21. MAY WE MEET AGAIN

163 20 14
                                    


-To nie jest dobry pomysł – stwierdziłem, ale Infinity tylko machnęła wymijająco ręką – Powinniśmy zaczekać na wsparcie.

-Mój ojciec może właśnie gasnąć, a ty chcesz czekać na wsparcie?! – wrzasnęła na mnie.

Od chwili, gdy straciła kontakt z Megatronem była wściekła, choć w cale się jej nie dziwię. Ja sam dobrze wiem, co to znaczy stracić ojca. Ale wiem też, że czasami złość może nad nami zapanować, a to akurat nic dobrego. Zaczynamy być nieostrożni, skupieni tylko na tym, by ocalić tego jednego transformera, a zapominamy o całej reszcie.

Transportowiec zabrał nas z Nova Cronum i przywiózł tutaj, do Protihex. Infinity uznała, że ja, Knock Out i Airachnid idziemy z nią, a Soundwave przypilnuje „więźniów". Ratchet z całą pewnością jest naszym więźniem, ale chyba nie mogę powiedzieć tego samego o Windblade. Femme przyłączyła się do nas z własnej woli. Autoboty ją zdradziły, nie miała powodu, by im ufać, a tym bardziej im pomagać. I, jak sama twierdzi, zrobi wszystko, żeby Optimus zapłacił za to, co stało się z jej domem i z jej ludźmi.

Kiedy wylądowaliśmy, byliśmy zwarci i gotowi do ewentualnej walki, ale miasto wydawało się być opuszczone. To tylko bardziej mnie martwiło. Mogli na nas czekać. Więcej, zdziwiłbym się, gdyby nie czekali. Optimus zdaje sobie sprawę z tego, jak ważny jest dla nas Megatron i dobrze wie, że go tak po prostu nie zostawimy. Ale pójście tam, w miejsce, gdzie przed chwilą zginęło tak wiele żołnierzy bez wsparcia to dla mnie debilny pomysł.

-Tam mogą być nasi przyjaciele, ranni! – kontynuowała femme – Jeśli tak bardzo boisz się śmierci, proszę, zostań tu. Udowodnij, że faktycznie jesteś tchórzem, za jakiego cię uważałam.

-Na to nie licz...

Ostatecznie poddałem się i razem z resztą drużyny opuściłem statek. Wszędzie widziałem martwe ciała, tak Autobotów, jak i Decepticonów. Wciąż mokry energon pokrywał ulice Protihex, a na ścianach budynków mogłem dostrzec ślady po pociskach z blasterów. Tyle śmierci... I to wszystko, żeby mnie ocalić. Nie zasłużyłem na takie poświęcenie.

Wreszcie doszliśmy na plac główny, przed skład broni. Tutaj ciał było jeszcze więcej... A na samym środku... leżał on. Megatron.

Infinity też musiała go zauważyć, bo w jednej chwili pobiegła w kierunku ciała. Bez opamiętania ruszyliśmy za nią. Femme ulękła przy ojcu i za wszelką cenę próbowała go obudzić, na próżno... Był w okropnym stanie. Miał w brzuchu dwie rany, najprawdopodobniej od miecza, a połowę jego ciała pokrywał energon. Jego optyki... całkiem zgasły.

-Tato... proszę... nie możesz mnie zostawić... - Infinity cicho łkała nad zmarłym ojcem. W tej chwili żadne z nas nie miało odwagi, by się odezwać, by choć spróbować ją pocieszyć. To i tak nic by nie dało.

-Megatron mówił coś o Starscream'ie – zauważyła Airachnid – On gdzieś tu może być.

-W takim razie lepiej go poszukajmy – zarządziłem.

Trochę obawiałem się zostawiać Infinity samą w takim stanie, ale jeśli istniała szansa, że Scream nad funkcjonuje, musieliśmy go szybko znaleźć. Poza tym, córka Megatrona to jedna z najlepszych wojowniczek, jakie znam. Nikt nie zdoła jej pokonać. Ja to wiem...

Rozdzieliliśmy się, by szybciej znaleźć przyjaciela. Wszędzie walały się gruzy i ciała, więc nie było łatwo. Szedłem pomiędzy wysokimi budynkami, szukając ocalałych, ale niestety... nie znalazłem nikogo, komu mógłbym jeszcze pomóc.

Niespodziewanie usłyszałem bardzo charakterystyczny dźwięk odbezpieczonego blastera. Szybko zrobiłem unik, a pocisk przeleciał tuż nad moją głową. Odwróciłem się w stronę, skąd wystrzelił, a moim oczom ukazał się Bumblebee.

SHATTERED GLASSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz