostu wziąć tego wszystkiego na siebie. Tego całego cierpienia...

-Co mi się właściwie stało?-zapytał.

-To ten, który wysyłał ci groźby- odparłem.-Ale nie denerwuj się słońce, już nic ci nie grozi... Sam o to zadbałem- dodałem nieco agresywnie.

Rude Boy | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz