15. Inaczej, będziemy martwi

8.9K 503 120
                                    

Julliet Meave

Przez następne dni praktycznie w ogóle nie mijałam Cartera. Jakby rozpłynął się w powietrzu.
Nie wiedziałam czy to zupełny przypadek i ma dużo pracy, czy specjalnie mnie unika, ale czułam swego rodzaju smutek.

Polubiłam go, a on zachował się po prostu niewyobrażalnie źle. Wystraszył mnie i sprawił ból, a potem zniknął jak rozwydrzony nastolatek. To, że mnie najpewniej unikał sprawiało dodatkowo wrażenie, jakby całe to zajście było moją winą.

Przez pewien czas chciałam go nawet znaleźć i przeprosić, ale dotarło do mnie, że nie miałam za co. Robiłam to, co zrobiłaby każda rozsądna osoba. Chciałam mieć pewność, że przeżyję, a jego słowa nie mogły dać mi pewności. Chociaż bardzo chciałam, by tak było, nie zamierzałam w to ślepo wierzyć, bo zdążyłam się już na tym przejechać. Poza tym, moje życie nie zależało tylko od Cartera, a sam nie mógł mnie przed każdym ochronić.

Miałam jakieś tam pojęcie o strzelaniu, ponieważ byłam na kilku lekcjach, póki Sam mi nie zabronił. Strzelanie i samoobrona mu się bardzo nie podobały. Twierdził, że to nie dziewczęce i mogę zrobić sobie krzywdę, a od obrony mam jego.
To ojciec zabierał mnie na strzelnicę i zachęcał do jazdy na motocyklu. Uwielbiał to i chociaż podzielałam zamiłowanie do jazdy, strzelanie nigdy nie szło mi zbyt dobrze i szybko mnie nudziło. Po śmierci taty wróciłam na strzelnicę z sentymentu, ale gdy Sam wybił mi to z głowy, więcej nie trzymałam w rękach broni.

Prychnęłam pod nosem, wyobrażając sobie, że tarcza to jego twarz, a następnie pociągnęłam za spust.

Co najwyżej sprawiłam, że oderwało mu ucho, patrząc na miejsce, w które trafiłam.

— Jest nieźle. Jeszcze parę lekcji i powinno być wystarczająco dobrze — pochwalił mnie Archer.

On, Jess, Snake i Shane na przemian poświęcali mi czas by uczyć mnie strzelać, a także jeździć ze mną do miasta.
Robiłam zakupy i starałam się gotować chłopakom, bo po prostu nie chciałam być darmozjadem.
Moje obiady były raczej słabe, bo zupełnie nie potrafiłam gotować, ale starałam się, a oni nie narzekali.

Shane twierdził, że każdemu brakowało kobiecej ręki w kuchni, bo odkąd zginęła Claire, a mama Cartera się stąd wyniosła, większość przerzuciła się na fastfood.

Spojrzałam z rozczarowaniem na Archera.

— Tak, w najlepszym wypadku zdeformuję mu ucho — burknęłam.

Jeżdżenie na strzelnicę było dość ryzykowne w razie gdyby ktoś nieodpowiedni nas widział. Owszem mieli mnie nie ukrywać, ale strzelnica mogłaby wywołać zbytnie zainteresowanie. Znajdowaliśmy się więc na tyłach lasu w jakiejś szopie, którą mężczyźni sami przerobili na średnio bezpieczną strzelnicę.

Oh, oczywiście wszyscy dostali skrętu jelit, bo zaczęli wymyślać, że jak dostanę broń, to wszystkich wymorduję.

— Zawsze coś, gdy będzie leżał łatwiej będzie ci go trafić, nie? — Archer wymusił uśmiech, a potem westchnął.

Jego ręka wylądowała na moim ramieniu, a druga na policzku, który lekko głaskał.

— Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? — zapytał spokojnie.

To nie tak, że Archer mi się nie podobał. Wszystkie te małe gesty, które wykonywał były niesamowicie miłe, ale jego związek był cudowny i nawet nie zamierzałam się do niego przystawiać.

Był świetnym przyjacielem i jak mówiłam, bratnią duszą, a te nie zawsze są stworzone do bycia w związku. Szanowałam naszą przyjaźń, która była dla mnie magiczna.

ThunderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz