30. BUTTERFLY EFFECT

112 14 13
                                    

Krótkie info. Słowa Bumblebee piszę teraz kursywą, żeby było łatwiej ;) Miłej lektury ;*

***

Powoli zaczynałem otwierać optyki... W pomieszczeniu było ciemno, jednak zdołałem rozpoznać w nim sypialnię. Nie było tu dużo mebli, zaledwie biurko z krzesłem, manekin treningowy i kapsuła, w której właśnie się znajdowałem. Przetarłem ręką zaspaną twarz i cicho odetchnąłem. Wróciłem, to pewne. Pytanie brzmi, jak teraz wygląda świat? Odwróciłem się na drugi bok i w momencie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Obok mnie leżała Infinity, pogrążona w głębokim śnie, jednak spokojna. To już był dobry znak. Przybliżyłem się nieco i pogłaskałem ją po policzku. Femme zmarszczyła brwi, a następnie zaczęła stopniowo otwierać optyki. Uśmiechnęła się do mnie.

-Hej... Wcześnie dziś wstałeś, coś się stało?

-Nie, nic... - zawahałem się – Choć jednak... tak – na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie – Będziemy musieli porozmawiać, ale to za chwilę. Teraz chcę się tobą nacieszyć.

-Skoro tak mówisz... - Infinity zbliżyła się i położyła głowę na mojej klatce piersiowej -...niech i tak będzie.

Kochałem jej dotyk... Każda wspólnie spędzona chwila była dla mnie jak raj, mógłbym trwać w niej w nieskończoność. Wiedziałem jednak, że to niemożliwe, więc po prostu cieszyłem się tym, co miałem, by po chwili wrócić do szarej rzeczywistości...

-To o czym chciałeś porozmawiać, Ace? – zapytała Infinity, kiedy już wstaliśmy z kapsuły. Ace... Nazwała mnie Ace. Czyli w tej linii czasu także nie jestem Primem. Tak naprawdę to dla mnie ulga, bo po tym, co mnie spotkało nie wiem, czy się do tego nadaję.

-Tak więc... nie będzie to dla ciebie łatwe do przyswojenia, ale... - próbowałem znaleźć jakiś odpowiedni sposób, żeby to wszystko jej wyjaśnić i przy okazji nie zrobić z siebie wariata, ale to chyba niemożliwe, więc powiedziałem wprost – Cofnąłem się w czasie.

W jednej chwili femme wybuchła niepowstrzymanym śmiechem, który trwał dobry minicykl, bo jak tylko Infinity na mnie zerkała, napad chichotu powracał ze zdwojoną siłą. Spodziewałem się tego typu reakcji, ale miałem nadzieję, że chociaż spróbuje się pohamować. Wywróciłem optykami, gdy fembotka ocierała teatralnie łzy śmiechu i z dalszymi wyjaśnieniami czekałem, aż już całkiem się uspokoi.

-Wybacz, ale... to jest istne szaleństwo – stwierdziła – Nie da się podróżować w czasie.

-Po co miałbym cię okłamywać?

-Bo ja wiem, może chciałeś rozluźnić sytuację przed wylotem? – odparła pytaniem.

-Jakim znowu wylotem?

-Z Cybetronu, rzecz jasna. Dziś ostatnie statki opuszczają planetę. Nie wierzę, że zapomniałeś...

-Nie zapomniałem, ja o tym nie wiedziałem. Nie sądziłem, że Arka będzie tak szybko gotowa do lotu.

-Ace, co ty znowu bredzisz, jaka Arka?

-Jak to jaka? Nasz... - urwałem. Nie było Arki... Coś się zmieniło, co prawda nie w takim stopniu, jak poprzednio, ale jednak. Co w takim razie jeszcze uległo zmianie?

-Wszystko w porządku? Dziwnie wyglądasz.

-Nie wszystko jest takie, jak przedtem... - mówiłem bardziej do siebie, niż do niej – Muszę wiedzieć, co dokładnie się zmieniło...

-Czy ty nadal ciągniesz ten żart z podróżami w czasie? Bo to powoli przestaje być śmieszne.

-To nie jest żart, Infinity – mówiąc to, chwyciłem ją za rękę i spojrzałem prosto w optyki – Mówię prawdę. Musisz mi uwierzyć – femme przez moment stała tak i przyglądała mi się w milczeniu, aż w końcu odezwała się:

SHATTERED GLASSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz