Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Teraz, kiedy się przedstawiła, dostrzegłam pewne podobieństwo do zdjęcia, które pokazywała mi wcześniej Ginger. Te same oczy, podobny kształt twarzy, ale nic więcej. Widać, że bardzo się postarała, aby zmienić wygląd zewnętrzny. – Nie wierzę – szepnęłam, siadając z powrotem na kanapę. Kale usiadł tuż przy mnie. – Moi znajomi i przyjaciele pani szukają. I Denazen.
– Tak, wszyscy chcą mnie poznać, prawda?
– Ale jak się pani udawało tak długo ukrywać? Denazen odwraca teraz każdy kamień, patrzy za każdy krzak w kraju, a prawdę mówiąc, ci ludzie mają niesamowite zasoby. – Byłam niezwykle ostrożna od dnia, kiedy rozstałam się z Denazen. Udało mi się przeżyć na wolności tylko dlatego, że Denazen była przekonana, że umarłam. Dopiero niedawno okazało się, że jednak jakoś przetrwałam. Obawiam się, że moja nieostrożność po tym, jak mnie odkryto, doprowadziła do obecnej sytuacji.
– Do obecnej sytuacji? To znaczy do stworzenia działającej próby nowej Supremacji? Do Dominacji?
– Tak – powiedziała. – Zastosowali do tego moją krew, ale nie w stu procentach im się to udaje. Ludzie wciąż umierają.
– No właśnie! – krzyknęłam. Ale to wciąż nie była odpowiedź na wszystkie nasze pytania. Jeżeli ta kobieta nie przestanie mówić szyfrem, zaraz wybuchnę. – A skąd pani to wszystko wie? Ma pani kontakty w Denazen? I wciąż nie powiedziała pani, skąd pani zna Kale'a. A ta historia z krwią jest trochę niejasna.
– Kontakty w Denazen? – Zaśmiała się głośno. – To absurd! Nie, jestem w sposób szczególny związana z ostatnią próbą. Okazuje się, że odkąd posłużono się moją krwią, potrafię się porozumiewać na poziomie podprogowym z każdym, komu podano nowy lek. Stąd znam Kale'a. I dlatego wiedział, jak mnie znaleźć.
– Chwila – wtrącił się Kale, nagle blednąc. – Mówi pani, że podano mi Dominację? To niemożliwe.
– To, niestety, prawda. Inaczej nie byłabym w stanie cię poczuć. Lek podano ci pod koniec września. Poznałam cię w chwili, kiedy zintegrował się z twoim organizmem.
– Ilu jest jeszcze, oprócz Kale'a? Rozmawiała pani z którymś z nich?
Popatrzyła na mnie tak, jakbym oszalała.
– Rozmawiałam? Oczywiście, że nie. Kontaktowałam się jedynie z Kale'em.
Cholera. Wyciąganie z niej informacji to jak wypychanie słonia z mysiej nory. – Wciąż pani mówi o kontakcie. Co to znaczy?
– I dlaczego ja? – dodał Kale. – Dlaczego w ogóle ktoś miałby się ze mną kontaktować? – W Denazen byłam kimś, kogo nazywają empatykiem. Czuję emocje ludzi, którzy są mi fizycznie bliscy. Kiedy dostałam lek Supremacji, moja zdolność się nasiliła. Potrafiłam się skupić na konkretnej osobie – niezależnie od tego, gdzie ta osoba była – i wykorzystać swoją zdolność. W przypadku osób, którym podano nowy lek – ten, który zawiera cząstkę mojej – krwi okazało się, że nie muszę próbować nawiązywać połączenia. To jest automatyczne. Czuję ludzi, czy tego chcę, czy nie. Potrafię się z nimi komunikować, kiedy są w stanie spoczynku.
– W stanie spoczynku? To znaczy, kiedy śpią?
Skinęła głową.
– Śpią albo są zrelaksowani. Niektóre sesje komunikacyjne z Kale'em odbywały się
wtedy, kiedy był na wpół uśpiony wkrótce po tym, jak podano mu lek.
– To wszystko jest bardzo interesujące, ale wciąż nie wiem, dlaczego komunikowała się pani ze mną, a nie z innymi – powiedział Kale, nie owijając w bawełnę.