46. Za mało

6.4K 316 168
                                    

Powiem tak. Na dole notka, byłoby bardzo miło jakbyście przeczytali. Rozdział ma 8k słów, więc cholera nowy rekord, ale jest taki długi, że mogło mi coś umknąć przy pośpiesznym sprawdzaniu.

Muzyczka w mediach: Zero - Leave the light on.

Proszę, zostawcie komentarz!

Nie wiem dlaczego wzbudził we mnie jakiekolwiek zaufanie.

Żartuję.

Był w pewien sposób niezwykle podobny do Cartera, a w dodatku należał do hellsów i cholera jasna, wiceprezydent!
Ogarnął mnie taki szok, że czułam jak paraliżuje mi ciało. Wszyscy hellsi, których dotychczas spotkałam chcieli zabić mnie, moich bliskich albo w ogóle wszystkich wokół.
Wmawiałam sobie, że to przez fakt mojej troski o Lexie i strach przez Leandrem, wsiadłam z nim do jednego auta gdy blondynka została w swoim mieszkaniu.
Prawda jednak była taka, że byłam po prostu niezmiernie ciekawa o co chodzi, a coś sprawiło, że uwierzyłam w jego dobre intencje.

Nie musicie mówić, że jestem bezmyślną kretynką. Nie chodzi o to, że nie odczuwałam strachu czy moja odwaga i heroizm urosły do niesamowitych rozmiarów. Najzwyczajniej w świecie nie zależało mi już tak na życiu jak wcześniej i czułam delikatną obojętność na swój los, byle tylko znów nie być więzioną.
Byłam na lekach, chodziłam na swego rodzaju terapię - a raczej ona przychodziła do mnie -  jednak ciągle czułam się niekompletna, jakby moje życie było dziwnie puste i bezcelowe.
Takie z resztą było, bo dosłownie nie miałam już żadnego celu. Nie zależało mi na sejfie, miałam ochotę rzucić studia w cholerę, ale nie miałam ochoty zaczynać życia od nowa. Może dlatego śmierć nie przerażała mnie tak jak powinna.

Mężczyzna zapakował mój motor do auta, które było ogromne i raczej wyglądało jak wyjęte z firmy dostawczej, niżeli z gangu.
Pewnie miało to jakiś związek z tym, że facet nie wyglądał jakby wysłał go jego gang, ale jakby działał na własną rękę, bez zgody wyżej postawionych.

Nie mogłam przestać rozmyślać. Moje serce płonęło z dzikiej radości na wieść, że Carter wciąż mógł mnie kochać, a wszystko to było tylko ustawką mającą uratować mi życie. Jednakże nie zmieniało to faktu, że na własne oczy widziałam jak... kurwa. Nie zasłużył na wybaczenie i nawet nie wyglądał, jakby go potrzebował. Może sam uznał, że tak będzie lepiej? Albo wciąż liczy na to, że ucieknę z podkulonym ogonem. Grał w gierkę, a ja byłam tylko pionkiem, który dowolnie przestawiał do dnia dzisiejszego.

Dziś miałam zamiar dołączyć do jego chorej gry i sprawić by żałował i cierpiał jak ja. Niestety bałam się, że to może mnie przerosnąć.

— Zawsze tak dużo mówisz? — Z rozmyśleń wyrwał mnie rozbawiony głos Leandra i muszę przyznać, że na chwilę zapomniałam iż siedzi obok. Tak działa Carter. Nie ważne jak przystojny mężczyzna stoi obok, zawsze wracam do niego myślami.

— Zależy kto mnie porywa — mruknęłam sarkastycznie, na co otrzymałam jego zaciekawione, ale i pełne rozbawienia spojrzenie.

— Po pierwsze, to cię nie porywam. Po drugie, jeśli chcesz wiedzieć, pojęcia nie miałem o tym co wyrabia Marcus, a gdy się dowiedziałem postanowiłem działać. Jednak byłaś już w tamtym momencie w drodze do domu.

Rzuciłam mu spojrzenie, mrużąc delikatnie oczy.

— Z jakiej racji miałbyś mi pomagać? Wiesz kim jestem, byłbyś idiotą gdybyś nie chciał tej wiedzy wykorzystać — odparłam, być może zbyt ostro. Może myślicie, że ryzykowałam, ale przecież taka była prawda. Wiceprezydent nie mógł nie wiedzieć kto jest najpilniej poszukiwaną osobą, a poza tym nie był takim idiotą jak Marcus.

ThunderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz