49. Za Sylviana

6.8K 268 65
                                    

Moi kochani! Uprzedzam, że jest jedna scena, która może niektórych ruszyć i jest (mam nadzieję) sporo napięcia więc radzę wam zaparzyć sobie meliskę! Opóźnienie pojawiło się dlatego, że rozdział liczy ponad 11k słów, czyli jest rekordzistą, a ja jestem chora i zdarzyło mi się nad nim usnąć XD Boże, nie wierzę, że to ostatni rozdział.

Niesprawdzony, bo za dużo emocji. Zostawcie jakiś komentarz!

Uwaga! Rozdział jest długi bardzo i może wam ucinać. Na końcu jest napisane "koniec części pierwszej", więc jeśli rozdział skończy wam się przed owym napisem, musicie książkę usunąć i dodać do biblioteki.

Powrót do pokoju był niemal jak zejście na ziemię po zdecydowanie za krótkim spacerze gdzieś po raju.
Nie chciałam wracać.
Powrót oznaczał, że czas na relaks dobiegł końca, bo żadne z nas tej nocy nie miało zasnąć. Niby jak, skoro już jutro, gdy tylko zapadnie zmrok mieliśmy narażać swoje życia?
Chłopcy robili to już nie raz, to prawda, ale to ich druga tak ważna akcja o ten sam cel. Wszyscy wiemy jak się to skończyło za pierwszym razem...

Stanęłam przed swoimi drzwiami i pchnęłam je cicho, tak jakbym bała się, że obudzę kogoś z pokoi obok. Co zabawne Carter zachowywał się dosłownie tak samo, razem ze mną stąpając po cichu i wchodząc do pokoju.
Oboje wiedzieliśmy, że nie ma kogo budzić, bo ludzie albo nie spali albo nawet ich tu nie było, bo żegnali się z bliskimi tak na wszelki wypadek.

Nie miałam pojęcia czy Trinnie wie o moim udziale w akcji. Domyślałam się jednak, że nie, bo Jess nie chciałby denerwować jej w ciąży. Jakie więc kłamstwo powinnam wymyślić, żeby jej nie zestresować? Co powinnam zrobić by się nie dowiedziała, a gdy wrócimy cali i zdrowi nie będzie już o czym mówić? Już wcale nie mówiąc o tym, że na pewno umierała ze strachu o męża i nie miałam pojęcia jak ona to znosi w tym stanie.

Trinnie w każdym razie, nie mogła mnie zatrzymać i istniała opcja, że jakimś sposobem nie wpadnie na to, że pojechałam z nimi. Na czas akcji miała być przetransportowana w inne, bezpieczne miejsce, ponieważ tu nikt nie mógł zapewnić jej ochrony.
O wiele gorzej sprawa się miała jeśli chodziło o mojego brata.

Nie wiedziałam, czy Austin już się wygadał, czy jeszcze nie, ale bolało mnie serce na samą myśl o tym, co za kilkanaście godzin miał przeżywać mój brat.

Sprawa wyglądała tak, że jeśli Austin zginie, to ja najprawdopodobniej też i na odwrót. W końcu jeśli w szybie wentylacyjnym pójdzie coś nie tak jak powinno, to oboje byliśmy w dupie.
Mówiło się, że nasza robota jest najprostsza. Mieliśmy tylko rozprowadzić specjalne urządzenia, które uśpią wszystkich obecnych w środku, zabezpieczeni specjalnymi maskami.

Jednakże sprawa była odrobinę bardziej skomplikowana, bo szyb z zewnątrz nie był w ogóle chroniony z prostych przyczyn - żeby nie wzbudzać podejrzeń. Do szybu dało się więc wejść, ale trzeba było skręcać w odpowiednie miejsca by nie trafić na kamery i zacząć od rozprowadzenia gazu właśnie od pomieszczenia, które kontrolowało monitoring.

To wszystko było bardzo skomplikowane i zdecydowanie wyglądało prościej w tym momencie, gdy jeszcze nas tam nie było.

Po naszym przyjściu Nazir tylko zamerdał ogonem, rozłożony na podłodze. Miałam wrażenie, że i on wyczuwa nasz niepokój i domyśla się, że coś jest nie tak. Chociaż tutaj zawsze było coś nie tak.

Weszłam do łazienki i zabrałam się za zmywanie makijażu, patrząc na siebie w lustrze, gdy po chwili ktoś się za mną pojawił. Podwinął lekko rękaw mojej koszulki i całował moje ramię, przechodząc ustami stopniowo w górę i kompletnie mnie rozpraszając. Gdy usta Cartera znalazły się na mojej szyi, oparłam się rękami o zlew, na chwilę przerywając swoją czynność.

ThunderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz