Samolot Bena Simmonsa miał wylądować o dziesiątej rano. Nie zostało zbyt dużo czasu na planowanie. – Nie podoba mi się to – powiedziała mama, której głos słyszałam w słuchawce. Usadowiliśmy się na jakimś polu za lotniskiem. Słońce już prawie wzeszło. Nie będzie wsparcia, zanim Ben wyląduje. Moi byli za daleko.
– Jestem otwarta na inne opcje – odparłam, czekając na kogokolwiek, kto da nam lepszą propozycję. Telefon miałam nastawiony na tryb głośnomówiący. Po drugiej stronie byli mama, Dax, Ginger i Vince, a Kale siedział naprzeciw mnie. Jedyny plan, który przyszedł nam do głowy, polegał na tym, że Kale będzie próbował odwrócić uwagę Kiernan, a ja się w nią zamienię i wyprowadzę Bena poza zasięg ciekawskich oczu, zanim Denazen zdoła go wyciągnąć z lotniska. Było jednak zbyt dużo zmiennych, a ja robiłam się nerwowa. Nie wspominając już o tym, że mam się wbić w skórę mojej siostrzyczki – robiło mi się słabo na samą myśl, a fizyczny koszt związany z zamienieniem się w całą osobę nie był mały. Normalnie zamienienie innych przedmiotów w inne to bułka z masłem, ale cały człowiek... – traciłam mnóstwo energii, byłam słaba i podatna na ciosy.
– Na pewno możesz mu zaufać? – spytał Dax. – A jeżeli to jakiś podstęp, żeby Cross dorwał cię w swoje łapy?
Kale zaśmiał się głośno.
– Jeśli chciałbym ją podać Marshallowi na talerzu, teraz byśmy nie rozmawiali. Poza tym wiem o tobie wszystko, Daxielu Fleet. Słyszysz przecież mój głos. I co o nim sądzisz? Umiejętności Daxa przejawiały się w dźwiękach. Jeżeli Kale chciałby nas oszukać, Dax by o tym wiedział.
– On mówi prawdę.
Mama głośno westchnęła.
– Nie zdążycie na lądowanie samolotu, ale jeżelibyście teraz wyjechali, bylibyście tu już niedługo. Jeśli to wszystko zagra, będziemy potrzebowali samochodu.
– Samochodu? Co zrobiliście z moim autem? – warknęła gdzieś z tyłu Ginger.
– Uspokój się, wszystko jest dobrze. Tak się składa, że teraz... akurat nie mam do niego dostępu.
– Musimy pędzić – wtrącił się Kale. Rzucił na mnie spojrzenie z ukosa i dodał: – Niestety, samochód prawdopodobnie został przejęty przez lokalne władze.
– Samochód Ginger jest w tej chwili mało istotny – odparła mama. – Możemy wyruszyć natychmiast, ale muszę być pewna, że nic ci się nie stanie. Na pewno potrafisz to zrobić? Wszyscy mnie ostatnio o to pytają: „Czy na pewno potrafisz to zrobić?" A jaka jest prawda? Nie byłam pewna, ale nigdy wcześniej nie pozwalałam lękowi ani wątpliwościom stawać mi na drodze. I nie ma powodu, żebym teraz zaczęła.
Lot Bena był nieco opóźniony, a ja wciąż nie wiedziałam, czy to dobrze, czy źle. Kale chodził od ściany do ściany, a dowód, który obiecał mu Aubrey – płyta CD przyklejona pod zlewem – już miał w ręce. Rozwścieczony machał nią w powietrzu.
– Jak to coś ma mi pokazać prawdę?
Chwyciłam go za ramię. Kręciło mi się w głowie od tego machania.
– Na płycie muszą być jakieś informacje. Coś, co rzuci światło na wszystko.
Kale skierował wzrok na dysk trzymany w dłoniach. W oczach miał tylko podejrzliwość. – Informacje? – Parę razy obrócił płytę w rękach, a później ciężko westchnął. – W takim razie ty chyba wiesz o tym wszystkim więcej, niż ja. Będę ci musiał uwierzyć na słowo. Rozbiliśmy się obozem w nieczynnej męskiej toalecie na terenie terminalu, na którym miał wylądować Ben. Póki co na horyzoncie było czysto, ale stąd nie mieliśmy zbyt dobrego widoku.