01. CITY SPEAKER

531 35 13
                                    


-Wszystko w porządku?

Sam już od jakiegoś czasu zadawałem sobie to pytanie. Czy było w porządku? Nie. Z pewnością nie było w porządku. Ale jednocześnie, nie było też źle. Stałem gdzieś pomiędzy tym, co chciałem, a tym co mogłem. Chciałem wreszcie zostawić martwy Cybertron za sobą, dołączyć do reszty Autobotów, które szukały dla nad nowego domu. A mogłem jedynie czekać, aż Arka będzie gotowa do startu. I chciałem wreszcie zobaczyć się z Infinity, która jakiś czas temu wyruszyła z kilkoma innymi botami na poszukanie niestrzeżonych kopalni energonu Decepticonów. Mogłem mieć jedynie nadzieję, że nic jej nie jest, a nie daje znaku życia od wielu megacykli tylko dlatego, że jest w jakiejś martwej strefie. I chciałem raz na zawsze zakończyć spór z Megatronem i wreszcie go zgasić. Ale mogłem tylko liczyć na to, że nie będzie nam zbytnio uprzykrzał życia i jakimś cudem uda się nam opuścić Cybertron, unikając z nim potyczki.

-Tak – odparłem w końcu.

-A nie wyglądasz.

Spojrzałem na mojego rozmówcę z udawanym uśmiechem. Była nim niewielka femme o niebieskim lakierze z różowymi wstawkami oraz błękitnymi optykami, którymi mnie wręcz świdrowała.

-Naprawdę, nic mi nie jest, Arcee.

-Zawsze tak mówisz – odparła, krzyżując ręce na piersi – A potem widzę, jak idziesz gdzieś sam, znikasz na całe cykle i wracasz zmęczony, nawet się nie tłumacząc.

-Wiesz, że jako Prime, nie muszę ci się tłumaczyć? – spytałem retorycznie i raczej w żarcie, lecz i tak otrzymałem odpowiedź.

-Owszem. Ale jako mój przyjaciel, musisz. Co robisz, Rodimusie?

-Ćwiczę – powiedziałem pierwszą lepszą rzecz, jaka przyszła mi na myśl i w sumie mogłaby nawet liczyć się jako cząstkowa prawda – Arka jest już prawie gotowa, więc co innego mi pozostało?

-Czy ja wiem, może mógłbyś spędzić trochę czasu z przyjaciółmi? Choćby ze mną...

-Wiadomo już coś o Infinity? – szybko zmieniłem temat. Arcee westchnęła.

-Nie. Jej drużyna nadal milczy. Ale nie martw się, na pewno nic jej nie jest.

-Jasne... - fembotka nadal nie spuszczała ze mnie wzroku.

-Jeśli to ci choć trochę pomoże, mogę spróbować skontaktować się z nimi raz jeszcze.

-Gdybyś mogła, byłbym bardzo wdzięczny – Cee uśmiechnęła się do mnie.

-Zaraz wracam – i poszła w kierunku wyjścia, już po chwili znikając mi z pola widzenia.

Prawda jest taka, że nic nie było w porządku. Ale starałem się nie zwracać na to uwagi...


Oczami Infinity

Razem z moją ekipą chodziłam między ruinami jeszcze do niedawna neutralnego miasta Caminus. Z chwilą, kiedy jego mieszkańcy przyłączyli się do Autoboów, Megatron wysłał tu swoje wojska, by zrównały miasto z ziemią. Zginęły tysiące mieszkańców... Nie lubiłam tędy przechodzić. Czułam to okropne poczucie winy, jakie towarzyszyło mi za każdym razem, kiedy widziałam jakieś oznaki tyranii mojego ojca. Czułam się odpowiedzialna za jego czyny, dlatego takie trudne było dla mnie oglądanie tych wszystkich miast w zgliszczach... A Caminus było wyjątkowe. Tutaj zawsze panował taki spokój, jego mieszkańcy nigdy nie chcieli wtrącać się do walki. Ale niestety przejście przez Caminus było najbezpieczniejszym, jakie mogłam wybrać, aby dostać się do Iacon. Reszta tras prowadziła przez teren Decepticonów, a nie chciałam niepotrzebnie narażać życia ekipy. Wracaliśmy właśnie z kolejnej, niestety opuszczonej kopalni energonu Decepticonów. Miałam nadzieję, że chociaż tym razem zastanę tam kilku strażników i dość dużo energonu, byśmy nie musieli się więcej o niego martwić. Marzenie ściętej głowy, nie ma co... Jak zawsze zastaliśmy całkowicie pustą kopalnię. Zero śladów życia i zero energonu. Kolejne fiasko.

SHATTERED GLASSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz