29

1 0 0
                                    

– Dez? – usłyszałam znajomy głos. Coś mną potrząsnęło i dopiero po chwili z pewnym wysiłkiem otworzyłam oczy.

Na początku wszystko było rozmyte, ale kiedy kontury się wyostrzyły, zobaczyłam stojącego nad sobą Brandta. Jego usta poruszały się entuzjastycznie, ale dźwięk był przerywany.

Jak gdyby rozmawiał z tracącej zasięg komórki.

– ...w garść. Potrzebuję cię... Kale... Dez?

Wstałam na równe nogi i potarłam oczy dłońmi. Nie byłam już w celi. Staliśmy pośrodku pola porośniętego stokrotkami, obok szumiał potok. Jakoś udało mi się wyjść. Nie. Nie wyszłam. Tylko zasnęłam. – Brandt?

Chwycił mnie za ręce.

– Dez, popatrz na mnie. Wszystko w porządku?

– Fiolka – tyle udało mi się powiedzieć. Język miałam twardy jakby ktoś zamienił go w kamień. Wnętrze ust też dziwnie smakowało. Jak gdybym zamiast cukierków ssała monety.

Próbowałam to wypluć, ale poczułam się jeszcze gorzej. – Jeszcze jej nie znaleźliśmy.

Przewrócił oczami.

– Wiem. Mówiłem ci, że mam tu kontakt.

– W biurze taty. Jest w biurze taty. Już ją mieliśmy. Skąd wiedziałeś, że śpię? – Kale powiedział, że wstrzyknęli ci jakieś świństwo. Nie myśl teraz o tym. Posłuchaj mnie uważnie, Dez. Wujek Marshall chce zrobić z ciebie przykład. Musimy cię stąd wyciągnąć. – Zamknął oczy i przez chwilę – przysięgłabym – rozmył się jak hologram. Było tak, jakbym oglądała film science fiction. – To wina Kale'a. Nie powinien był nigdy podsuwać tego pomysłu.

– Prawdę mówiąc to Vince na to wpadł...

– Dez...

Pokręciłam głową i pochyliłam się w jego kierunku. To był sen. Byliśmy gdzieś w mojej głowie. A jednak Brandt pachniał, jak Brandt. Wciągnęłam w nozdrza ten zapach i oparłam się głową o jego ramię.

– Nie, to był jedyny sposób. Udało mu się przechwycić tę fiolkę?

– Kale ma problemy. Cross i jego uzbrojeni agenci stoją teraz na końcu korytarza. Nie chce niczym ryzykować.

– A gdzie ja w tym wszystkim jestem?

– Powiedziałem Ginger. Ona wie, co się dzieje. Już tu jadą.

Szorstka wełna jego swetra ocierała się o moją skórę. – W porządku.

– Nie wiem, czy dojadą na czas, Dez. I nie wiem, czy w ogóle uda im się wejść do środka.

Musimy cię teraz stąd wyciągnąć.

Próbowałam pokręcić głową, ale poczułam ostry ból.

– Nie. Kale już jest blisko. Nie poddawajcie się. Proszę. Dajcie mu jeszcze jedną szansę.

– Wyciągnięcie cię stąd jest teraz ważniejsze.

– Jeszcze jeden dzień. Dajcie nam jeszcze jeden dzień. – Chociaż ta myśl wywoływała u mnie mdłości, nie byłam gotowa się poddać. Bez tej fiolki nie miało znaczenia, czy wyjdę stąd żywa, czy nie. Już byłam spisana na straty. Podobnie, jak i inne dzieciaki.

– Nie rozumiesz. – Brandt mnie odepchnął. Jego oczy wypalały w moich dziury. – Nie mamy jeszcze jednego dnia. Cross za kilka godzin organizuje publiczną egzekucję. Mówiłem, że chce, żebyś była dla wszystkich przykładem. Wiem, że to, co ci dali, jest mocne, ale jesteś silniejsza. Musisz się obudzić i uciekać. I to już.

my books/ drżenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz