Rozdział 35

158 14 3
                                    

Nastała noc. Leżałaś na płaskim dachu domku. Patrzyłaś na rysunkowe rozgwieżdżone niebo, gwiazdy bezszelestnie migotały w czeluściach kosmosu. Ciepły wiatr lekko poruszał koronami drzew tworząc przyjemny dla ucha szum. Świerszcze cicho grały swój co nocny koncert, a świetliki latały dookoła ciebie lekko tląc się w powietrzu niczym małe węgielki w przygasającym już ognisku . Westchnęłaś przypominając sobie propozycję pomocy przez Damona. Był tylko jeden problem.... Jest duże prawdopodobieństwo, że twoja dusza nie wytrzymała by kolejnego ataku na jej stabilność.  Zapowiadało się na ciepłą noc. Wstałaś i zeszłaś po prowizorycznej drabinie. Położyłaś się na stercie liści, która robiła za twoje tymczasowe łóżko i oddałaś się w objęcia Morfeusza.


Witaj, dawno się nie widzieliśmy.
Pamiętasz mnie, prawda?
Nie?
Heehee...
Przypomnisz sobie, kochana,
Przypomnisz.

Zerwałaś się na równe nogi oblana zimnym potem.
-Nie... nie... nie! Nie on!- ciężko oddychałaś. Wyjrzałaś przez otwór na okno na zewnątrz. Słońce rozświetlało jasnozielone liście na drzewach. Znów poczułaś mrowienie. Tym razem już w całej ręce. Ponownie  twoją rękę oplotły glitch'e. Wzdrygnęłaś się na ich widok.
-Trzeba będzie ich przeprosić... Ciekawe gdzie teraz są?-myślałaś.

*

Wyszłaś z budynku idąc z zamiarem przeprosin. W pewnym momencie weszłaś na rysunkową część trawy. Poczułaś w całym ciele mrowienie gdy przekraczałaś granicę obu rodzajów traw. Spojrzałaś na siebie. Wraz z przejściem na teren nie realistycznej części świata stałaś się rysunkowa.

Eddsworld - Twoja PrzygodaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz