15. LOVE

161 20 13
                                    


Przyznam szczerze, że ten plan początkowo wydawał się idealny. Wszystko zaplanowane na ostatni guzik, całkiem spoko ekipa, a nawet możliwość porozmawiania z Infinity w cztery optyki. No właśnie, co do tego ostatniego... Już chyba nie do końca uważam to za zaletę mojej obecnej sytuacji.

Przez całą drogę do Iacon wyczuwałem na sobie świdrujące spojrzenie femme, a gdy tylko odważyłem się zerknąć w jej stronę, od razu tego żałowałem, spotykając się z tymi żądnymi energonu optykami. W jakimś stopniu ona mnie przerażała. Obawiałem się, że wystarczy jedno moje słowo, by sprowokować fembotkę do ataku, który najpewniej zakończyłby się moją zgubą. Nie dlatego, że nie potrafiłbym się obronić, a dlatego, że nie byłbym w stanie jej skrzywdzić.

Próbowałem się odezwać. Naprawdę. Ale miałem przeczucie, że źle by się to skończyło. Dlatego przez cały ten czas trzymałem gębę na kłódkę, nie spuszczając wzroku z coraz to bliższemu nam Iacon.

Nasz statek praktycznie nie różnił się niczym, od tych Autobotów; no, może był trochę bardziej zniszczony, ale nic poza tym. Dlatego łatwo było nam wtopić się w otoczenie i nikt nawet nie podejrzewał, że zbliżają się Decepticony. Dopiero na lądowisku zostalibyśmy wykryci, ale właśnie od tego mieliśmy Soundwave'a.

-Infinity, Ace – w komunikatorze usłyszałem glos Starscream'a – Lądowisko czyste, możecie się ładować.

-Zrozumiałam. Zaraz będziemy na miejscu - femme nieco przyśpieszyła. Teraz, gdy już rozpoczęliśmy akcję, liczyła się każda chwila.

Wreszcie dotarliśmy na lądowisko, na którym czekał Scream i Wave. Infinity wylądowała, po czym bezzwłocznie ruszyła do wyjścia. By nie zostawać w tyle szybko zerwałem się z fotela i pobiegłem za nią. Na zewnątrz jakaś piątka Autobotów leżała nieprzytomna. Właśnie. Tylko nieprzytomna. Bardzo podziwiałem to, że dwójka conów, które zawsze znałem jako bezwzględnych zabójców, nie chciała teraz rozlewać niewinnego energonu. Na wojnie nie mogliśmy okazywać litości, bo wróg bez wahania skorzystałby z okazji i wykończył nas. I choć tutaj sytuacja wygląda bardzo podobnie, ta piątka Autobotów właśnie dostała drugą szansę. To naprawdę szlachetne zachowanie...

By nie potrzebnie nie tracić czasu Soundwave od razu otworzył nam drzwi i wpuścił nas do środka. Korytarz był pusty, podobnie kolejny, całe szczęście. W końcu dotarliśmy do windy.

-Blackstar, jak wygląda sytuacja? – spytał Starscream, uruchamiając komunikator.

-Smokescreen właśnie wyszedł z pokoju i idzie w stronę windy – odparła moja siostra – Zatrzymam go, zanim zdąży zjechać. Możecie działać.

-Zrozumiałem. Powodzenia, Star...

-I wzajemnie...

Mówiłem już, że to ich zachowanie mi się w ogóle nie podoba? To, jak Scream zdrabnia jej imię i jaki jest dla niej uprzejmy i w jaki sposób na nią patrzy. Nie podoba mi się to głównie dlatego, że ja podobnie zachowuję się przy Infinity, więc dobrze wiem, co to oznacza.

Powinienem być szczęśliwy, że moja siostra znalazła swoją drugą połówkę iskry. I w jakimś tam stopniu jestem. Ale chyba braterska nadopiekuńczość wreszcie się we mnie odezwała i teraz nie łatwo będzie mi ją utrzymać w ryzach.

-Nie traćmy czasu – zarządziła Infinity, naciskając przycisk wzywający windę – Lepiej nie kusić losu.

Winda zajechała bardzo szybko, pusta. Podróż na dół także nie trwała zbyt długo, ale to głównie dlatego, że mogliśmy zjechać jedynie pięć pięter.

SHATTERED GLASSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz