11. GOOD TEAM

163 23 14
                                    



Może i mój lakier sprawiał wrażenie, że znów byłem taki, jak dawniej, ale przez czerwone optyki nadal nie mogłem patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się pozbyć tej okrutnej, złowrogiej barwy, ale muszę mieć nadzieje.

Knock Out oprowadził mnie po całej bazie, jednak, choć mijaliśmy wiele znajomych mu Decepticonów, nie przedstawił mnie żadnemu z nich. Być może to przez to, że wszyscy raczej znają Ace'a Paxa, syna Optimusa Prime'a i zdrajcę swojej własnej frakcji. A może po prostu chciał uniknąć niepotrzebnych konfliktów... Bo mimo, że mijane przez nas cony uśmiechały się do mnie, w ich optykach widziałem jedynie nienawiść... Tak, jak powiedział Megatron, reszta Decepticonów będzie potrzebowała czasu, by się do mnie przekonać. Muszę im pokazać, że jestem godny zaufania.

Nie bardzo wiedziałem, co powinienem tu robić. Każdy kolejny cykl zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Potrzebowałem zajęcia. Początkowo liczyłem, że mógłbym być potrzebny w skrzydle szpitalnym, ale Knock Out miał tylko jednego pacjenta, więc to raczej odpadało. Pojawił się więc pomysł rozmowy z Infinity, ale i to nie wypaliło, bo jak wreszcie udało mi się ją znaleźć, femme powitała mnie tylko tym swoim zabójczym spojrzeniem, po czym poszła dalej przed siebie.

Wiem, że prędzej, czy później przyjdzie ten czas, w którym będę musiał porozmawiać z nią w cztery optyki, ale perspektywa tej rozmowy mnie przeraża. Tak dokładniej – jej skutki. Któreś z nas może nie wyjść z tego cało, a tak dokładniej ja, bo w starciu z wnerwioną Infinity nikt nie ma szans, nawet Megatron. Pewnie stracę jakąś kończynę, czy dwie, w najlepszym wypadku, no ale przynajmniej wreszcie się dowiem co skłoniło mnie – tamtego mnie, do odbioru jej modulatora.

Chyba, że ktoś inny mi to wyjaśni...

Blackstar pojawiła się przede mną tak nagle, że aż podskoczyłem. Fembotka cicho zachichotała, nieźle rozbawiona moją reakcją, ale gdy w końcu się opanowała, przytuliła mnie do siebie z taką siłą, że przez moment zrobiło mi się ciemno przed optykami.

-Nie wiedziałam, czy powinnam cię zabić za to, co odwaliłeś, czy po prostu uściskać ze szczęścia, że nadal żyjesz, ale jednak zdecydowałam się na drugą opcję – oznajmiła, krzyżując ręce na piersi z chytrym uśmiechem na twarzy – Mam nadzieję, że tego nie pożałuję.

-Cóż, ja też.

-Naprawdę dobrze cię widzieć, wciąż funkcjonującego i... jak widzę nieco odmienionego – Blackstar dokładnie obejrzała mnie od góry do dołu, kiwając przy tym delikatnie głową – Dobrze znów cię widzieć w tych barwach.

-Dzięki... Star, jak wygląda sytuacja w Iacon?

-Uuu... Od czego tu zacząć – femme cicho westchnęła – Optimus jest wściekły, choć nie wiem nawet, czy to odpowiednie słowo. On... Jeszcze chyba nigdy nie widziałam go w takim stanie. Ze złości zdążył już rozwalić swój pokój, gabinet, a teraz chyba zajmuje się Salą Narad, więc podejrzewam, że i ona zbyt długo nie przetrwa...

-No tak to go chyba jeszcze nigdy nie wkurzyłem...

-Wiesz, w pewnym sensie to uratowałeś mi tyłek – spojrzałem na nią pytająco – Zaraz po twojej ucieczce Optimus, ja i Smokescreen poszliśmy do gabinetu ojca, gdzie oznajmił nam, że już od pewnego czasu podejrzewał, że ktoś przekazuje tajne informacje Decepticonom. Wiedział, że szpieg jest wysoko postawiony, bo mało kto ma dostęp do tak ważnych danych, ale nigdy by nie podejrzewał, że to jego własny syn.

-Albo córka...

-Dzięki tobie Optimus przestanie węszyć, a to dobrze.

-Cieszę się, że na coś się przydałem – fembotka uśmiechnęła się do mnie czule i chwyciła za moją dłoń.

SHATTERED GLASSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz