Kiedyś zauważałam, że o wiele łatwiej rozmawia mi się o problemach z nieznajomymi.
Nie bałam się, że będą mnie oceniać i patrzeć tym krytycznym wzrokiem, a nawet jeśli - dlaczego miałabym się przejmować?Nic dla mnie nie znaczyli.
Może była to kwestia tego, że nie miałam prawdziwych przyjaciół, a może tego, iż bałam się ich stracić przez swoje zachowanie.
Tym razem sytuacja była o tyle inna i dziwna, że ja nie zrobiłam nic złego, a i tak coś zjadało mnie od środka. Jeden głosik wciąż powtarzał, że znalazłam się tu z czystego przypadku i pecha (w końcu jeśli wierzyć słowom huntersów, podczas całego tego napadu, miało mnie nie być w domu), a drugi krzyczał, że jestem częścią tego wszystkiego i od dawna nią byłam.
Winą obarczałam oczywiście Sama.
Nigdy nie sądziłam jednak, że rozmowa z obcą dziewczyną da mi aż taką ulgę. W tamtym momencie była w zasadzie jedyną osobą, która nie należała do klubu i wspierała mnie do tego stopnia, nie udając głupio, że nie wie czym zajmuje się jej mąż i przyjaciele.
Trinity została ze mną długi czas, aż postanowiła wrócić do swojego męża i dopiero wtedy zorientowałam się, że dochodzi druga.
— Powiedz mi tylko, jak traktuje cię Carter? I ludzie w klubie? — zapytała, patrząc na mnie z nutką zmartwienia, chociaż przez jej twarz zdecydowanie przebijała się dociekliwość.
Wyglądała dość zabawnie z tymi dużymi oczami i buzią aniołka, do której tak bardzo nie pasowały zmarszczone brwi i jakiekolwiek emocje, które różniły się od szczęścia.
Na moje usta wpłynął leniwy uśmiech, po czym odetchnęłam cicho.
— Nie poznałam dobrze ich wszystkich. Twój mąż to chodzący anioł, troszczył się o mnie i raz bardzo mi pomógł — zaczęłam mówić, ugniatając dłońmi jedną z wielu, kolorowych poduch. — Shane także jest kochany, przy nim czuję się trochę jak przy ojcu.
Snake wydaje się całkiem w porządku, Austin także. Thew przypomina mi duże dziecko, co odrobinę mnie na początku przerażało.Zamyśliłam się na chwilę, przytłoczona nadmiarem imion.
Miałam problem z zapamiętaniem ich wszystkich, ale tych wymienionych zdecydowanie lubiłam najbardziej, a przy okazji miałam z nimi jakąś dłuższą styczność.— O mój Boże! Co to jest? —Trinnie podniosła głos, przez co drgnęłam wystraszona.
Moje usta ułożyły się w „o”, gdy dotknęła delikatnie mojej szyi, a widząc moje zdziwienie, obróciła mnie w stronę lustra.
— O cholera — burknęłam, widząc rozciągające się po mojej skórze, brzydkie sińce. Przejechałam po nich dłonią, myśląc o tym, że wygląda to niezbyt ciekawie, ale z drugiej strony mogłam się domyśleć, że właśnie tak to się skończy.
Zastanawiałam się jednak jak to możliwe, że żadne z nas wcześniej nie dostrzegło tych siniaków. Może dopiero teraz zaczęły się pojawiać?
Absurd. Po co w ogóle o tym myślę?
— Kto ci to zrobił? Ktoś z klubu? — wypytywała, a jej mina była tak zacięta, jakby wiedza pozwalała jej na mordowanie na odległość.
Znowu miałam ochotę zachichotać, bo nie mogłam nic poradzić na to, że wyglądała po prostu komicznie.
Być może przez to poczułam dziwną chęć by ją oszukać i nie dawać jej kolejnych powodów do zmartwień i być może kłótni z mężem.
Zdecydowałam się więc nie wspomnieć o Andym, mimo iż to właśnie jego udział w powstawaniu sińców był kluczowy.
CZYTASZ
Thunder
Mystery / ThrillerByłam jedną z tych dziewczyn, które mają prawie wszystko. Kochającego chłopaka, od którego oczekiwałam pierścionka, własny domek i świetną szkołę. Powoli wkraczałam w dorosłość, tak jak to sobie wymarzyłam. Jednak wszystko zmienił on, stojąc w progu...