26. Lexie

7.4K 421 72
                                    

Proszę o to co zawsze 💓
Rozdział nie jest sprawdzony.

Tamtej nocy ciężko było mi zmrużyć oczy. Szczerze mówiąc, wzruszyłam się, bo doskonale wiedziałam, że cała ta impreza była jego pomysłem i jeszcze kupił mi motor.

Czysto przyjacielsko oczywiście.

Tak w zasadzie gdy znalazłam się z powrotem w swoim łóżku, popłakałam się.
Być może przez okres, ale po pierwsze nikt nigdy czegoś takiego dla mnie nie zrobił, a po drugie ja wcale nie chciałam go za przyjaciela.

Nienawidziłam stania pomiędzy, a to było to. Poza tym byłam na siebie wściekła, że w tak krótkim czasie i cholernych warunkach byłam w stanie wytworzyć w swoim popieprzonym sercu uczucia, skierowane do najmniej odpowiedniej osoby.

Która w dodatku potraktowała mnie jak jednorazowy przedmiot.

A potem jak kogoś bardzo ważnego, ale to nie jest istotne.

Ostatecznie skończyłam z telefonem przy głowie, gdzie miałam połączoną Trinnie i Tay.

One po prostu słuchały mojego bezsensownego gadania i pocieszały mnie, aż do momentu gdy Taylor nie powiedziała czegoś, co zaskoczyło mnie poraz pierwszy od długiego czasu.

— Kocham go jak brata, wiecie o tym, ale... On jest złamany Eve. Stracił wiele i obawiam się, że nie będzie w stanie ci nigdy zaufać. Ja po prostu... Ostatnio jakoś więcej o was myślałam i stwierdziłam, że może lepiej byłoby gdybyście byli osobno. Ty nie zaufasz jemu, a on tobie. Sama nie wiem czy to ma przyszłość — wymamrotała sennie.

Po tych słowach wszystkie po prostu byłyśmy cicho, aż w którymś momencie każda zasnęła i połączenie skończyło się po jakimś czasie.

Poranek był cichy. Ludzie odsypiali wczorajszą imprezę, a paru z nich spotkałam na dole, razem z dziewczynami jedzącymi śniadanie.

Moja irytacja spowodowana okresem tylko się nasiliła, gdy nie mogłam dosięgnąć do pieprzonej szafki już któryś raz w ciągu pobytu tutaj.

— Kurwa, kto wymyślił szafki tak wysoko? Przecież to jest absurdalne, nawet wy do nich nie sięgacie! — warknęłam wściekle i rzuciłam trzymanym talerzem na blat i tylko szczęście sprawiło, że się nie potłukł.

Jess spojrzał na mnie zaskoczony z Trinnie na jego kolanach, a Taylor posłała mi rozbawiony uśmieszek.

W tym momencie zauważyłam Cartera w drzwiach, który marszczył brwi.
Nie mogłam nic poradzić na podniecenie, które wypełniło moje ciało gdy go zobaczyłam.

Nisko na jego biodrach wisiały szare dresy, na co miałam ochotę wywrócić oczami, bo on zawsze nosił spodnie tak nisko.
Nie miał na sobie nic prócz dresów, a śledzenie wzrokiem po jego zarysowanym brzuchu i tatuażach, (których miał sporo, ale znałam znaczenie tylko jednego - włóczni, którą pokazał mi dnia, gdy sprawdzał moje rysunki) było cholernie satysfakcjonujące.

Poczułam się nagle dziwnie niezręcznie, jakby wczorajszy luz, który przy nim czułam wyparował. W końcu nie mogłam tak po prostu wyrzucić z pamięci faktu, że o mało mnie nie zabił, a w dodatku nie był mną zainteresowany.

Ale patrzenie nie jest zbrodnią, prawda?

Carter podszedł do mnie, a następnie przestawił mnie na bok, niczym pachołek i stanął na palcach, jakimś cudem dosięgając do szafki.

— Co chciałaś?

— Sok — odparłam szybko.

Miałam dziwne wrażenie, że każdy w tym pomieszczeniu nas obserwuje, jakbyśmy byli ciekawymi gatunkami wrogich sobie zwierząt.

ThunderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz