Okręciłam się na pięcie i chciałam uciekać w drugą stronę, ale od drzwi półpiętra nadbiegało czterech agentów. Nie byłabym w stanie się przez nich przebić. Na pewno nie bez pomocy Kale'a, a na to nie mogłam liczyć. Chyba, że odkryłby karty. A wtedy oboje bylibyśmy tu jak myszy w pułapce, a wszelka nadzieja na wykradzenie antidotum znikłaby na zawsze.
W krótkich, żołnierskich słowach – miałam przechlapane.
Kiernan wbiegała po schodach, nie spuszczając ze mnie oczu. Była wściekła. – To jest Kiernan, Kale – rzuciła.
Kale – trzeba przyznać – spojrzał na nią tak zdezorientowany, że nawet mnie by nabrał. Patrzył raz na mnie, raz na nią, a potem odsunął się o krok.
– Co tu się dzieje?
– Zamieniła się ze mną ciałami i przywaliła mi tak, że straciłam przytomność.
Trzymając ręce na biodrach, wydęłam usteczka jak Kiernan, kiedy się wkurza.
– Nieprawda. Ona kłamie!
– Jeżeli kłamię, to jak się wydostałam z tamtego pokoju? – warknęła Kiernan. To było bardzo dobre pytanie. Nagle przypomniałam sobie, że Kale otwierał mi drzwi, gdy wychodziłam. Kiernan zamykała je, kiedy weszła do środka, wiec oczywiście miała klucz, żeby otworzyć. Czując, że nie ma z tego żadnej drogi wyjścia, wzruszyłam ramionami i kiwnęłam głową na Kale'a.
– Trafiony i zatopiony – powiedziałam i zamknęłam oczy. Poczułam dreszcz na plecach, a kiedy je otworzyłam, zobaczyłam swoją własną postać, nie Kiernan.
– Zamień mnie z powrotem – rzuciła. – Twoja buźka mnie mdli.
– Zmuś mnie.
Jej wściekłość zmieniła się płynnie w fałszywe samozadowolenie.
– Wcale nie muszę – powiedziała, chwytając Kale'a za rękę i przyciągając go do siebie. – On cię zmusi.
Odwrócił się do mnie i chociaż wiedziałam, że to było udawane, groźba w jego głosie wywoływała u mnie dreszcz strachu. – Napraw to. I to już.
Dotknęłam jej ręki i miałam ochotę na chwilę dołożyć jej coś ekstra, ale otaczało nas tylu agentów, że postanowiłam tego nie robić. Zamiast tego zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie ją taką, jaka była pierwszego dnia, kiedy się poznałyśmy. Ciuchy i wszystko.
Kiedy się odsunęłam, Kale wpatrywał się w nią z niedowierzaniem. Dotykała dłońmi twarzy, a w oczach miała panikę.
– Co? Co ona zrobiła?
– Masz inne włosy. Purpurowe – stwierdził Kale.
Kiernan była przerażona. Bała się, że ten kolor potrząśnie pamięcią Kale'a. Szybko jednak odzyskała siły i z fałszywym uśmiechem powiedziała:
– Bardzo ładnie, Kiernan, ale to nie podziała, że dałaś mi swoje dawne włosy. Kale mnie pamięta.
– Naprawdę? Ale ze mnie niegrzeczna dziewczynka. Nie zdawał sobie sprawy z różnicy, kiedy kilka minut temu mnie całował – rzuciłam, chociaż wiedziałam, że powinnam zamknąć buzię na kłódkę. Nie mogłam się jednak powstrzymać.
Kale chwycił mnie za ramię i przyciągnął bliżej schodów. Otarł usta z wyrazem niechęci
i spojrzał na Kiernan.
– Ona mówi prawdę. Całowaliśmy się.
– Całowałeś się z nią? – Wyglądało na to, że rzeczywiście ją to zabolało i że walczy, żeby nie zacząć wrzeszczeć.