19. Nazwij mnie mordercą

7.5K 435 58
                                    

Zgadnijcie o co zamierzam was prosić? ;v
W mediach piosenka, do której pisałam ten rozdział. Polecam włączyć.

Czułam, że przez klub popadam w alkoholizm. Znów wylądowałam w barku, z łzami zaschniętymi na policzkach i wlewałam w siebie jakiś trunek.

Chociaż usilnie próbowałam, nie mogłam się upić. Nie chciałam przyjmować tego wszystkiego na trzeźwo, a to dopiero początek, bo Stella jeszcze nie wróciła.

A może powinnam powiedzieć Taylor?

Archer byłby taki szczęśliwy. Dlaczego się naćpał, jeśli w klubie był wyraźny zakaz?

Wiedziałam o tym nawet ja, chociaż nie wyjaśniono mi dlaczego narkotyki w gangu są zabronione.

Po chwili obok mnie ktoś odsunął siedzenie i zabrał z mojej ręki butelkę.

Carter miał kamienny wyraz twarzy, ale nawet przez tą maskę widziałam jego zaczerwienione oczy, chociaż nie wiedziałam czy płakał, czy dopiero zamierzał.

Jeśli jednak to zrobi przy mnie, moje serce pęknie na milion kawałków, ponownie.

Przechylił butelkę, wlewając sobie do gardła pokaźną ilość alkoholu, nawet się przy tym nie krzywiąc.

— Jak się czujesz? — zapytałam głupio, bo to jedyne co przyszło mi na myśl.

Chłopak przymknął oczy, zaciskając palce na szkle.

Drewniany, ciemny wystrój barku nie sprawiał, że atmosfera była bardziej wesoła. Chociaż mam wrażenie, że gdyby ktoś namalował tu tęczę i miliony uśmiechniętych twarzy, byłoby jeszcze bardziej chujowo.

— Musisz mi pomóc. W tym wszystkim coś jest nie tak, Archer znał swoje możliwości, a doszło do przedawkowania. Wiesz na czym to polega prawda?

— Niezupełnie. Wziął jakby za dużo?

Chłopak przekrzywił głowę.

— Załóżmy, że zawsze wciągał gram, a diler od którego brał towar dosypywał mąki do każdego grama, przez co ilość czystych narkotyków była zmniejszona. Teraz musiał dostać zupełnie czystego, a jego organizm nie potrafił udźwignąć takiej drastycznej zmiany — wyjaśnił, zwieszając głowę i wzdychając.

— Myślisz, że jego diler zrobił to specjalnie?

— Tak. Myślę, że ktoś go do tego zmusił, a to znaczy, że ktoś wie o naszym udziale w kradzieży sejfu i posiadaniu ciebie — wskazał na mnie palcem, uśmiechając się cynicznie.

Odchylił się do tyłu, opierając łokcie o blat barku.

— Zawsze wychodzi na to, że to moja wina _ prychnęłam, czując jak oczy znów zaczynają mnie szczypać. — Nie lepiej dla was byłoby mnie zabić? Wywieźć, zakopać...

— Nie zrobiłbym ci krzywdy Jull. Nie obwiniaj się za to, to nie jest twoja wina, że Sam spieprzył ci życie. Ale prawda jest taka, że posiadanie cię, jest jak trzymanie bomby, która lada chwila może wybuchnąć — westchnął cicho, chociaż jego głos odrobinę się ocieplił.

Usłyszeliśmy trzask drzwi, a przez moją skórę przeszedł dreszcz.

Podniosłam się z siedzenia i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych, czując coraz większy strach.

W drzwiach stała moja przyjaciółka, niczego jeszcze nieświadoma. Nie pasowała do tego miejsca, taka pełna energii, uśmiechnięta.

— Od dziś mów do mnie Taaaylor! Albo Tay. Czuję się jakoś mniej dziwkarsko, zgadnij dlaczego — dziewczyna poruszyła zabawnie brwiami i chociaż bardzo chciałam się uśmiechnąć, nie mogłam.

ThunderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz