22. Jonah

7K 377 34
                                    

Maraton 1/3
Swoją drogą, zerkajcie do obsady, nowe postacie będą się tam pojawiały na bieżąco :D

Chciałabym zadedykować maraton zuxonix69, ponieważ cóż, zachęciła mnie do niego, jakby czytała mi w myślach hahah.

Oprócz tego, specjalnie przeprosiny dla lotta2585. Naprawdę chciałam poprawić ci humor, ale niestety publikacja trochę się opóźniła, więc dedykuję ten maraton także dla ciebie!

— Przecież wam tłumaczyłam. Nie dzwoniłam do nikogo, poza tym zmieniliście mi kartę. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale nie mam z tym nic wspólnego — Miałam serdecznie dość.

Okazało się, że nic nie zniknęło, ale zabito człowieka i zrobiono tu niezły bajzel.

Tylko nam Connor kazał tu przyjechać, a gdy do nas mówił w pomieszczeniu nie było nikogo innego.

Zaczynałam coraz mocniej się bać, ktoś kto to robił wyraźnie chciał mnie pogrążyć, a ja miałam coraz mocniej przesrane.

Carter potarł swoje skronie, wypuszczając powietrze przez usta.

— Jess zajmij się proszę tym ciałem. My spróbujemy inaczej. Poproszę Connora żeby zgromadził podejrzanych. Wejdziemy do nich i jakby nigdy nic powiemy, że magazyn cały i zdrowy. Obserwujmy reakcje, któryś napewno się zdradzi — powiedział blondyn po chwili.

Nie umknęło mi, że praktycznie nigdy nie mówi o Connorze „tata”. Albo po imieniu, albo „ojciec”. Miałam zamiar go o to zapytać, ale później.

— W porządku. W takim razie jedźmy — burknęłam. Carter posłał mi spojrzenie, mając nieodgadniony wyraz twarzy.

Jess dołączył do nas po jakimś czasie mówiąc, że po martwego przyjadą niedługo Cole i Louis, kimkolwiek była ta dwójka.

Jadąc na równi z chłopakami po pustej drodze, zaczęłam mocno odczuwać brak Archera.
Dobrze wiedziałam, że on by mnie nie oskarżył, że broniłby mnie i nie dał skrzywdzić.

W tym momencie czułam się osamotniona, ponieważ odnosiłam wrażenie, że nikt mi już nie ufa. A to nie wróżyło nic dobrego.

Mimo iż droga zawsze mijała mi szybko, tym razem nawet dźwięk silnika i przyjemny wiatr nie potrafił mnie uspokoić, a ja czułam jakbym jechała już zbyt długo.

Może naprawdę powinnam zostać dziś w łóżku?

Po zdecydowanie za długim czasie, wyjechaliśmy spomiędzy ostatnich drzew i znaleźliśmy się na posesji Huntersów.

W pewnym sensie też na mojej.

Ciekawe jak długo?

Starając się wyluzować, ruszyłam za chłopakami w stronę wejścia do budynku, a następnie do drzwi od pokoju zebrań.

Tak jak miało być, kilkanaście par oczu podejrzanych, zwróciło się w naszą stronę.

— Magazyn w jak najlepszym porządku, Ben poszedł na zmianę — ogłosił Carter, jakby powoli. Tak żeby każde słowo można było przeanalizować, a nam dać czas na obserwację.

Przeleciałam wzrokiem po zebranych i zatrzymałam się na Andy'm, marszcząc brwi.

Jednak jego twarz nawet nie drgnęła. Był znudzony.

O mało nie jęknęłam widząc, że Jess także niczego nie zauważył.

Nie zostało nam nic innego jak opuścić pokój i czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Któryś z nich musi się w końcu potknąć!

ThunderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz