13

2 0 0
                                    

Postukałam w maskę samochodu i czekałam. Kluczyki miał Kale. Staliśmy tak po prostu na dworze i było mi potwornie zimno. Jeżeli zostaniemy tu dłużej, stracę rękę, nogę albo obie z odmrożenia.

– No i?

– No i co? – spytał, w końcu otwierając drzwi od strony pasażera. – Jestem twoją zakładniczką. I co teraz?

– Oczywiście. Jestem zdziwiony, że Simmons w ogóle istnieje. Ciekawe, co jeszcze może być prawdą.

Uniosłam oczy ku górze i wśliznęłam się na fotel. On wsiadł z drugiej strony. – Musimy jakoś zabić czas, a mamy dwa dni.

– Będziemy razem zabijać czas. Nie spuszczę cię z oczu, dopóki się nie dowiem prawdy. Nie będę się spierać. Jeżeli istnieje jakaś szansa na to, że wspomnienia same mu wrócą, to może właśnie teraz. Muszą mi wystarczyć dwa dni, jeżeli Denazen codziennie pierze mu mózg.

Musiałam tylko grać na czas.

– W takim razie powinniśmy poszukać jakiegoś pokoju. Jest po piątej, a ja jestem gotowa natychmiast iść spać, ale nic sobie nie wyobrażaj.

– Co mam sobie wyobrażać?

– No, nas. We dwójkę w pokoju hotelowym. Czas do zabicia... No, wiesz.

Obrzucił mnie spojrzeniem od stóp do głów i prychnął.

– Nie pochlebiaj sobie. Mam dziewczynę.

Przecież żartowałam. No dobra, prawie żartowałam. – Tak, wiem. Mnie!

Przyglądał mi się przez chwilę, dziwacznie marszcząc czoło, później zapiął pas i odchylił się w fotelu.

– Zaczynam wierzyć, że nie kłamiesz.

Poczułam nagły przypływ nadziei.

– Naprawdę?

– Tak. Zaczynam myśleć, że naprawdę wierzysz w swoją historię.

– Myli ci się miłość z nienawiścią. – Przekręciłam kluczyk w stacyjce. Silnik kaszlnął kilka razy, ale w końcu zaskoczył, a ja odmówiłam cichą modlitwę. Sam na sam w tym miejskim getcie z oszalałym Kale'em – to wcale mi się nie uśmiechało. – Jeszcze raz spytam. Dokąd jedziemy?

– Widziałem jakiś motel, kiedy zjeżdżaliśmy z autostrady. Zatrzymamy się tam na noc. – A rano? Simmons wraca dopiero za dwa dni.

– Na pewno coś wymyślimy.

Kiedyś, jeszcze nie tak dawno temu, takie stwierdzenie z ust Kale'a napełniłoby mnie radością i myślą o różnych ciekawych możliwościach. A teraz? Nie za bardzo.

Do miasta wracaliśmy milcząc, ale widziałam, że Kale obserwował mnie kątem oka. To mnie doprowadzało do szaleństwa, ale nic nie mówił, więc ja też się nie odzywałam. Niech się pogotuje we własnym sosie. Co do jednego Alex miał rację. Nie mogłam go zmusić do tego, żeby sobie coś przypomniał. Mogłam tylko być przy nim, pokazywać mu wspomnienia, a resztę zostawić wszechświatowi. Na szczęście – taką miałam nadzieję – to długo nie potrwa.

Cierpliwość nie była moją najlepszą stroną.

Skończyło się na tym, że zameldowaliśmy się w jakimś obrzydliwym motelu pod nazwą Frank's Fantasy Facility, jedynym w mieście.

– Trochę tu... – Kopnęłam krawędź łóżka. To było jedno z tych olbrzymich, okrągłych łóżek, nad którym zamontowano lustro sufitowe. Wszystkie poduszki były w jaskrawych kolorach i w kształcie serca... – Dziwacznie.

my books/ drżenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz