29. Póki jej nie widziałem

7.2K 383 110
                                    

Maraton ⅔

Julliet Meave's pov

Zasnęłam zaskakująco szybko, bo dopiero gdy położyłam się pod kołdrą, poczułam jak mocno jestem zmęczona.

Ranek był cichy i spokojny, ponieważ połowa klubu od rana zajmowała się przeszukiwaniem Oakland, a druga połowa odsypiała wczorajszy dzień. W tym oczywiście ja.

Jestem beznadziejnym gangsterem, ale za to idealnie radzę sobie jako darmowa rozrywka. Dla kurwa mać, każdego.

Popołudnie miałam spędzić z Jonahem, bo mimo iż chłopcy cieszyli się moim szczęściem, potrzebowali mojego brata w poszukiwaniach, a on był chyba szczęśliwy przez fakt, że ktoś go naprawdę doceniał i potrzebował.

Ranek natomiast poświęciłam słuchaniu muzyki i szykowaniu się, skutecznie unikając niebieskookiego blondyna.

Do czasu.

Koło trzynastej wpadł do mnie Austin z prośbą, bym pomogła trochę w warsztacie. Jenna oczywiście od wczesnego ranka już tam była, bo to był jej żywioł, ale brakowało im rąk do mycia sprzętów.

Archer ogarniał to wszystko sam, teraz musieli zbierać kilka osób, by doprowadzić wszystko do ładu...

Założyłam więc czarne leginsy i luźną, szarą koszulkę, a włosy związałam w wysokiego kucyka.

Po drodze chwyciłam jeszcze gruszkę i butelkę mrożonej herbaty, a następnie skierowałam się do warsztatu, modląc się by nie spotkać w nim Cartera.

Unikanie go było zdecydowanie dziecinne, ale mój mózg błagał o chwilę spokoju, a przy nim to było niemożliwe.

Na samym wejściu powitał mnie widok błyszczących od potu, umięśnionych pleców O'Donella, który majstrował coś pod maską jakiegoś Mustanga.

Natychmiast zawróciłam, ale łapiąc za klamkę okazało się, że nie ma już dla mnie drogi ucieczki.

- Wiesz, słyszałem jak weszłaś. Masz wątpliwe umiejętności skradania się - stwierdził blondyn, nie unosząc głowy.

Gdyby mnie widział, pewnie by ryknął śmiechem. Z pewnością byłam czerwona jak burak.

- Nie skradam się, po prostu czegoś zapomniałam - mruknęłam.

- O już jesteś! Chodź, pokażę ci co jest do zrobienia.

Uniosłam głowę i w rogu wielkiego garażu, zauważyłam Snake'a, który machał do mnie ze ścierką w ręku.

- Już idę! - odkrzyknęłam mu i byłam pewna, że widziałam, jak Carter przewraca oczami.

Z przylepionym na usta uśmiechem zabrałam się do pracy, czyli pomagałam Sylvianowi myć jakieś auta i motocykle.

- Kto by pomyślał, że będziesz wyglądała równie pięknie w leginsach i wyciągniętej koszulce - zaśmiał się, szczypiąc mój nos.

Zmarszczyłam go, na co zaśmiał się i wrócił do mycia.

Po paru minutach dołączyła kolejna chętna osoba.

W shortach, obcisłej koszulce, którą wpuściła w spodenki i w związanych, pięknych włosach wkroczyła do garażu.

Dosłownie każdy się na nią patrzył, jak na chodzącą bogini, chociaż śmiało mogłam stwierdzić, że Trinity i Taylor były od niej jeszcze piękniejsze.

Lexie zarzuciła włosami i pomachała do nas, witając się z każdym, by potem dołączyć do Cartera w robieniu czegoś pod maską.

Znała się na tym? Oh błagam, powiedzcie jeszcze, że gra w gry komputerowe.

ThunderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz