25. SINS OF THE FATHER

133 21 9
                                    



Chyba nie lubię, jak na mnie eksperymentują.

Początkowo pomysł wydawał się dobry. Knock Out miał mi zrobić kilka badań i zobaczyć, czy problem leży w mojej głowie i jak go rozwiązać. Dlatego założył mi na łeb jakiś dziwny, bardzo ciężki hełm z którego wychodziło jakieś dwadzieścia różnokolorowych kabli prowadzących do jednego z komputerów. I może nawet nie byłoby aż tak źle, gdybym nie musiał w nim siedzieć ponad dwóch cykli!

To, że hełm był ciężki to jedno – jeszcze mogę to przetrwać. Ale siedzenie tyle czasu w jednym miejscu, praktycznie nic nic robienie, to jest najnudniejsza rzecz na świecie. Naprawdę, wolałbym już pinlować Starscream'a...

A co do niego, mech już jest całkowicie sprawny, więc mógł opuścić skrzydło szpitalne i zając się swoimi sprawami, ale jego miejsce zajęła Blackstar, więc skończyło się na tym, że oboje teraz tam siedzą. Moja siostra jest wytrzymała i z tego, co zdążyłem się dowiedzieć już dziś będzie mogła wyjść z tej sali nudów, czego bardzo jej zazdroszczę. Bowiem z rozkazu Infinity dopóki nie dowiemy się co dokładnie się ze mną dzieje i nie naprawimy tego, nie mogę opuszczać laboratorium. Ciągły nadzór wydaje się być porównywalny z wiezieniem, serio.

-Ile to jeszcze potrwa? – zapytałem zniecierpliwiony, ale KO, jak zawsze tylko kazał mi być cierpliwym – Cierpliwy to ja byłem jakiś cykl temu. Mam już dość!

-Hej! Ja jestem tylko medykiem, nie czarodziejem i nie mam bladego pojęcia jak ci pomóc, więc zaczekaj jeszcze chwilę z łaski swojej i daj mi pracować! – nieźle zszokowany jego reakcją tylko pokiwałem porozumiewawczo głową – Dziękuję!

Mech wrócił do pracy, a w tym czasie do laboratorium weszła Infinity. Chwilami ciężko mi rozpoznać jej emocje. Niby się uśmiecha, dodaje mi sił, ale w głębi iskry chyba się o mnie martwi. Nie chcę niepotrzebnie zawracać jej głowy. Teraz powinna myśleć o naszych następnych atakach.

-Jak się czujesz?- spytała, siadając obok mnie – Wiemy już coś?

-Jeszcze nie, ale jak na razie jestem sobą. KO nadal szuka problemu – femme pokiwała porozumiewawczo głową – A wiesz może, co u Star?

-Już dużo lepiej. Pewnie za niedługo przyjdzie cię odwiedzić – Infinity zaśmiała się pod nosem – Wiesz, utrzymać ją w jednym miejscu jest tak trudno, jak ciebie.

-Heh... Wszystko zostaje w rodzinie...


Oczami Blackstar

-Dobrze, że nic ci nie jest – stwierdził już chyba po raz dziesiąty Starscream – Nie darowałbym sobie...

-Wiem, wiem... - uścisnęłam mocniej jego dłoń – Ale jestem tu, dokładnie tak, jak ty – mech uśmiechnął się do mnie, a potem zbliżył się i pocałował mnie.

-Wiem, że to nieprofesjonalne... - mówił między pocałunkami - ...ale trochę się cieszę, że prawda wyszła na jaw... Teraz przynajmniej możemy spędzić więcej czasu razem.

-Może i masz trochę racji...

Nasza wspólna chwila przyjemności nie mogła trwać zbyt długo, bo do skrzydła szpitalnego weszła... Windblade. Wiedziałam, że już oficjalnie należy do Decepticonów i że nasze spotkanie będzie nieuniknione, ale mimo wszystko miałam nadzieję, że będę mogła je choć trochę odłożyć. Mimo wszystko to przeze mnie w ogóle znalazła się w Nova Cronum i o mało nie została kolejną marionetką Doktora.

Jednak co dziwne, fembotka nie wyglądała na zdenerwowaną. Wręcz przeciwnie – uśmiechała się i choć w taki jakiś niecodzienny sposób, był to szczery uśmiech. Podeszła bliżej nas, wzięła jeden ze stołków i usiadła na nim tak, że po jednej stronie leżanki była ona, a po drugiej Scream. Wymieniłam z mechem spojrzenia. O co jej chodziło?

SHATTERED GLASSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz