Cierpiałam, odsuwając się od niego, ale to nie był czas i miejsce na poświęcanie się Kale'owi.
Odwróciłam się na pięcie, żeby przejść na drugą stronę pokoju. W rogu stała szafka na dokumenty, której jeszcze nie sprawdzaliśmy. Kale nagle zesztywniał i przykrył mi usta dłonią. Czekałam, wstrzymując oddech i po chwili też to usłyszałam. Jakieś głosy w korytarzu. Chwycił mnie za ramię i ruszył ku drzwiom, ale nie było gdzie się schować. W gabinecie nie było szafy, a biurko było za małe, żeby się pod nim ukryć.
Wpadłam na pewien pomysł. Popchnęłam Kale'a w kierunku skórzanej sofy taty, zdarłam z siebie podkoszulek i siadłam na niego okrakiem, nachylając się nad nim w momencie, kiedy z hukiem otwierały się drzwi.
– Co tu się, do cholery, dzieje? – warknął tato.
Naśladując, jak najlepiej umiałam, niewinne spojrzenie Kiernan, uniosłam głowę znad Kale'a i zmarszczyłam brwi.
– Przepraszam, tatusiu – powiedziałam, sięgając pospiesznie po podkoszulek i przyciskając go do piersi. – My się tylko...
– Widzę, co robiliście – warknął. – Ale jak tu wleźliście?
Déjà vu. Kiedy wśliznęłam się do jego gabinetu w Parkview, zadał mi to samo pytanie, ale wtedy łatwiej było na nie odpowiedzieć. Na pewno nie kupi kłamstwa, że drzwi były otwarte.
– Gino nas wpuścił. – Kale usiadł i bez emocji przepchnął mnie na bok. Skinął głową w moim kierunku. – Ona chciała pójść gdzieś, gdzie nie ma ludzi. Twarz taty była maską gniewu.
– Oczywiście, że chciała. To dla niej zabawa. – Podszedł bliżej i zaczął dźgać palcem powietrze centymetr od mojej twarzy. – Jeśli się nie pozbierasz do kupy, odeślę cię tam, gdzie cię znalazłem. Wszystko tylko chrzanisz od momentu, kiedy tu przyszłaś! Deznee jest jak wrzód na tyłku, ale jest tysiąc razy bystrzejsza niż ty. A teraz wynocha!
Nie musiałam udawać zaskoczenia, które czytał z mojej twarzy. Tata zawsze był w stosunku do mnie chłodny i nie okazywał uczuć. Kiedy się dowiedziałam, kim naprawdę jest, pokazał się z najgorszej strony. Człowiek bez serca. Do tej chwili święcie wierzyłam, że ma coś na kształt ludzkich emocji, nawet jeśli są głęboko ukryte. Jeżeli jednak tak ją traktował, to dlaczego Kiernan tu wciąż tkwiła? Dlaczego nie znosiła mnie, bo dorastałam przy nim, a ona nie?
Ten człowiek to prawdziwy kawał skurczybyka.
Ociągaliśmy się, a tata przywalił dłonią we framugę i powiedział:
– Nie każcie mi tego dwa razy powtarzać.
Założyłam podkoszulek i ześliznęłam się z kanapy. Kale szedł tuż za mną. Byliśmy już za drzwiami w korytarzu, kiedy wzięłam głębszy oddech.
– Cholera. Mało brakowało.
– Ale fiolki nie znaleźliśmy – warknął.
– Na pewno będzie jeszcze jakaś sposobność. – Usłyszałam w swoim głosie, że też w to wierzę. Prawda jednak była taka, że z każdą uciekającą minutą nasze okno możliwości robiło się coraz mniejsze.
Kiedy doszliśmy do schodów, Kale przystanął.
– Nie. My na pewno nie. Ty stąd wypadasz. Ona nie będzie nieprzytomna w nieskończoność, a tylko dlatego, że wygląda tak, jak ty, wcale nie znaczy, że nie będzie potrafiła udowodnić, co zrobiłaś. Kilka celnych pytań Marshalla i będziesz miała w rękach granat bez zawleczki.
– Ale my możemy...
– To zbyt niebezpieczne. Sprowadzenie cię tutaj służyło jednej rzeczy. Żebym mógł wrócić do tego budynku jako zaufany współpracownik Denazen. Tego dokonaliśmy. Nie ma powodu, żebyś tu zostawała.
– A ta gadka w samochodzie? Jakim to jesteśmy fantastycznym zespołem? – Gotowałam się z wściekłości. Nie mógł mnie zmusić, żebym go zostawiła samego. Nie zgodzę się na to.
– Zmieniłem zdanie – rzucił krótko.
– Zmieniłeś zdanie. Cholera! To nie jest fair! – Kiedy chciałam, żeby mój Kale wrócił taki, jakim był kiedyś, myślałam, że jego nowa wersja będzie miała więcej zaufania w moje umiejętności i możliwości. A teraz się wycofuje?
Nachylił się i popatrzył na mnie tymi swoimi wielkimi oczami.
– Możesz mnie za to winić? Kiedy się na to godziłem, nie miałem pojęcia, do czego ci ludzie są zdolni. Teraz zaczynam sobie przypominać. Nie chcę cię tutaj.
Założyłam ręce na piersi.
– A jak wyjaśnisz moje zniknięcie?
Stanął tak samo, z założonymi rękami na piersi i zrobił upartą minę, tak jak ja.
– Masz twarz Kiernan. Zostawiłaś mnie w korytarzu i wyszłaś stąd. Nic skomplikowanego.
I mów tu, człowieku, o odwróceniu ról.
– Wszystko jest skomplikowane – mruknęłam pod nosem. Miał jednak rację. Kiernan nie będzie nieprzytomna do końca świata. Nie byłam zainteresowana przedłużonym pobytem w Denazen, ale był jeszcze jeden mały problem. – A co z Kiernan?
– A co ma być?
Musiałam się zmusić do zamknięcia ust.
– No wiesz, ona wciąż jest mną. Wierz mi, już tam kiedyś byłam. Mam dreszcze na plecach, kiedy o tym myślę, a poza tym jest ona ostatnią osobą na Ziemi, którą chciałabym obdarzyć moją skórą.
Kale się zamyślił.
– To mi nie przyszło do głowy.
Kolejny dowód, że nie był sobą. Mój Kale był bystry. Zawsze myślał. Zawsze był czujny. – Jeżeli zamienię się z nią z powrotem i wyjdę, przyrzekasz zwinąć tę fiolkę i stąd zwiewać, tak?
– Tak.
Westchnęłam ciężko. Myśl o tym, że go tu zostawię, a zwłaszcza z panienką o lepkich palcach, trochę mnie przerażała, ale nie mieliśmy w tym momencie zbyt wielu opcji do wyboru. – Dobrze – zgodziłam się w końcu. – Chodźmy tam z powrotem. Devin mówiła, że Kiernan powinna jeszcze jakiś czas być nieprzytomna. A to mi da chwilę, żeby się z nią znowu zamienić i wymknąć, zanim ktoś zauważy.
– Tam! – krzyknął ktoś od podnóża schodów.
Zobaczyłam siebie. A właściwie Kiernan jako siebie. Moja siostrzyczka obudziła się za wcześnie.