-Ty chyba sobie żartujesz! – wydarłam się na Starscream'a, który chyba właśnie postradał zmysły – Przerwijcie atak, przecież nie macie z nimi szans!
-To decyzja twojego ojca, a ja nie mam zamiaru jej podważać! Macie od razu zaatakować strażnicę, tylko uważajcie na siebie, bo będą się was spodziewać – westchnęłam.
-Jeśli zginiemy na tej misji, masz rąbnąć mojego ojca w ten głupi łeb, zrozumiano?
-Jeśli do tego czasu nadal będę funkcjonował, z chęcią to zrobię – zaśmiałam się pod nosem – Powodzenia, Infinity.
-I wzajemnie, Scream – wyłączyłam komunikator, a następnie odwróciłam się do drużyny – Plan nie wypalił, Optimus wiedział o ataku.
-Co? – zdziwił się Knock Out – Skąd?!
-Teraz to nie jest ważne. Misja nadal trwa, ruszamy do ataku, ale już!
Może i nie budziłam takiego samego poważania, jak mój ojciec, ale wszyscy wiedzieli, że kiedy jestem zła, nie wolno dwa razy zastanawiać się nad wykonaniem rozkazu. W jednej chwili wszyscy wybiegliśmy zza naszej zasłony i zaatakowaliśmy. Autoboty dokładnie wiedziały, że przyjdziemy, bo nawet nie były zaskoczone naszym przybyciem. Co więcej – one go oczekiwały. Wyjęłam katanę z pokrowca, przyśpieszyłam, a następnie jednym ruchem ręki przepołowiłam dwójkę z nich. Pozostałymi zajęła się Airachnid. Nie musieliśmy się bawić w łamanie szyfru do drzwi, bo właśnie nadeszły posiłki poległych żołnierzy. Zanim oni wyszli na zewnątrz, my włamaliśmy się do środka, przy okazji pozbywając się też nich.
Czekała nas bardzo trudna droga. Zwiastował to korytarz pełen Autobotów.
Na drugim końcu korytarza czekała winda, której najpewniej będziemy potrzebować. Nadal jednak nie wiedzieliśmy gdzie szukać Ace'a. Może więc czas upiec dwie pieczenie na jednym ogniu...
-Soundwave... Włam się do nich, znajdź Ace'a – mech pokiwał porozumiewawczo głową i od razu zajął się swoją robotą – My się trochę zabawimy...
Kiedy służyłam Autobotom nie używałam mojego prawdziwego imienia. Byłam wtedy tak głupia, iż sądziłam, że „Infinity" robi ze mnie mięczaka. Dlatego wtedy nazywano mnie „Mercy", a mimo iż mogłoby wskazywać na to moje imię, nigdy nie okazywałam wrogom litości.
Akurat to się nie zmieniło. Po prostu wrogowie są inni...
Dwa sztylety rzuciłam w najbliższe Autoboty, trafiając prosto w głowę, a nim upadli na ziemię, wyrwałam ostrza i szybkim ruchem ręki wbiłam je w gardła kolejnej dwójki. Spora grupka wrogów pędziła wprost na mnie, więc ponownie wyjęłam katanę i ruszyłam do ataku.
Nie mieli ze mną szans. Już po niecałym minicyklu korytarz był pusty.
-Wiecie co? – Knock Out właśnie dobijał ostatniego bota – Według mnie to te wszystkie historie o zabezpieczeniach tego miejsca są mocno przesadzone – Airachnid zmierzyła go wzrokiem.
-Lepiej nie kracz, KO. Bo jeszcze daleka droga przed nami.
Medyk tylko machnął ręką, najwyraźniej nie bardzo przejmując się słowami pajęczycy. W międzyczasie Soundwave zdążył odłączyć się od komputera, a następnie podszedł do nas i na swoim ekranie pokazał pierw poziom strażnicy, na którym znajduje się Ace – 9, a później numer jego celi – 25.
Nie czekając ani chwili ruszyłam w kierunku windy, ale jak szybko wystartowałam, tak w momencie zatrzymałam się, widząc stojącego przede mną mecha. To nie był zwykły żołnierz. Nie wyglądał tak.
CZYTASZ
SHATTERED GLASS
Fanfiction„Miałaś tak kiedyś, że jednego dnia zasypiasz, będąc sobą, ale później budzisz się całkiem inna, jakby ktoś cię podmienił? Widzisz świat w zupełnie innych barwach, przyjaciele stają się wrogami i już sama nie wiesz, co powinnaś zrobić..." Cyber...