10. Julliet

9K 509 66
                                    

Spojrzałam na niego raz jeszcze, czekając aż powie, że to żart. Jednak nic takiego nie nastąpiło, a zirytowany blondyn przewrócił oczami.

— Muszę sprawdzić twoje tatuaże, pamiętasz? — powiedział spokojnie, chociaż gdybym zapytała jeszcze raz, pewnie zacząłby literować.

Pomijając fakt, że to było ostatnie na co miałam teraz ochotę, to było po prostu absurdalne. Cała ta sytuacja była absurdalna i nie rozumiałam po co w zasadzie miałam mu pokazywać każdy tatuaż i tłumaczyć skąd się wziął.

Jeśli mu tak zależało, nie ma sprawy, mogłam mu wyjaśnić.

Ale pokazywać?

— Uhm, wytłumaczysz mi najpierw dlaczego tak ci na tym zależy? — zapytałam, nie ruszając się ani o milimetr.

Nie wiedziałam, czy ociąganie się coś zmieni, ale jeśli tak, zamierzałam to robić do rana.

— Connor i chłopcy twierdzą, że to dla bezpieczeństwa. Każdy gang ma jakieś swoje oznaczenie, większość z nich to tatuaże — podwinął rękawy swojej bluzki, pokazując mi swoje „rysunki".

— Niektórzy z dumą je prezentują, jak my — przejechał palcem po wytatuowanej nazwie klubu i kuszy, której mała strzałka ociekała trucizną. — A inni ukrywają je pod powiekami i w różnych, innych miejscach na ciele, które są trudno dostępne.

Wzdrygnęłam się, zaciskając palce na pościeli.

— Podejrzewacie, że ja też jakiś ukrywam? — zapytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź. — Nie zrozum mnie źle, ale trudno dostępne miejsca mnie nie zachęcają. Mam się rozebrać do naga, podwinąć powieki, podnieść język, czy odrazu przekręcić gałki oczne na drugą stronę żebyś się mógł upewnić?

Dobrze, może byłam zbyt sarkastyczna i nieprzyjemna, ale w tamtym momencie niewiele mnie to obchodziło. Mimo dobrze spędzonego dnia, wciąż czułam się zmęczona i nie byłam pewna kiedy moje samopoczucie wróci do normy.
Zgadywałam, że nie prędko.

— Przebywałaś z Samem i mimo iż wierzę, że jesteś tu ofiarą, to reszta chce mieć pewność. Muszę mieć dowód — odparł, początkowo omijając sarkastyczną część mojej wypowiedzi. Zaraz jednak na jego usta wpłynął ten znienawidzony już przeze mnie połowiczny uśmiech i wiedziałam, że nie odpuści.

— Dla twojej wiadomości, wystarczy, że zostaniesz w bieliźnie i nie zamierzam zaglądać w żadne miejsca. Chyba, że bardzo ci na tym zależy...

— Zaraz wyskoczę przez okno.

Blondyn parsknął, unosząc dłonie do góry w geście poddania.

— Wykażę się niekompetencją, ale to dowód mojego zaufania do ciebie. Ciesz się.

Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, nijak nie komentując jego słów.
Fakt, próba rozluźnienia atmosfery była niezła, ale wciąż nie sprawiła, że miałam na to wszystko ochotę.

— Jullie, lepiej dla ciebie będzie jeśli ja to zrobię. Jessa jeszcze nie ma, ale on chyba by się tego nie podjął.

— Nie nazywaj mnie tak — burknęłam, przyciągając kolana pod brodę.

— To imię jest o wiele ładniejsze. Będziesz musiała przywyknąć, bo powiem chłopakom żeby tak właśnie się do ciebie zwracali — powiedział zadowolony z siebie, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

W co on się bawił?

Nie byliśmy przyjaciółmi, ani nawet... W zasadzie to my niczym nie byliśmy. Zostałam w zasadzie uprowadzona i to z jego winy, więc dlaczego w ogóle zachowywał się tak, jakbyśmy byli na początku dobrej znajomości?

ThunderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz